sobota, 31 października 2015

Krwawe wzgórza i pośladki Toma, czyli Mróz a horrory

Mój problem polega na tym, że nie lubię horrorów. Powód tej niechęci jest niezwykle prosty: za bardzo się boje. Bujna wyobraźnia, jaką obdarzyła mnie natura, zwykle przenosi filmowe czy książkowe wydarzenia wprost do wszystkich cieni czających się w zakamarkach mego otoczenia. Właśnie przez to, po lekturze „Miasteczka Salem” Stephena Kinga, zakończonej o drugiej w nocy z minutami, nie mogłam zasnąć przez dobrą godzinę, tłumacząc sobie, że wampiry nie istnieją. Część seansu "Blair Witch Projekt" spędziłam przestraszona pod kocem, i do tej pory żałuję, samotnego oglądania "Labiryntu Fauna" po ciemku. Jestem dorosłą kobietą, wiem co to fikcja, ale… No właśnie. Niby rzeczywistość jest namacalne i naukowo wyjaśniona, a jednak zawsze pozostaje ten odsetek niepewności, który karmi mą wyobraźnię wszystkimi nieprawdopodobieństwami. Dlatego też raczej unikam grozy. Jednak kiedy w kinach pojawiło się „Crimson Peak”, które oprócz strachu, oferowało mi tak lubianą przeze mnie XIX-wieczną estetykę i Toma Hiddlestona dla odmiany nie pragnącego zawładnąć światem, postanowiłam się skusić.

Plakat taki mroczny, taki niepokojący :p a recenzja ze śladowymi ilościami spoilerów.

środa, 21 października 2015

Uważaj na życzenia, czyli "Labirynt" w oparach złotego pyłu

Muszę się Wam do czegoś przyznać. Nieraz pisanie bloga przysparza mi wielu zmartwień: bo czas, bo życie, bo bez sensu, bo na cholerę ja to właściwie robię? I czasami tylko zwyczajna ludzka przekorność i mój wrodzony upór mnie przy tym trzymają. Co mi to dało? Przecież mogłabym już zrezygnować... A ja uparcie zasiadam i piszę dalej. Mimo że nie widzę efektów swej pracy, to jednak robię to dalej, bo kiedyś w końcu to zaprocentuje. Ale przychodzą też chwilę, kiedy zwyczajnie cieszę się, że mam tę stronkę, ponieważ bez niej nigdy bym się nie zmotywowała do zrobienia różnych, a przecież cudnych rzeczy. Pamiętacie zapewne mój "Kapownik" - notes z zapisanymi pomysłami i koncepcjami przyszłych wpisów, recenzji i bliżej niesprecyzowanych artykułów. No i właśnie w tym notatniku znajduje się lista filmów i animacji, które czekają na obejrzenie. Ponieważ na moim blogu istnieje coś na kształt cyklu odgrzebującego stare produkcje związane z szeroko pojętą fantastyką, dlaczego nie połączyć jednego z drugim? Dlatego dziś w końcu zmotywowałam się do spędzenia chwili z filmem "Labyrinth" z niezwykle ekscentrycznym Davidem Bowie w roli Króla Goblinów.

Piękna baśń, która na pierwszy rzut oka nie jest tym co się wydaje..,

czwartek, 15 października 2015

Keep calm and be a librarian

Dawno, dawno temu, tak dawno, że nawet najstarsi górale tego nie pamiętają, Mróz chciała być bibliotekarką. Oczywiście jako dziecko miałam takich planów wiele, począwszy na byciu nauczycielką, a na karierze linoskoczka i pracy w cyrku skończywszy. Choć muszę przyznać, że chęć zostania bibliotekarką trzymała mnie na tyle mocno, że nawet pomagałam wypożyczać książki w swojej szkolnej bibliotece. Niestety czasem rzeczywistość wali obuchem po łbie i dość szybko trzeba zacząć myśleć racjonalniej, rozsądniej i bardzo szybko dorosnąć. Ale sentyment pozostaje i praca bibliotekarza wciąż jawi mi się jako coś dziecięco-niezwykłego. Nie spotkałam co prawda w swoim życiu przesympatycznej pani (lub pana), którzy pokazaliby mi cudowny, czytelniczy świat, ale były przecież książki. One wystarczyły. I choć w dzisiejszych czasach ci strażnicy przybytków wiedzy są raczej gatunkiem wymierającym, to współczesna fantastyka znalazła doskonały sposób, by uhonorować ich szczególną rolę i ocalić od zapomnienia ten zawód.

Grafika z podkreśleniem tematu.

niedziela, 11 października 2015

Marsjański savior-vivre, czyli jak zachowywać się na Marsie

"Jakie faux pas! Tak się nie godzi" pomyśleli wszyscy znający książkę. "Ha, ha, ha, ale przypał" dodali Ci, którzy zdążyli już obejrzeć film. "No za raz jej wygarnę definicją PWNu" stwierdzili internetowi napinacze, szykując się do fali hate'u, ale czy aby na pewno uzasadnionej? Po pierwsze autorka niniejszego posta pragnie zaznaczyć, że rozróżnia pojęcia "savoir-vivre" i "survival", a tym samym potrafi wskazać, które dotyczy znajomości dobrych manier, a które sztuki przetrwania. I wiem, że osoby znające książkę, czy też film, wyczuwają pewien zgrzyt patrząc na tytuł mojego wpisu. Nie mniej jednak spełnił swoje zadania - przykuł Waszą uwagę. Po drugie już śpieszę z wyjaśnieniami dla tych wszystkich, którzy nie bardzo się orientują o co chodzi. Mowa o "Marsjaninie" Andy'ego Weira, na podstawie którego powstał scenariusz do filmu o tym samym tytule. Premiera tej adaptacji miała miejsce jakiś miesiąc temu, jednak samą powieść miałam na swojej liście "do przeczytania" już od jakiegoś czasu. Ogólnie rzecz biorąc rzeczy się dzieją, a szum medialny rośnie wokół zagadnienia i szczerze przyznam, nie bez powodu.

Okładka i bardzo depresyjny napis na niej. Zupełnie nie oddający ducha powieści.

wtorek, 6 października 2015

Wielka ucieczka i niedocenione komiksy, czyli komputerowy pryzmat na MFKiG

Łódź jaka jest każdy widzi i w sumie nie warto do tego nawiązywać. Bywa kiepsko zarówno pod względem wizualnym jak i tym zwyczajnym, ludzkim. Nie mniej jednak, mimo całej swojej sympatii i sentymentu do Kielc, jestem w stanie wymienić mnóstwo powodów, które pokażą dlaczego nieraz lepiej w niej mieszkać, niż w mym rodzinnym mieście. Wśród nich na pierwszy plan wysuwają się wszelkiego rodzaju eventy, jakich nie spotkacie w sercu Gór Świętokrzyskich. Naprawdę kocham ciszę i spokój swoich rodzinnych stron, ale czasami chciałabym, żeby coś się tam jednak działo. A w Łodzi się dzieje. I to na upartego co tydzień. Ostatnio pisałam Wam relację z Kapitularzu, z którego wyniosłabym więcej (np. komputer czy rzutnik), gdyby nie przeziębienie. Teraz, w pełni władz ciała (bo raczej nie umysłowych), mogłam się bawić na największej imprezie komiksowo-game'owej w Polsce. W miniony weekend na Atlas Arenie w Łodzi odbył się XXVI Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier, który przez te dwa dni odwiedziło tysiące osób.

W tym roku uczestnicy dostawali bardzo fajne, pamiątkowe bilety. Chyba trzeba będzie założyć jakiś album na takie rzeczy czy coś.