wtorek, 9 czerwca 2015

Potężne bliźnięta z Posępnego Czerepu, czyli He-Man i She-Ra znowu razem

Miałam okazję urodzić się w czasach, kiedy w telewizji nadawano naprawdę świetne bajki, a coś takiego jak "Wieczorynka" czy niedzielne "Walt Disney Przedstawia" nie wywoływało zdziwienia na twarzach najmłodszych. Pamiętacie "Brygadę RR", "Gumisie", "Smerfy", "Muminki" albo prześwietne animacje z Polonii jak "YattaMan" czy "Generał Daimos"? Jeśli tak, to doskonale zdajecie sobie sprawę, że wymienione tytuły stanowią tylko ułamek tego, co się za dzieciaka oglądało. Myszka Miki może była wtedy bardziej płaska, ale nie traktowała młodych widzów jak skończonych idiotów. Z tych właśnie pięknych czasów pochodzi He-Man - Najpotężniejszy Człowiek we Wszechświecie, dopakowany do granic możliwości magicznymi potionami. Jeśli nie dane było Wam śledzić jego przygód na ekranach telewizorów, to na pewno znacie go licznych internetowych memów czy z jednego szalonego filmiku. Jakby nie patrzeć postać ikona, która odcisnęła się w pamięci całego pokolenia. Okazuje się, że książę Adam (jakby ktoś nie wiedział to alter ego He-Mana), nie jest jedynym człowiekiem obdarzonym mocą Posępnego Czerepu. Jest jeszcze Adora, jego siostra bliźniaczka. Razem dorobili się filmu, który miał przedstawić She-Rę młodym telewidzom - "The Secret of the Sword".


Tak dla przypomnienia. I ostrzegam, dalsza część wpisu zawiera spoilery. Film pochodzi z 1985 roku, więc mieliście 30 lat, żeby go obejrzeć.

Pewnej nocy Czarodziejka urzędująca w Zamku Posępnego Czerepu śni o parowanym przed laty niemowlęciu. Moc Posępnego Czerepu nagle się przebudziła i szuka tej, której miała być przeznaczona. Książę Adam (aka He-Man) zostaje wysłany do innego wymiaru, żeby ją odnaleźć i wręczyć jej miecz, zaskakująco podobny do jego własnego. Jedyną różnicą jest wielki kamień szlachetny osadzony w rękojeści. Choć Czarodziejka zdaje się wiedzieć wszystko o tajemniczej kobiecie, nie zdradza swojemu podopiecznemu żadnych szczegółów, sugerując że miecz go poprowadzi. Facet ma szczęście, ponieważ międzywymiarowy portal wyrzuca go na uroczej łączce, zamiast, chociażby w niekończącej się rozpadlinie, ale kto by się doszukiwał żelaznej, racjonalnej logiki w bajce dla dzieci. Słowo "magia"" wyjaśnia wszystko. Z wrodzonym sobie urokiem He-Man wplątuje się w miejscową rebelię, a otrzymany od Czarodziejki miecz prowadzi go wprost do Adory, będącej kapitanem oddziałów głównego antagonisty - Hordaka. I dopiero wtedy zaczyna robić się ciekawie.

Pierwszym co rzuca się w oczy jest błędny opis fabuły, który możemy znaleźć na Filmwebie. Przede wszystkim Adora nie jest kapitanem Sił Zbrojnych Eterni (co wyjaśnię kawałek dalej), nie straciła pamięci, bo jak mogła pamiętać dom, z którego została porwana jako niemowlę i jak miała "ponownie" nauczyć się korzystać z miecza, skoro nigdy wcześniej nie trzymała go nawet w rękach. Coś mi się zdaje, że piszący te słowa na oczy nie widział filmu, a jeśli tak, to go nie zrozumiał, co również za dobrze o nim nie świadczy. Poza tym autor na wstępie zdradza najważniejszy zwrot akcji w filmie. Nic tylko zgłosić do usunięcia. Fabuła zdradza to dopiero w połowie seansu, a znikome rodzinne podobieństwo nie pozwala się wcześniej tego domyśleć. Dzięki Ci Filmwebie za to bardzo. Po drugie, twórcy wykazali się znikomą kreatywnością w tworzeniu nazw. Adam pochodzi z Eternii, a Adora mieszka na Etherii (ja wiem, że to jedna literka, ale robi różnicę). Hordak dowodzi oddziałami Hordy, pięknolicy łucznik ma na imię Bow, a prawowitą władczynią Etherii jest Agnela - czarodziejka o anielskich skrzydłach. Chociaż Kowl - uroczy stworek będący połączeniem misia koala i sowy naprawdę mnie urzekł. 


Bliźnięta tak?


O ile moce He-Mana zna każdy, kto spotkał się z tą postacią, o tyle She-Ra jakoś zatarła się w ludzkiej pamięci. A szkoda, ponieważ pod wieloma względami wydaje się być potężniejsza od swojego brata. Po wezwaniu "Honoru Posępnego Czerepu", magicznym przedłużaniu włosów i bajecznie kolorowej transformacji przywodzącej na myśl Czarodziejkę z Księżyca, dysponuje tą samą nadludzką siłą co jej bliźniak. Jakby tego było mało, potrafi telepatycznie komunikować się ze zwierzętami i leczyć nawet śmiertelne rany! No rzesz, czy ktoś w ogóle pamięta, żeby He-Man robił coś takiego? Do tego lata na tęczowoskrzydłym alicornie (lub pegacornie internet różnie określa połączenie pegaza i jednorożca). Pewnym potwierdzeniem tak dużych mocy She-Ry może być fakt, że Hordak jest gorszym przeciwnikiem niż Szkieletor. Dlaczego? Ponieważ Czaszkogłowy był tylko jego uczniem, który mimo wszystko nie jest w stanie przewyższyć swego mistrza.

Sama animacja jest niezwykle prosta, wręcz znajoma. Świat w niej pokazany zarówno dysponuje niesamowitymi zdobyczami techniki, jak i nie pozwala nam zapomnieć o wszechobecnej magii. Widać jednak, że to antagoniści najbardziej czerpią z technologicznych nowinek, które mimo wszystko nie sprawdzają się w starciu z czarami. Poza tym moim zdaniem film ma świetną ścieżkę dźwiękową, z jedynym słusznym odgłosem strzału z laserów. W angielskiej wersji językowej zarówno Adam jak i Cringer mają cudownie zniewieściałe i wylęknione głosy. Co prawda fabuła wygląda tak, jakby ktoś połączył ze sobą kilka krótszych odcinków, ale zrobił to na tyle sprawnie, że dostrzegamy to tylko przez to, iż możemy wyróżnić chyba ze cztery punkty kulminacyjne. Akcja w przypadku produkcji z góry szykowanych na półtora godzinny seans rozkłada się nieco inaczej. A i nie mogę też zapomnieć o końcowej scenie zadającej kłam stwierdzeniu "Chłopaki nie płaczą". Aż sama się wzruszyłam.


Jakby ktoś nie widział tego filmiku ;)

Ogólnie rzecz biorąc, podczas oglądania bawiłam się zaskakująco dobrze. Na pewno dużo lepiej niż na filmie, o którym pisałam już jakiś czas temu (O filmie, który ma tę moc). Może dlatego, że animacjom skierowanym do dzieci więcej się wybacza, a może dlatego, iż to naprawdę niezła produkcja. Użytkownicy portalu IMDb przyznali jej aż siedem gwiazdek, więc w sumie warto poświęci te półtorej godziny, żeby dowiedzieć się za co i dlaczego. Ja Was mogę zapewnić, że nie zmarnujecie tego czasu. 

4 komentarze:

  1. Ojej. Wiesz, że nigdy tego nie oglądałam?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I po to właśnie są tego typu posty :) Żeby przypominać stare animacje i zachęcać do nadrabiania zaległości :)

      Usuń
  2. Oj... Na "wieczorynkę" to się czekało... celebrowało ten czas. Też pamiętam, a He-Mana darzę sympatią szczególną. To był w sumie taki pierwszy heroic fantasy jakie widziałem. Co ciekawe He-Man pochodzi z firmy Mattel, a ta zawsze traktowała trochę po macoszemu swoje animacje (przynajmniej kiedyś) stąd ta prosta kreska o której piszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ważne jak dobra była zabawa, z wybiciem pory na wieczorynkę szybciutko wracało się do domu. A i rodzicom łatwiej było nas zebrać, krzycząc przez okno "Bajka!". Potem na dwór się już nie wychodziło. Ech, co za wspomnienia :) nie to co teraz...

      Usuń