Już jutro w Poznaniu rusza kolejna edycja Polconu. Oprócz zwyczajowych atrakcji konwentowych jak panele, gry czy spotkania z ulubionymi autorami, wszystkich fanów fantastyki czeka ogłoszenie laureatów Nagrody Fandomu Polskiego, za najlepsze opowiadanie i powieść, jakie wydano w 2014 roku. Tegoroczne nominacje w kategorii "Powieść" naprawdę mnie zaskoczyły. Nie dość, że znałam trzy z sześciu nominowanych pozycji, to jeszcze dwie z nich sama recenzowałam! Na liście znalazły się więc:
"Forta" Michała Cholewy (wyd. Warbook)
"Chłopcy 3. Zguba" Jakuba Ćwieka (wyd. Sine Qua Non)
"Czarny Wygon. Bisy II" Stefana Dardy (wyd. Videograf)
"Nomen Omen" Marty Kisiel (wyd. Uroboros)
"Biała reduta. Tom 1" Tomasza Kołodziejczaka (wyd. Fabryka Słów)
oraz
"Pokój Światów" Pawła Majki (wyd. Genius Creation)
Doskonale pamiętam, jak rozpływałam się w zachwytach nad humorem i nietuzinkowością "Nomen Omen" oraz przyjemnością, jaką niosło dla mnie czytanie tej powieści. Jednak, mimo całej swojej sympatii dla pani Marty i jej twórczości, moim zdaniem nagroda powinna powędrować do Pawła Majki. "Pokój światów" jest jedną z najlepszych książek jakie czytałam od dłuższego czasu. W świetle ostatnich nowinek możecie zarzucić mi brak obiektywizmu, ale w takim razie przeczytajcie książkę. Sami przekonacie się, ile w tym prawdy.
Choć nie mogę być na tegorocznym Polconie, z niecierpliwością oczekuje na ogłoszenie wyników.
Wzorem roku poprzedniego, organizatorzy udostępnili ebooka ze wszystkimi opowiadaniami nominowanymi do Zajdla. Możecie go także pobrać zupełnie za darmo z ich strony, a tym samym wyrobić sobie własne zdanie na temat tego, które z nich powinno zostać nagrodzone. Wiem, że nieco późno zabrałam się za opiniowanie poszczególnych historii, ale sami rozumiecie, urlop miałam. W każdym razie, na liście nominowanych opowiadań znalazły się:
"Kre(jz)olka" – Krystyny Chodorowskiej (Nowa Fantastyka 3/2014, Prószyński Media)
"Nika" i "Rowerzysta"– Stefana Dardy (Opowiem ci mroczną historię, Videograf SA)
"Teleturniej" – Doroty Dziedzic-Chojnackiej (Fahrenheit 07.07.2014)
"Sztuka porozumienia" – Anny Kańtoch (Światy równoległe, Solaris)
oraz
"Daję życie, biorę śmierć" – Marty Krajewskiej (Nowa Fantastyka 10/2014, Prószyński Media)
Tym co mnie najbardziej cieszy, jest brak postapokaliptycznych wizji zdegenerowanego świata przyszłości, jakie przodowały w zeszłorocznym zbiorku. W żadnej mierze nie napawały one optymizmem. Obecne wydanie zdecydowanie bardziej przypadło mi do gustu, zarówno pod względem różnorodności historii, jak i tematyki.
"Kre(jz)olka"
W zasadzie nie bardzo wiem jak się zabrać do tej opowieści. Przedstawia ona wycinek z życia młodej tłumaczki, żyjącej w bliżej nieokreślonej przyszłości, wraz ze wspomnieniami z jej dzieciństwa i trudami utrzymania się na prestiżowej uczelni. I tyle. Oczywiście zachwyciłam się etymologicznymi fragmentami, wyjaśniającymi pochodzenie niektórych słów i subtelnymi aluzjami do czasów dzisiejszych. Do tego autorka poruszyła dość ważny, pod względem kulturowym, temat języka internetowego i potencjalnych zagrożeń (czy też ich braku), dla języka mówionego. Jednak gdzieś w trakcie czytania pojawił mi się zgrzyt, w odczuciu bardzo podobny do wrażenia jakie wywarł na mnie "Człowiek nieciągły'' - ubiegłoroczny laureat Zajdla. Nie mogłam przestać się zastanawiać, gdzie w tym wszystkim zgubiła się fantastyka i jak opowiadanie tak do bólu współczesne i rzeczywiste znalazło się w tym zbiorku? Nie mam nic do zarzucenia historii, która jest naprawdę kawałkiem świetnej roboty, zarówno pisarskiej, jak i lingwistycznej, ale mam nieodparte wrażenie, że ma ono silny związek z kompleksem fantastyki polskiej związanym z jej przynależnością do literatury popularnej a nie wysokiej. Co za tym idzie, jest to moja murowana kandydatka do zwycięstwa.
"Nika" i "Rowerzysta"
Pozwoliłam sobie połączyć opinię o tych dwóch tekstach autorstwa Stefana Dardy, ze względu na to, że zarówno pod względem językowym i fabularnym, są bardzo podobnie zbudowane. Pierwszy opowiada o tajemniczej śmierci młodej dziewczyny i stopniowym odkrywaniu rodzinnych tajemnic i miejscowych legend. Drugi zaś mówi o wypadku tytułowego rowerzysty oraz przemyśleniach zamieszanego w to prokuratora. Jednak w żadnym z tych opowiadań nic nie jest takie, jakie mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Elementy grozy i niezwykłości zostały wprowadzone bardzo subtelnie z bardzo umiejętnie budowanym nastrojem. Stopniowo wzrastające niepewność i niepokój, nagle zmieniają w przerażenie, które nie mija wraz z końcem czytania. Zdecydowanie nie polecam jako lektura do poduszki, chyba że naprawdę lubicie się bać. Nieco bardziej podobała mi się "Nika" niż "Rowerzysta", choć może to wynikać z faktu, że końcowy odbiór tego drugiego zepsuło urwane (chyba) w samym środku ostatnie zadanie opowieść. Tak się zwyczajnie czytelnikowi nie robi.
"Teleturniej"
To chyba jedno z bardziej absurdalnych (co nie znaczy, że złych) opowiadań, które miałam okazję przeczytać. Daleka przyszłość, w której kolejne próby pobicia rekordów oglądalności spowodowały powstanie niedorzecznych i brutalnych widowisk udających tylko teleturnieje. Niby istniały jakieś regulaminy, ale tak po prawdzie wszystko, co mogło przyciągnąć widza i spodobało się producentom, było dozwolone. Gdzieś między czasie przewija się równie irracjonalna historia narratorki tego opowiadania - Mei, będącej członkinią drużyny niepokonanych Superchampionów. Jednak ta cała, momentami koszmarnie głupia fabuła ma swój wyższy cel, o którym opowie Wam już sama bohaterka, jeśli doczytacie "Teleturniej" do końca. Ja sama miałam dość mieszane uczucia w trakcie czytania. Z jednej strony podobało mi się wytknięcie obłudy telewizyjnych show, a z drugiej czułam się zagubiona w tym świecie, który nie dość, że absurdalny, był też zupełnie inny od mojego.
"Sztuka porozumienia"
Ta historia już od samego początku pozytywnie zaskoczyła mnie klasycznym klimatem rodem z filmów noir. Kiepsko prosperujący detektyw, który nie zawsze przestrzega prawa, dostaje zlecenie od pięknej femme fatale i tym samym wplątuje się w pewną pokrętną intrygę. Wszystko to zostało umieszczone w realiach bardzo odległej przyszłości, gdzie ludzkość nawiązała kontakt z niejedną już cywilizacją pozaziemską. Jednak obce rasy były tak odmienne, że komunikacja niemal wykraczała poza zdolności człowieka. Naprawdę pochłaniałam kolejne zdania z niemałym zaangażowaniem, nie mogąc się doczekać wyjaśnienia wszystkich tajemnic. I niestety w tym momencie się zawiodłam. Moim zdaniem zbyt wiele pytań autorka pozostawiła bez odpowiedzi. Rozumiem, że trzeba pozostawić czytelnikowi pole do własnych przemyśleń, ale tak zostawić i uciąć w najciekawszym momencie? Aż mi się przykro zrobiło, ponieważ to opowiadanie miało szansę stać się moim ulubionym tekstem w całym zbiorku, a tak jest świetne, tylko że nie skończone.
"Daję życie, biorę śmierć"
Tytuł "opowiadania, które najbardziej przypadło mi do gustu" zdobywa natomiast tekst Marty Krajewskiej, przenoszący nas do czasów "kiedy Słońce było bogiem". W początkowo sielankowy obraz rodziny wkrada się tragedia. Matka umiera przy porodzie, osieracając dwójkę dzieci. Jednak jej miłość nie pozwala jej odejść tak do końca. Muszę przyznać, że uwielbiam historie wykorzystujące prastare, słowiańskie wierzenia, tym bardziej, gdy stanowią one integralną część opowieści, a nie tylko robią za tło. Ogólne założenie fabularne było dość proste i mało wymagające, ale tym co nadało temu tekstowi niezastąpiony klimat, było wkomponowanie w niego obrzędów, które choć mogły wydawać się swojskie, były obce dla nas jako czytelników. Dlatego też, gdybym to ja miała przyznawać nagrodę, wręczyłabym ją pani Marcie.
Podsumowując, w ogólnym odczuciu tegoroczna edycja wypada dużo lepiej. Bądźmy jednak precyzyjniejsi - zwyczajnie bardziej przypadła mi do gustu. I choć serce każe wybrać na zwycięzce inną osobę, rozum poparty przeczuciem sugeruje, że laur zwycięzcy przypadnie Krystynie Chodorowskiej za "Kre(jz)olkę". Ale o tym, czy miałam racje, przekonamy się dopiero jutro. A jak Wy myślicie? Kto wygra?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz