poniedziałek, 18 grudnia 2017

Fantastycznie chłodna prasówka - Fantom nr 3/2017

Grudzień w pełni, przygotowania do świąt ruszają pełną parą, a Mróz zamiast siedzieć i lepić uszka, przerzuca kolejne strony i chłonie wszystko, co nie jest wypocinami początkujących autorów. Nie zrozumcie mnie źle, wśród tych fantazmatycznych tekstów było kilka naprawdę dobrych opowiadań, ale... Ale nie wszystkie takie były. Człowiek wówczas aż rwał się do czytania czegoś innego. Ba, nawet samą fantastykę trzeba było odstawić na trochę. Ale po krótkim detoksie "Historią pszczół" od Hadynki, poczułam się znacznie lepiej. Dzięki temu teraz zwarta i gotowa mogę zabrać się do zaległej pracy. Choć ciężko nazywać pracą coś, co sprawia mi aż taką frajdę.
Zdjęcie całej okładki gdzieś już u mnie było, więc pozwoliłam sobie teraz wyszczególnić temat.

Trzeci numer Fantomu został poświęcony turbosłowianom i historii Wielkiej Lechii, czyli alternatywnej historii Słowian czy też, jak kto woli, legendarnych początków państwa Polan. Ten jakże fascynujący motyw przybliża nam w swoim tekście redaktor naczelny magazynu - Adam Podlewski. Swoją drogą zgadzam się z twierdzeniem, że przeinaczenie przeszłości w ten a nie inny sposób, stanowi niezwykle pomysłogenne podłoże. Jednakowoż, by wszystko wyszło dobrze, przydałoby się znać historię właściwą w stopniu nieco większym niż zapewnia to nauka w liceum. Nie mniej myślę, że warto to rozważyć jako inspirację, a także motywację w pogłębianiu wiedzy. I to własnie one, choć może nie w tak intensywnym wydaniu, przyświecały autorom opowiadań tego numeru.

"Pociąg do Lechii" Aleksandry Cebo jest bardzo fajnym i, jakby na to nie patrzeć, dość realnym szortem. Oczywiście, jeśli założylibyśmy istnienie Wielkiej Lechii i podróży w czasie. Tak łatwo sobie wyobrazić wojujących sebixów przekonanych o swej historycznej wielkości, których nie naprostują nawet namacalne dowody. Bo wszystko to spisek, kłamstwo i fatamorgana! A gdyby zestawić ich jeszcze z płaskoziemcami... Przepis na szaloną komedię gotowy. "O czym szumią drzewa" Krzysztofa Kochańskiego to z kolei zaskakująca opowieść poprowadzona z perspektywy Zagajnika. Zamiast skupiać się na relacjach człowiek-przyroda, autor w bardzo subtelny sposób ujawnia nam świat po katastrofie, która zmieniła wiele nie tylko w życiu Homo Sapiens. Co ciekawsze, drzewa, mimo że obdarzone wolą i mobilnością, nie są wolne od zupełnie ludzkich przywar. Jest to zdecydowanie jeden z lepszych tekstów tego numeru.
Drzewa, wszędzie drzewa. I kubeczki :)

Tym jednak, który najbardziej przypadł mi do gustu jest "Żmijowa ziemia" Anny Łagan. W jej historii słowiańskość miesza się ze starymi legendami rodem z kronik Wincentego Kadłubka. Mamy w niej zarówno Wandę, Kraka i ubitego smoka (niejednego), ale także magię, żmije i kapłańskie rytuały bardziej przywodzące na myśl pogańskie obrzędy niż chrześcijańskie msze. Ponadto autorka zrywa ze schematem damy w opresji, ale też nie przekształca jej w chodzącego babo-chłopa czy wyzwoloną seks-wojowniczkę. Jej Wanda-władczyni jest silna, zdecydowana, ale równocześnie niesamowicie kobieca. Muszę przyznać, że właśnie to, w połączeniu z nietuzinkowym zakończeniem, pozwoliło mi na autentyczne uwielbienie tekstu. Z kolei mam niemałą zagwozdkę z opowiadaniem Huberta Olkowskiego "Zmyślny". Swojski łowca potworów zostaje wmanewrowany w nim w zabójstwo słowiańskiego boga. W trakcie czytania miałam wrażenie lekkiego zaburzenia proporcji w fabule. Część wprowadzająca, budująca napięcie wydaje się być nieco zbyt długa, a punkt kulminacyjny, zawiązanie akcji przeprowadzone jak na mój gust odrobinę za szybko, co wywołało wrażenie urwania tekstu. Poza tym nie mam do czego się przyczepić.

Reszta magazynu wywołuje u mnie pewien stopień konsternacji, ponieważ zajmują ją w głównej mierze wywiady. Oczywiście dobrze było poznać redaktorski punkt widzenia w wydawaniu książek (Joanna Mika), a także poznać nową autorkę, do której prozy prawdopodobnie zajrzę (Paulina Hendel), ale jak na mój gust było ich zbyt dużo. Zwyczajnie brakło mi jakiegoś ciekawego felietonu czy kolejnego artykułu. Kiedy dokopałam się w końcu do "Fantastyki arabskiej" Blanki Katarzyny Dżugaj, na dzień dobry przeczytałam go ze dwa razy, chłonąc każdą egzotyczną informację, jaką autorka zechciała się podzielić.
Oj przeczytałabym niektóre opisane tu książki, oj czytałabym.

Dlatego w zasadzie nie wiem, co powiedzieć o trzecim numerze Fantomu. Poruszony w nim temat był ciekawy, opowiadania naprawdę fajne, klimatyczne i czytliwe. Wywiadów czepiam się w zasadzie tylko dlatego, że było ich za dużo, a ja zwyczajnie cierpię na niedosyt dobrych, fantastycznych artykułów. I chyba tego właśnie najbardziej oczekuję od magazynów tego typu: by prócz przygód związanych z bajecznymi fabułami dostarczyły mi też wiedzy, choć dzieleniem się spostrzeżeniami na okołofantastyczne tematy też bym nie pogardziła. I tego najbardziej brakło mi w trzecim numerze "Fantomu". Tymczasem czwarty już się czyta. Zobaczymy, czy sytuacja w nim się poprawiła, czy mam wyglądać piątego w celu poprawienia nastroju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz