Dawno, dawno temu, tak dawno, że nawet najstarsi górale tego nie pamiętają, Mróz chciała być bibliotekarką. Oczywiście jako dziecko miałam takich planów wiele, począwszy na byciu nauczycielką, a na karierze linoskoczka i pracy w cyrku skończywszy. Choć muszę przyznać, że chęć zostania bibliotekarką trzymała mnie na tyle mocno, że nawet pomagałam wypożyczać książki w swojej szkolnej bibliotece. Niestety czasem rzeczywistość wali obuchem po łbie i dość szybko trzeba zacząć myśleć racjonalniej, rozsądniej i bardzo szybko dorosnąć. Ale sentyment pozostaje i praca bibliotekarza wciąż jawi mi się jako coś dziecięco-niezwykłego. Nie spotkałam co prawda w swoim życiu przesympatycznej pani (lub pana), którzy pokazaliby mi cudowny, czytelniczy świat, ale były przecież książki. One wystarczyły. I choć w dzisiejszych czasach ci strażnicy przybytków wiedzy są raczej gatunkiem wymierającym, to współczesna fantastyka znalazła doskonały sposób, by uhonorować ich szczególną rolę i ocalić od zapomnienia ten zawód.
Pierwszym Bibliotekarzem, który wysuwa się na sam początek listy właściwych skojarzeń, jest Flynn Carsen - bohater telewizyjnej trylogii The Librarian. Pasją Fylnna jest nieustanne zdobywanie i poszerzanie swej i tak już olbrzymiej wiedzy, przez co bywa nieco trudnym w obyciu samotnikiem. Jego życie zmienia się, gdy dostaję posadę w Nowojorskiej Bibliotece Publicznej i odkrywa, że to miejsce nie jest takim, jakie się wydaje. Zamiast katalogowania książek, jego zadaniem będzie odnajdywanie i ochrona obdarzonych niezwykłą mocą zabytków. W ciągu wszystkich trzech filmów obserwujemy jak nasz bohater zmienia się z wszystkowiedzącego fajtłapy w wojowniczego Bibliotekarza z krwi i kości, który ocalił cały świat niezliczoną ilość razy, choć wciąż pozostał bardzo samotny. Będąc swoistym połączeniem genialnego umysłu Sherlocka Holmesa i awanturniczego sposobu bycia Indiany Jonesa, Flynn Carsen zdobył sobie rzesze fanów na całym świecie, a sama seria doczekała się serialowej kontynuacji.
Na "czwartą" część sagi, fani musieli długo poczekać. Po "Klątwie kielicha Judasza" (osobiście mojej ulubionej części) pozostał pewien niedosyt. Sam Flynn stał się Bibliotekarzem niemal doskonałym, więc trudno było liczyć na kolejną ewolucję bohatera. Pomysł na kontynuację jednak wciąż tkwił w głowach twórców i rozrósł się tak niesamowicie, że w 2014 roku zafundowali nam "The Librarians", gdzie dostajemy aż trójkę pretendentów do bycia Bibliotekarzem (Bibliotekarką). Flynn, wyglądając jak roztrzepana wersja Doktora Who, staje się ich mentorem w walce przeciwko Bractwu Węża. Mimo kiczowych efektów specjalnych i baśniowo naiwnej fabuły (choć w tym momencie naprawdę nie wiem, czy są to jego wady), spodobał się widzom i doczekał się drugiego sezonu, który startuje już za dwa tygodnie. Przygody piątki niezwykłych osobowości: ekscentrycznego Bibliotekarza "doskonałego", klasycznego Teksańczyka z zamiłowaniem do historii sztuki, hakera-złodzieja, genialnej dziewczyny z guzem mózgu, który zaburza jej postrzeganie rzeczywistości i do bólu rozsądnej strażniczki, mają w sobie zaskakującą moc przyciągania. Moim zdaniem jego sukces tkwi w tym, że ani twórcy, ani odbiorcy nie podeszli do niego zbyt poważnie. Wszyscy widzą te "puszczane oczka" i oczekują jedynie dobrej zabawy i odrobiny magii wśród tych śmiertelnie poważnych i mrocznych produkcji. A co to ma wspólnego z jakąkolwiek biblioteką? Nie marudźcie tylko zobaczcie.
Skoro już jesteśmy przy bibliotekarzach ratujących świat, to nie sposób nie wspomnieć o kolejnej przedstawicielce tego, zacnego zawodu, która by ocalić Ziemię, musiała najpierw sprowadzić na nią katastrofę. Mowa o Evelyn Carnahan - bohaterce filmu "The Mummy" z niezapomnianym Brendanem Fraserem w roli głównej (tak, podobał mi się, szczególnie jako Rick O'Connell). Evy jest bibliotekarką katalogującą zbiory w Kairskim Muzeum, jednak wciąż marzy o karierze naukowej. Tej jednak nie rozwinie bez doświadczenia "w polu". Szczęściem (czy raczej pechowo) jej brat znajduje (kradnie) tajemnicze puzderko, będące kluczem do jeszcze większej tajemnicy. I tak po pamiętnych słowach "To tylko książka. Czytanie książek jeszcze nikomu nie zaszkodziło" (oj widać nie czytałyśmy tych samych pozycji) rozpętała istne piekło na ziemi. Potem było już tylko dobre, awanturnicze kino i kolejny, magiczny wolumin, który mógłby pomóc naszej bohaterce w cofnięciu plag trawiących Egipt. Evy jest też autorką najbardziej dumnego (i pijanego) monologu o byciu bibliotekarką, jaki słyszałam.
Porzućmy na chwilę wszelkie filmowe przykłady i przenieśmy się w świat książek, z którymi każdy bibliotekarz jest jak najściślej związany. A skoro mówimy już o utalentowanych kobietach, to może wspomnę o Lirael z rodu Clayr - bohaterkę cyklu Stare Królestwo Gartha Nixa. Jej rodzina posiada specyficzny dar objawiający się widzeniem przyszłości, jednak Lirael zdaje się być go pozbawiona. Podobnie jej jasna cera i czarne włosy wyróżniają się wśród licznych, opalonych blondynek, z których składa się jej zacna familia. Podejrzewa, że to silna krew ojca tak na nią wpływa, lecz sama nigdy go nie poznała, a jej matka, nawet na łożu śmierci, nie zdradziła jego imienia. Ponieważ zdaje się być jedyną Clayrą bez daru widzenia, jej przygnębienie wzmaga się z dnia na dzień. Przynajmniej do momentu kiedy zaczyna pracować w rodzinnej bibliotece. Tam puszczona właściwie samopas, bada jej najstarsze zakamarki. W tym czasie zdobywa rozległą wiedzę na temat Magii Kodeksu i przeżywa przygody, które zdają się być jedynie przygotowaniem do większej, bardziej niebezpiecznej misji. Dla mnie Lirael jest najlepszym zobrazowaniem jednej z sentencji Dra Who, więc doceniajmy bibliotekarzy!
Grafika z podkreśleniem tematu.
Pierwszym Bibliotekarzem, który wysuwa się na sam początek listy właściwych skojarzeń, jest Flynn Carsen - bohater telewizyjnej trylogii The Librarian. Pasją Fylnna jest nieustanne zdobywanie i poszerzanie swej i tak już olbrzymiej wiedzy, przez co bywa nieco trudnym w obyciu samotnikiem. Jego życie zmienia się, gdy dostaję posadę w Nowojorskiej Bibliotece Publicznej i odkrywa, że to miejsce nie jest takim, jakie się wydaje. Zamiast katalogowania książek, jego zadaniem będzie odnajdywanie i ochrona obdarzonych niezwykłą mocą zabytków. W ciągu wszystkich trzech filmów obserwujemy jak nasz bohater zmienia się z wszystkowiedzącego fajtłapy w wojowniczego Bibliotekarza z krwi i kości, który ocalił cały świat niezliczoną ilość razy, choć wciąż pozostał bardzo samotny. Będąc swoistym połączeniem genialnego umysłu Sherlocka Holmesa i awanturniczego sposobu bycia Indiany Jonesa, Flynn Carsen zdobył sobie rzesze fanów na całym świecie, a sama seria doczekała się serialowej kontynuacji.
Na "czwartą" część sagi, fani musieli długo poczekać. Po "Klątwie kielicha Judasza" (osobiście mojej ulubionej części) pozostał pewien niedosyt. Sam Flynn stał się Bibliotekarzem niemal doskonałym, więc trudno było liczyć na kolejną ewolucję bohatera. Pomysł na kontynuację jednak wciąż tkwił w głowach twórców i rozrósł się tak niesamowicie, że w 2014 roku zafundowali nam "The Librarians", gdzie dostajemy aż trójkę pretendentów do bycia Bibliotekarzem (Bibliotekarką). Flynn, wyglądając jak roztrzepana wersja Doktora Who, staje się ich mentorem w walce przeciwko Bractwu Węża. Mimo kiczowych efektów specjalnych i baśniowo naiwnej fabuły (choć w tym momencie naprawdę nie wiem, czy są to jego wady), spodobał się widzom i doczekał się drugiego sezonu, który startuje już za dwa tygodnie. Przygody piątki niezwykłych osobowości: ekscentrycznego Bibliotekarza "doskonałego", klasycznego Teksańczyka z zamiłowaniem do historii sztuki, hakera-złodzieja, genialnej dziewczyny z guzem mózgu, który zaburza jej postrzeganie rzeczywistości i do bólu rozsądnej strażniczki, mają w sobie zaskakującą moc przyciągania. Moim zdaniem jego sukces tkwi w tym, że ani twórcy, ani odbiorcy nie podeszli do niego zbyt poważnie. Wszyscy widzą te "puszczane oczka" i oczekują jedynie dobrej zabawy i odrobiny magii wśród tych śmiertelnie poważnych i mrocznych produkcji. A co to ma wspólnego z jakąkolwiek biblioteką? Nie marudźcie tylko zobaczcie.
Jeśli ktoś nie oglądał, to serdecznie polecam!
Skoro już jesteśmy przy bibliotekarzach ratujących świat, to nie sposób nie wspomnieć o kolejnej przedstawicielce tego, zacnego zawodu, która by ocalić Ziemię, musiała najpierw sprowadzić na nią katastrofę. Mowa o Evelyn Carnahan - bohaterce filmu "The Mummy" z niezapomnianym Brendanem Fraserem w roli głównej (tak, podobał mi się, szczególnie jako Rick O'Connell). Evy jest bibliotekarką katalogującą zbiory w Kairskim Muzeum, jednak wciąż marzy o karierze naukowej. Tej jednak nie rozwinie bez doświadczenia "w polu". Szczęściem (czy raczej pechowo) jej brat znajduje (kradnie) tajemnicze puzderko, będące kluczem do jeszcze większej tajemnicy. I tak po pamiętnych słowach "To tylko książka. Czytanie książek jeszcze nikomu nie zaszkodziło" (oj widać nie czytałyśmy tych samych pozycji) rozpętała istne piekło na ziemi. Potem było już tylko dobre, awanturnicze kino i kolejny, magiczny wolumin, który mógłby pomóc naszej bohaterce w cofnięciu plag trawiących Egipt. Evy jest też autorką najbardziej dumnego (i pijanego) monologu o byciu bibliotekarką, jaki słyszałam.
Porzućmy na chwilę wszelkie filmowe przykłady i przenieśmy się w świat książek, z którymi każdy bibliotekarz jest jak najściślej związany. A skoro mówimy już o utalentowanych kobietach, to może wspomnę o Lirael z rodu Clayr - bohaterkę cyklu Stare Królestwo Gartha Nixa. Jej rodzina posiada specyficzny dar objawiający się widzeniem przyszłości, jednak Lirael zdaje się być go pozbawiona. Podobnie jej jasna cera i czarne włosy wyróżniają się wśród licznych, opalonych blondynek, z których składa się jej zacna familia. Podejrzewa, że to silna krew ojca tak na nią wpływa, lecz sama nigdy go nie poznała, a jej matka, nawet na łożu śmierci, nie zdradziła jego imienia. Ponieważ zdaje się być jedyną Clayrą bez daru widzenia, jej przygnębienie wzmaga się z dnia na dzień. Przynajmniej do momentu kiedy zaczyna pracować w rodzinnej bibliotece. Tam puszczona właściwie samopas, bada jej najstarsze zakamarki. W tym czasie zdobywa rozległą wiedzę na temat Magii Kodeksu i przeżywa przygody, które zdają się być jedynie przygotowaniem do większej, bardziej niebezpiecznej misji. Dla mnie Lirael jest najlepszym zobrazowaniem jednej z sentencji Dra Who, więc doceniajmy bibliotekarzy!
Zagraniczna wersja okładki, która niezmiernie mi się podoba.
Tak po prawdzie pozwoliłam sobie wspomnieć tylko o moich ulubionych bibliotekarzach, którzy mogą w swoim CV wpisać "przy okazji uratowałem/-łam świat". W trakcie przygotowywań do tego tekstu, znalazłam tekst "20 heroic librarians who saved the word", więc jeśli chcecie poznać więcej przykładów (nie opisanych w tak szalenie rozwlekły sposób), zapraszam do przeczytania oraz do samodzielnego wynajdywania niezwykłych przedstawicieli tego zawodu. Mam nadzieję, że tych kilka przykładów pozwoli Wam zrozumieć, z jakim sentymentem i estymą nadal patrzę na zawód bibliotekarza, mimo że życie podpowiada zupełnie co innego. A może to jednak magia? Niezwykła moc? Że mimo tego co się dzieje, oni wciąż istnieją, pobudzają wyobraźnię i jeśli nie ratują świata, to ratują chociażby nas.
Dr Who na koniec
Nie oglądałam czyli chyba mam co nadrabiać! :-)
OdpowiedzUsuńPolecam, bo choć mogą się wydawać nieraz głupi i naiwni, a za efekty specjalne nikt by im nagrody nie dał, to jednak same historie są mocno budujące i pozytywne, a to się przydaje. Naprawdę!
UsuńKocham The Librarians! Najlepszy serial na poprawę humoru! Co do Lirael... Nie lubię jej. Sabriel była pisana i miała być pojedynczą powieścią i uważam, że tak powinno zostać. Chociaż pewnie wiele ludzi się ze mną nie zgadza. I dobrze! Bo Lirael i Abhorsen to nadal fajne książki, jednak Sabriel nie dorastają do pięt! Nix gdzieś po drodze zgubił tempo i rozmył swoich bohaterów. No i sam zabieg takiej zmiany ale niby nie zmiany bohaterów...
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że nie czytałaś "Clariel" :P już w ogóle by Ci się nie spodobała ;)
UsuńMam straszne zaległości w serialach, może czas nadrobić.
OdpowiedzUsuńNie Ty jedna :P moje kiszą się mniej więcej od maja, kiedy to pochłonęła mnie moja magisterka, a teraz tylko się powiększają i powiększają... ech
UsuńZnów i znów :P choć sama nie nominuję, ten łańcuszek wraca do mnie jak bumerang :P
OdpowiedzUsuńSerię ,,Bibliotekarz" średnio lubię, za to uwielbiam ,,Doctora Who". Odcinek Doktora, który dzieje się na planecie bibliotece to jeden z moich ulubionych, ale i odcinki specjalne nawiązujące do ,,Opowieści Wigilijnej'' i ,,Lwa, czarownicy i starej szafy'' też fantastyczne, całkiem sporo z resztą w tym serialu nawiązań do książek: Dickens, Agatha Christie.
OdpowiedzUsuńMyślę, że "Bibliotekarzom" trzeba dać szansę ;) mam spore oczekiwania co do drugiego sezonu :) a Dr. Who sam w sobie jest niesamowity
Usuń