Zaczęło się przyjemnie awanturniczo, od ruin zaginionej cywilizacji jaszczurów gdzieś na tropikalnym płaskowyżu. Potem poczucie epickiej przygody wzrastało wraz z pojawieniem się piratów, pięknej zabójczyni, tajnego stowarzyszenia, ciekawskiej dziennikarki, nietuzinkowego wynalazcy i sympatycznego profesora. A to wszystko tylko postaci drugoplanowe. Chyba, ponieważ po lekturze pierwszego tomu nieco trudno to ocenić. Jeśli któryś z bohaterów na początku mógł wydawać się mniej ważny, to pod koniec czytania to wrażenie stawało się coraz bardziej zatarte. Jednego mogę być jednak pewna - najważniejsza w tej książce jest przygoda.
Betelia jest zamorską kolonią królestwa Regalium. Obostrzenia nakładane na jej mieszkańców przez ich nominalnego władcę, nie wszystkim się podobają. Ci ludzie zawiązują tytułowy spisek, żeby uczynić z Betelii niepodległą republikę. O ile idea ta pięknie wygląda na papierze, a jeszcze lepiej o niej opowiadać po kilku kielichach wina, o tyle realizacja tego zamiaru, już taka prosta nie jest. Zbyt wiele rzeczy może pójść źle. Jednak cała intryga z wyzwoleniem Betelii wydaje się być tylko czubkiem góry lodowej wydarzeń, mających miejsce na tym tropikalnym kontynencie. Oprócz rebeliantów we wszystko mieszają się piraci, Loża Mechanistów, jaszczurzy kapłani pradawnego kultu, chciwy i potężny bankier a także szpieg, dziennikarka i portowy szuler, wplątani w intrygę nie do końca z własnej woli. Oj dzieje się, dzieje w najnowszej książce Daniela Nogala.
Fikcyjny kontynent, fikcyjne królestwo, fikcyjna kolonia, ale wydarzenia jakby znajome. Poddani króla, na których nałożono handlowe sankcje, co spowodowało wywalenie głównego towaru eksportowego do wody. Nie, nie herbaty. Pieprzu. Ale pewnych podobieństw nie sposób nie dostrzec. Tajemniczy Mglisty Płaskowyż też wydaje się zapożyczony, chociaż ten to akurat z prozy pewnego Anglika, a nagowie, mimo jaszczurzego pochodzenia, przypominają amazońskich Indian opisywanych przez Cejrowskiego. Choć moim zdaniem są to podobieństwa zamierzone, inspiracje, które wpłynęły na całokształt powieści. Świat opisany przez Daniela Nogala jest też technologicznie zbliżony do naszego XVIII wieku, jednakże stopniowo pojawiają się w nim wynalazki charakterystyczne bardziej dla dieselpunku, napędzane silnikami działającymi na tzw. smoczy olej, choć wciąż są one rzadkie i niezmiernie drogie.
W pierwszej części "Betelowej rebelii" zatytułowanej "Spisek", śledzimy wydarzenia mające na celu doprowadzenie do utworzenie Republiki Betelii. Niemal każde zajście opisane w książce, mimo że pozornie niezwiązane, wydaje się mieć znaczny wpływ na losy Synów Betelii, nie ważne czy to próba zamordowania Komandora rządzącego na Tygrysiej Wyspie - ostoi piratów - czy misji ambitnego kapłana pragnącego nawrócić nagów skończywszy. To wszystko jest ze sobą w jakiś sposób powiązane i choć nie byłam w stanie odkryć każdej z tych zależności przed końcem pierwszego tomu, to jestem pewna, iż rozwiązanie nadejdzie w kolejnych częściach. W pewnym momencie doszłam nawet do wniosku, że nie ma rzeczy bez znaczenia w tej powieści, dlatego też mimo niesłabnącej akcji i niemal bolesnej chęci pędu do przodu, czytałam bardzo uważnie, starając się wyłowić wszystkie ślady. A te, wbrew pozorom, takie oczywiste nie są.
Jednym z ciekawszych zabiegów tytułu, który z jednej strony jeszcze mocniej przykuł moją uwagę do fabuły, a z drugiej momentami irytował, było zastosowanie małych clifhangerów nie tylko na końcach rozdziałów, ale także różnych fragmentów w całej książce. Po takim przerwaniu wątki były kontynuowane nie bezpośrednio ale niekiedy z perspektywy innych bohaterów, czy nieraz przesunięte w czasie, co dopiero po pewnym czasie dawało stosowne wyjaśnienie. I fakt, przez to potrafiłam siedzieć nad książką nieprzerwanie przez kilka godzin i ani na chwilę się nie znudzić, ale kiedy trzeba było odłożyć powieść i na ten przykład iść do pracy rozpatrując w głowie wspomniane zawieszenie na setki sposobów, to już nie pozwalało na zachowanie spokoju ducha.
Mając w pamięci poprzedni tytuł autorstwa Daniela Nogala ("Malajski Excalibur") oraz cudne steampunkowe opowiadania z antologii "Geniusze fantastyki" miałam mieszane uczucia podchodząc do tej powieści. Gdzieś oczywiście kołatała się nadzieja, że całość będzie tak dobra, jak ja opisywano w zapowiedziach, ale niepokój pozostał. Jednak już pierwszy rozdział pozwolił mi stwierdzić, że będzie to coś innego. I, na bóstwa recenzenckie, było. Ciekawi bohaterowie, przygody, intrygi, egzotyczna sceneria paradoksalnie połączona ze znajomym duchem epoki, choć nieco unowocześnionym przez nietuzinkowe wynalazki sprawiły, że dostałam powieść cudownie awanturniczą. Zupełnie jakby autora natchnęły duchy pirackich opowieści, przygód Allana Quatermaina czy odkryć profesora Challengera wzbogacone o rewolucyjny charakter buntowniczych kolonii, dając w efekcie książkę ciekawą i niezwykle wciągającą. Jedyne, czego mogła bym sobie życzyć na przyszłość to to, by drugi tom utrzymał poziom i nie trzeba było na niego zbyt długo czekać, a także by rozbudowano postać Anny, której to tajemnice i profesja zasługują na szczególną uwagę.
Och, jak mi brakowało powieści awanturniczej.
Betelia jest zamorską kolonią królestwa Regalium. Obostrzenia nakładane na jej mieszkańców przez ich nominalnego władcę, nie wszystkim się podobają. Ci ludzie zawiązują tytułowy spisek, żeby uczynić z Betelii niepodległą republikę. O ile idea ta pięknie wygląda na papierze, a jeszcze lepiej o niej opowiadać po kilku kielichach wina, o tyle realizacja tego zamiaru, już taka prosta nie jest. Zbyt wiele rzeczy może pójść źle. Jednak cała intryga z wyzwoleniem Betelii wydaje się być tylko czubkiem góry lodowej wydarzeń, mających miejsce na tym tropikalnym kontynencie. Oprócz rebeliantów we wszystko mieszają się piraci, Loża Mechanistów, jaszczurzy kapłani pradawnego kultu, chciwy i potężny bankier a także szpieg, dziennikarka i portowy szuler, wplątani w intrygę nie do końca z własnej woli. Oj dzieje się, dzieje w najnowszej książce Daniela Nogala.
Fikcyjny kontynent, fikcyjne królestwo, fikcyjna kolonia, ale wydarzenia jakby znajome. Poddani króla, na których nałożono handlowe sankcje, co spowodowało wywalenie głównego towaru eksportowego do wody. Nie, nie herbaty. Pieprzu. Ale pewnych podobieństw nie sposób nie dostrzec. Tajemniczy Mglisty Płaskowyż też wydaje się zapożyczony, chociaż ten to akurat z prozy pewnego Anglika, a nagowie, mimo jaszczurzego pochodzenia, przypominają amazońskich Indian opisywanych przez Cejrowskiego. Choć moim zdaniem są to podobieństwa zamierzone, inspiracje, które wpłynęły na całokształt powieści. Świat opisany przez Daniela Nogala jest też technologicznie zbliżony do naszego XVIII wieku, jednakże stopniowo pojawiają się w nim wynalazki charakterystyczne bardziej dla dieselpunku, napędzane silnikami działającymi na tzw. smoczy olej, choć wciąż są one rzadkie i niezmiernie drogie.
Może nie do końca tak to wyglądało, ale ducha rebelii oddaje.
Jednym z ciekawszych zabiegów tytułu, który z jednej strony jeszcze mocniej przykuł moją uwagę do fabuły, a z drugiej momentami irytował, było zastosowanie małych clifhangerów nie tylko na końcach rozdziałów, ale także różnych fragmentów w całej książce. Po takim przerwaniu wątki były kontynuowane nie bezpośrednio ale niekiedy z perspektywy innych bohaterów, czy nieraz przesunięte w czasie, co dopiero po pewnym czasie dawało stosowne wyjaśnienie. I fakt, przez to potrafiłam siedzieć nad książką nieprzerwanie przez kilka godzin i ani na chwilę się nie znudzić, ale kiedy trzeba było odłożyć powieść i na ten przykład iść do pracy rozpatrując w głowie wspomniane zawieszenie na setki sposobów, to już nie pozwalało na zachowanie spokoju ducha.
Kiedy w książce pojawia się tajemniczy płaskowyż, skojarzenia same cisną się do głowy, ale to tylko ich mały wycinek.
Mając w pamięci poprzedni tytuł autorstwa Daniela Nogala ("Malajski Excalibur") oraz cudne steampunkowe opowiadania z antologii "Geniusze fantastyki" miałam mieszane uczucia podchodząc do tej powieści. Gdzieś oczywiście kołatała się nadzieja, że całość będzie tak dobra, jak ja opisywano w zapowiedziach, ale niepokój pozostał. Jednak już pierwszy rozdział pozwolił mi stwierdzić, że będzie to coś innego. I, na bóstwa recenzenckie, było. Ciekawi bohaterowie, przygody, intrygi, egzotyczna sceneria paradoksalnie połączona ze znajomym duchem epoki, choć nieco unowocześnionym przez nietuzinkowe wynalazki sprawiły, że dostałam powieść cudownie awanturniczą. Zupełnie jakby autora natchnęły duchy pirackich opowieści, przygód Allana Quatermaina czy odkryć profesora Challengera wzbogacone o rewolucyjny charakter buntowniczych kolonii, dając w efekcie książkę ciekawą i niezwykle wciągającą. Jedyne, czego mogła bym sobie życzyć na przyszłość to to, by drugi tom utrzymał poziom i nie trzeba było na niego zbyt długo czekać, a także by rozbudowano postać Anny, której to tajemnice i profesja zasługują na szczególną uwagę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz