Witam wszystkich po mniej lub bardziej niezamierzonej przerwie, której powód był jeden: zwyczajnie przestałam wyrabiać. Jak dobrze wiecie, jestem w trakcie remontowania swojego wymarzonego mieszkanka, i coś nas z Lubym podkusiło, że damy radę sami. I w sumie wszystko byłoby dobrze, gdyby nie mój obiecany majowy urlop nie odszedł w niebyt. Niby nic takiego. Mogłam przecież ciągnąć rzeczy po pracy i tak robiłam, bo innego wyjścia nie było. Tylko że czas "po pracy" był moim recenzencko-pisarskim czasem, który raptem skurczył się do kilkunastu minut dziennie. Nieraz wyrwanych, zmęczonych czy wkurzonych, ale zawsze. W maju jeszcze udawałam, że daje radę. Dopinałam terminy, przyjmowałam na klatę połajanki redaktorów i prowadziłam bloga. Do tej pory nie wiem jak to zrobiłam, ale było ciężko. W czerwcu po prostu przestałam udawać, że walące się domino da się jeszcze powstrzymać. Zwyczajnie nie miałam już na to siły. Potrzebowałam wytchnienia. Od wszystkiego. Dziś już mogę pisać bez zgrzytania zębami, więc dobrze zrobiłam. Ale znów czeka mnie odbudowywanie części rzeczy od nowa. A było już tak dobrze.
Wstawiam zdjęcie kota, bo mogę.
Miałam wyrobiony swój tryb pisarsko-czytelniczy. Fakt, napięty, ale wyrabiałam się ze wszystkim. W momencie, kiedy zamiast pracy miał wejść remont, nie widziałam przeszkód w tym by go kontynuować w nieznacznie tylko okrojonej formie. Kiedy z duetu zrobił mi się trójkąt, poczułam się jak na tych wszystkich memach sugerujących wybór jedynie dwóch rzeczy. Sen jest dla słabych, co nie? W każdym razie wytchnienie było koniecznością, więc coś trzeba było odpuścić, więc wybacz mi mój kochany blogu, ale tylko Twoja redaktor nie złościła by się za zawalone terminy. Gorzej z wyrzutami sumienia, ale to już inna sprawa. I tu chciałabym przeprosić wydawnictwo Genius Creations, od którego dostałam pół półki książek czekających wciąż na zrecenzowanie. Nadrobię to! Obiecuję!
Oczywiście w tym rozgardiaszu zapomniałam o innej ważnej rzeczy: trzecich urodzinach Powiało Chłodem. Tak, tak moi drodzy. Już trzy lata stukam w klawisze, starając się namawiać Was do czytania dobrych rzeczy. Z planów jakie miałam odnośnie strony wizualnej bloga oczywiście nic nie wyszło, ani tym bardziej z wykupieniem własnej domeny i ogarnięciem tego bałaganu na stronie. Jednak skoro wciąż tu wchodzicie znaczy, że treści mają jednakowoż większe znaczenie. Czy coś się w ogóle zmieniło? Dla bloga jako takiego może nie koniecznie, ale dla mnie samej już tak. Usłyszałam naprawdę sporo miłych rzeczy odnośnie mojego recenzowania i poczułam zaufanie sporej ilości twórców, działające na zasadzie "Dajmy jej to do przeczytania, ona zrobi to dobrze", co muszę przyznać, daje poczucie wyróżnienia. Kurde no, czyli jednak znam się na tym co nieco. Jednym z ważniejszych wydarzeń, było otrzymanie zaproszenia do jury w konkursie Fantazmaty. I choć wiem, że pewnie szlag mnie trafi ze dwa razy przy co bardziej idiotycznych tekstach, na obecną chwilę mam niemałą frajdę z tego.
Taka tam zacna graficzka i link jakby ktoś chciał o konkursie poczytać
A właśnie. Byłabym zapomniała! Przecież w końcu ukazała się moja wyczekana papierowa publikacja! W ósmym Smokopolitan znajdziecie mój artykuł o smokach polskich. Ci z bardziej wtajemniczonych czytaczy zorientują się pewnie, że nawiązuje on do jednej z moich prelekcji konwentowych. Racja, ale udało mi się dotrzeć do kilku innych legend, o których jeszcze nie opowiadałam szerszej widowni, a znajdziecie je w samym tekście, więc ogólnie zapraszam.
Oczywiście mam też szalone plany na nadchodzące miesiące. Do końca czerwca planuję pozamykać wszystkie recenzenckie zobowiązania (zostało ich dosłownie kilka) i nie brać nowych, poświęcając czas mieszkaniu i blogowi. Tak więc cały lipiec upłynie pod hasłem "Projekt Jagacon". W ostatni weekend lipca w Miedzianej Górze odbędzie się zjazd fanów fantastyki, w którego tworzenie jestem zaangażowana. Wraz z nim czeka mnie przeprowadzenie kilku spotkań autorskich z zaproszonymi pisarzami, a co za tym idzie, muszę pilnie nadrobić pewne zaległości w lekturze, jakże niezbędne do ich właściwego ogarnięcia. Dlatego też, łącząc przyjemne z pożytecznym, planuję Wam o nich napisać. Na sierpień natomiast zaplanowałam sobie "Projekt GC", czyli nie mniej ni więcej jak ogarniecie tych wszystkich książek, jakie dostałam od Genius Creations. Ja naprawdę mam wyrzuty sumienie z powodu braku czasu na ich przeczytanie...
Jedne z książek, które wciąż czekają na przeczytanie. Kajam się.
Stałym postanowieniem jest lepsze dbanie o profil TwarzoKsiążkowy Powiało Chłodem i może próba ogarnięcia Istagrama. Chociaż z moim zapędem do robienia i publikowania zdjęć to wszystko może spalić na panewce. A i jeszcze trzeba znaleźć gdzieś chwilę na zajdlowską antologię, czyli ebook z opowiadaniami w tym roku nominowanymi do Zajdla. Jak nigdy większość z nich znam, ale słów kilka wypada napisać. Do września mam nadzieję, że wszystko mi się już mniej więcej ustabilizuje i wrócę do trybu recenzenckiego sprzed remontu. O ile świat nie postanowi znów ze mnie zakpić. W każdym razie dalszych, bardziej sprecyzowanych planów nie mam. Zobaczymy jak to będzie.
Ale, żeby nie było, że cały wpis tylko marudzę, przygotowałam niespodziankę dla wiernych czytelników (tych uparciuchów, którzy dotarli do samego końca tego wpisu). Ogłaszam konkurs. Malutki, cichutki, bez zbędnych ozdób i informacji, ale chcę uczcić jakoś trzylecie bloga (i 250 lajków na TwarzoKsiążce). Zasady są bajecznie proste: musicie do końca tego miesiąca (to jest do północy 30 czerwca) w komentarzu pod tym postem napisać, który z moich tekstów jest waszym ulubionym (pełny tytuł) i odpowiedź uzasadnić w kilku zgrabnych zdaniach. I oczywiście zostawić jakiś kontakt do siebie (najlepiej adres mailowy). Tyle, żadnego lajkowania, udostępniania, wysyłania informacji w świat. Jeśli śledzisz bloga na bieżąco zasługujesz by odwdzięczyć Ci się bez zbędnych ceregieli. Nagrodą jest gustowna, powiało-chłodna filiżanka, ręcznie malowana przeze mnie (zdjęcia poniżej). Jeśli znajdę chwilę czasu, a jakieś wpisy spodobają mi się tak bardzo, że nie będę umiała wybrać, to zrobię drugą. A co! Tak więc trzymajcie za mnie kciuki i do klawiatur!
Dwie strony jednej filiżanki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz