piątek, 25 września 2015

Historia pewnej smoczej miłości, czyli opowieść o starych bohaterach

Wszystko ma swój początek. Wszechświat zaczął się od Wielkiego Wybuchu, nauka od pierwszego dnia w szkole, a dorosłe życie od samodzielnie zapłaconego rachunku. Tak i moja fascynacja smokami od czegoś się zaczęła. Kiedy jeszcze byłam w gimnazjum, (czyli tak dawno, że nawet najstarsi górale nie pamiętają) wpisując w wyszukiwarkę hasło "smoki" pierwszym co wyskakiwało był link do Smoczych Stron - jednego ze starszych, polskich smokologicznych portali. Dziś to tylko martwa stronka, której ostatnia aktualizacja miała miejsce ponad 10 lat temu, ale wówczas była na tyle niesamowita, że zasiała we mnie coś, co potem wykiełkowało z niesłychaną intensywnością. Tak zastanawiając się nad tą kwestią z perspektywy czasu, wydaje mi się, ze gdybym nie trafiła na tę książkę, nic by się tak naprawdę nie rozpoczęło. Jednak ślepy los w postaci kolegi z liceum pożył mi ją ze słowami "Masz, od tego powinnaś zacząć", a zdanie to z czasem stało się proroctwem, które zapoczątkowało wiele zmian.

Chyba każdy ma taką książkę, która coś zmieniła w jego życiu. Ja mam takich całkiem sporo, ale o tej jeszcze nie pisałam.

Huma Dragonbane jest młodym, solamnijskim rycerzem - bractwa założonego przez samego boga dobra Paladine'a i jego dwóch bliźniaczych synów. Należy do zakonu Rycerzy Korony - najmniej znaczącego, obok Miecza i Róży, z zakonu rycerskiego. Choć w sumie powinien się cieszyć, że choć to mu się udało. Jego wątpliwe pochodzenie, o którym mogła zaświadczyć jedynie jego matka, nie podoba się wielu wojownikom czystej krwi, ze szlachectwem w genach. Jednak Huma jest uparty i wytrwały, choć ciągle wątpi w sens swojej przynależności do rycerstwa. Taki Bennett, nie dość że jest bratankiem Wielkiego Mistrza, to jeszcze zna na pamięć każdą linijkę kodeksu i jest wręcz idealnym wojownikiem, szczególnie ze swym niemal królewskim pochodzeniem. Ale nie czas na spory, ponieważ hordy Takhisis - królowej zła - kawałek po kawałku zdobywają Solamnię, a gdy padnie twierdza Vingaard, nic już nie stanie jej na przeszkodzie w panowaniu nad całym Ansalonem. Huma tym czasem czyni wszystko, co w jego mniemaniu jest zgodne z naukami Paladine'a, i jako jeden z nielicznych, prawdziwie wierzy w swojego patrona. Złośliwy, czy też szczęśliwy los stawia mu na drodze Gwynteh, która zawsze zdaje się wiedzieć więcej niż mówi i skrywać pewną tajemnicę...

"Legenda o Humie" to wydana w 1988 roku (w Polsce 1995) powieść heroic fantasy należąca do świata DragonLance, stworzonego przez duet pisarski: Margaret Weis i Tracy'ego Hickmana. Klasyczna seria, w której drużyna zaczyna swoje przygody w gospodzie, ma około 8-9 książek (zależy jak liczyć), jednak świat Smoczej Lancy jest dużo, dużo większy i tworzony przez różnych autorów. Pierwszy tom serii Bohaterowie stworzył Richard Knaak, by opowiedzieć historię, bohaterowie głównej sagi, znają jedynie z legend. I to właśnie stworzył. Na poły legendarną, na poły epicką opowieść o bohaterstwie, honorze, przyjaźni i tym, żeby w czasach nawet największych niepokojów postępować słusznie.


Takhisis. Królowa Ciemności, pięciogłowa smoczyca barwy wszystkich smoków i żadnego.

Dziś już takich powieści się nie pisze. Schemat, w którym mag, rycerz i spółka ruszają ratować świat jest tak dobrze wszystkim znany, że mało kto chce o nim czytać. A jednak, nawet po latach od pierwszego razu, z przyjemnością do niej wróciłam. Czyżby to był tylko sentyment? A może to przez niemal naiwnego w swej dobroci Humę, który dzięki swej niezachwianej wierze staje się wybrańcem boga? A może przez Magiusa, który mimo arogancji, pychy i buty jaką darzy cały świat, jest jednak dobrym, choć wymagającym przyjacielem? A może to przez Kaza, przez jego wieczne wybuch złości, niepowstrzymaną agresję i chęć walki, który ma jednak w sobie więcej honoru niż całe solamnijskie rycerstwo? A może w końcu przez Gwyneth, piękną i silną Gwyneth, która mając niemal wszystko co można chcieć, nie może dostać tego, czego najbardziej pragnie? Naprawdę nie wiem czemu wciąż uwielbiam tę książkę, mimo że język jest nieco przestarzały, opisy proste aż do bólu, a fabuła jasna i przewidywalna. A jednak siedzę i czytam, choć wiem co za zakrętem spotka Humę, nigdy nie krzyczę do siebie "Nie idź tam!", bo taka jest jego powinność.

Świat nie jest czarno-biały. Nic nie jest do końca takim, jakie się wydaje, a ludzie są przeważnie szarzy. Trochę źli, trochę dobrzy i z każdym fragmentem swej natury muszą walczyć kierując się w jedną czy w drugą stronę. I tacy bohaterowie są na czasie, bohaterowie bardziej ludzcy przez posiadanie swej złej, niedoskonałej części, której muszą stawiać czoła dla wyższego dobra. Są niejednoznaczni, balansują na granicy prawa, stając się nie raz bardziej bezwzględni niż ich przeciwnicy. Czy trzeba daleko szukać? Batman, Dardevil, Iron Man... Jak niewiele brakuje im żeby przekroczyć granicę w słusznej jednak sprawie. I za to ich lubimy. Za ten swoisty dynamizm nieprzewidywalności, jednak... Czasem czegoś brakuje. Brakuje im czystej, zwykłej, codziennej ludzkiej dobroci. Huma też nie jest ideałem, ale nie pociągają go metody jego wrogów. Powiedzielibyśmy, że bez boskiej interwencji nie osiągnął by niczego, ale na cóż by się ona zdała, gdyby nie choć jeden rycerz, który prawdziwie wierzył i zamiast uparcie stosować się do skostniałych tradycji, interpretował kodeks wedle własnego serca.


I jedna ładna, zagraniczna okładka.

Wielu z Was Huma może wydawać się głupi, a moje słowa naiwne i pretensjonalne, ale czy wierzyć w bohatera, który zamiast ślepo słuchać rozkazów czy też balansować na granicy porządku i bezprawia, po prostu sam w sobie wie, co jest słuszne? Czy wśród tych licznych plam szarości, jedna jaśniejąca bielą plamka nie jest promykiem nadziei? Pewne wartości są uniwersalne, nie ważne w książce fantasy czy w prawdziwym życiu. I choć to mało popularne stwierdzenie, czasami potrzeba wierzyć, że dobro zwycięży zło i ta książka pozwala w to wierzyć. Choć przez tę chwilę, jaką potrzeba na jej przeczytanie.

6 komentarzy:

  1. Bardzo dobry artykuł! Przyjemnie się czyta, zgrabnie przeskakujesz z wątku na wątek i odpowiadasz na głównie nasuwające się pytania! "Czysto" dobry bohater nie jest też wcale taki zły! W dzisiejszych czasach gdzie jesteśmy zalewani postaciami z wewnętrznymi konfliktami może właśnie taki Huma będzie powiewem świeżości!
    Keep up the good work!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż dziwnie się czyta komplementy na temat swojego pisarstwa :) przywykłam, że moi czytelnicy zazwyczaj milczą, a ja piszę wierząc, że im się podoba, bo gdyby tak nie było, czy odwiedzaliby moją stronę. Nie mniej dziękuję i ciągle polecam się do czytania :)

      Usuń
  2. Miło słyszeć takie opowieści o początkach wielkiej pasji i o książkach, które były ważną cegiełką w czyimś życiu. Szkoda, że nie moge tego słuchać w fotelu przy herbacie w jakieś fajnej miejscówce. Ale już niedługo sobie posiedzimy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostrzegam, takie opowieści, gdy je zaprawić rumem czy inkszym alkoholem, potrafią trwać bardzo długo :P zupełnie jakbym starała się nasycić samą barwą swojego głosu... A z drugiej strony nigdy bym tego tak dobrze nie opowiedziała, jak potrafię napisać, więc może lepiej, że pojawiło się w takiej a nie innej formie :)

      Usuń
  3. Hej, piękna opowieść i naprawdę mnie zaciekawiłaś. :)
    Pozdrawiam ciepło ♥
    http://kochamczytack.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń