Jakby na to nie patrzeć, troszkę w moim życiu recenzenckim się pozmieniało. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że recenzje, czy też przeglądy najnowszych numerów Nowej Fantastyki będą pojawiać się cyklicznie. Jak się łatwo domyśleć, raz w miesiącu. W związku z tym, że oprócz tego, zdarza mi się opiniować inne magazyny, postanowiłam ogarnąć podtytuł, pod którym będzie można będzie łatwiej je znaleźć (a także, gdy dorobię się lepiej zorganizowanego archiwum, łatwiej oznaczyć). Tym samym, wszystkie tego typu posty, będzie można znaleźć pod hasłem "Fantastycznie chłodna prasówka", a zapoczątkowuje ją recenzja kwietniowego wydania właśnie Nowej Fantastyki, którą od 22-go marca możecie już dostać w kioskach.
Czwarty z kolei numer tego roku wita nas okładką, na której pyszni się grafika z gry "Vikings. Wolves of Midgard". Tak jak w przypadku łamiących stereotypy (i błędnie utarte wzorce) serialowych "Wikingach", nie znajdziemy na niej rosłych barbarzyńców w rogatych hełmach. Jednak wszystkie niuanse wizerunku skandynawskich wojów w kulturze masowej najlepiej wyjaśnia artykuł Łukasza Wiśniewskiego, który wita nas na samym początku wydania. Ale, nim do niego dotrzemy, należy zwrócić uwagę na krótki tekścik zwykle pomijany w takich wypadkach. Mam na myśli tradycyjne i często przeoczane, odredaktorskie wstępniaki. A ten "kwietniowy" porusza dość bliski mi temat ogólnego zaniku poczucia humoru i towarzyszącej mu ekspansji fanatyzmu. Naprawdę polecam, choćby dla krótkiej refleksji, choćby dotyczącej tego, jak wielu znacie autorów (w domyśle fantastyki), których głównym orężem jest humor? Kolejnym, wartym uwagi przystankiem jest artykuł Piotra Zawady, opisujący prehistoryczne korzenie niektórych mitycznych stworzeń. Jest to doskonała porcja ciekawostek, które pozwolą Wam zabłysnąć na każdej fantastycznej imprezie (no dobrze, może nieco poniósł mnie entuzjazm).
Z okazji zbliżającej się premiery "Amerykańskich bogów" - serialu opartego na książce Neila Gaimana o tym samym tytule - dla wszystkich nieorientujących się w mitologiach różnych stron świata lub, o zgrozo, nie znających prozy wspomnianego przeze mnie Brytyjczyka, Joanna Wołyńska przygotowała przegląd najważniejszych bóstw, jakie możemy w tym dziele spotkać. O ile dla mnie, istoty fascynującej się wierzeniami różnych ludów od czasów omawiania "Mitologii" Parandowskiego w podstawówce, było to raczej miłe przypomnienie dawno przeczytanej książki, o tyle komuś nieobeznanemu we wspomnianej tematyce zdecydowanie ułatwi zrozumienie prozy Gaimana oraz samego serialu. Jeśli zaś z pewną fascynacją śledzicie "kinową wojnę" pomiędzy MCU i DC, zastanawiając się jakim cudem po "Batmanie" Tima Burtona DC straciło przewagę, psując zarówno "Świt sprawiedliwości" jak i "Legion Samobójców", to polecam Wam felieton Marcina Zwierzchowskiego. Jest dokładnie taki, jakie lubię. Logiczny, rozsądny i na chłodno. Do ideału (zaznaczam, że wyłącznie mojego prywatnego) brakuje mu podszycia delikatnym sarkazmem i ironicznym poczuciem humoru, ale tak idealnie pod mój gust pisze chyba tylko jeden felietonista w Polsce, więc nie przesadzajmy.
Jednakże nie ukrywajmy, że najważniejszą częścią NF są odpowiadanie. Na początek wita nas tekst Artura Laisena "Chłopiec i wiedźma", będący częścią tego samego uniwersum, co powieść "Studnia Zagubionych Aniołów". Historia Tekriego, mimo że utrzymana w baśniowej stylistyce, moim zdaniem byłaby aż do bólu rzeczywista, gdyby niemal rzutem na taśmę nie wplątano w nią pewnego bóstwa. Z kolei "Reguła optymalizacji" Bartłomieja Dzika wywołała we mnie nie małą konsternację. Fakt, autorowi opowiadania nie można odmówić chłodno logicznego podejścia do zagadnienia, jednakże poruszana kwestia jest na tyle nietuzinkowa, iż tekst po przeczytaniu wymaga chwili odsapnięcia i zastanowienia. Wskrzeszenie jednego niegodziwca, by się nawrócił, zamiast setki niewinny, mających zapewnione miejsce w niebie wydaje się być dobrym choć niekoniecznie bezpiecznym tematem do dyskusji. Równie religijny wydźwięk ma opowiadanie "Śmierć bestii" Marcina Mleczaka. Oprócz wojen na tle wyznaniowym, porusza kwestie ludzkiego szaleństwa i swoistej bezkarności zwycięskiej strony konfliktu, gdzie każdy człowiek musi tak jakby odreagować. A że dzieje się to kosztem życia niedawnych przeciwników to już inna sprawa. Kolejną dość mocno urzeczywistnioną baśnią jest tekst Agnieszki Hałas "Najlepsze pierogi w Kocierbie" i muszę przyznać, iż jest to historia, która ze wszystkich opublikowanych w czwartym NFie, najbardziej przypadła mi do gustu. Elementy baśniowe przeplatają się w nim z dobrze znaną nam rzeczywistością i choć głównego bohatera życie nie oszczędzało, to jednak gdzieś tam w tle przebrzmiewa, co prawda dość fantastyczna nadzieja, że wszystko się ułoży. Wystarczy tylko zdobyć Szklaną Górę.
Nie mniej nietuzinkowo przedstawia się część poświęcona prozie zagranicznej. Na szczególną uwagę zasługuje tu tekst Agnieszki Dale - autorki urodzonej w Polsce, choć na stałe mieszkającej w Londynie - zatytułowany "Szczęśliwy kraj". Jej futurologiczne rozważania na temat losów Polaków na obczyźnie poruszają bardzo ważną ostatnio kwestię emigracji i emigrantów. W swoim tekście, prowadzonym specyficzną formą narracji pierwszoosobowej, odpowiada na niezadane jeszcze głośno pytanie, do czego może zaprowadzić izolacyjna polityka Wielkiej Brytanii. "Upadki" Iana McDonalda kierują nasz wzrok ku jeszcze dalszej przyszłości, kiedy to ludzkość skolonizuje Księżyc. W swoim tekście opisuje nie tylko przemiany jakie zajdą w ludziach pod wpływem "księżycowej atmosfery", podkreślając różnice pomiędzy pierwszym, drugim a nawet trzecim pokoleniem osadników. Jakby niezależnie jest też prowadzony wątek rozwoju sztucznej inteligencji, mającej za nas eksplorować kosmos. Perełką w koronie opowiadań NF jest dla tego numeru "Córka Ordenu" autorstwa Królowej Fantastyki - Ursuli LeGuin. Tekst jest o tyle wyjątkowy, że nie znajdziemy go w wydawanych ostatnio przez Prószyńskiego gargantuicznych antologiach autorki. Podobnie jak wcześniej wspomniane przeze mnie historie, "Córka Ordenu" ma mocno baśniowy charakter. Ubierając je w szaty z magii i niezwykłości, autorka opowiada o ludzkiej niegodziwości i przekłamaniach, gloryfikując proste, niewystawne życie, w którym rozsmakować się może nawet księżniczka.
...hmmm zna ktoś jakąś fantastyczną historię o emu?
Nie mniej nietuzinkowo przedstawia się część poświęcona prozie zagranicznej. Na szczególną uwagę zasługuje tu tekst Agnieszki Dale - autorki urodzonej w Polsce, choć na stałe mieszkającej w Londynie - zatytułowany "Szczęśliwy kraj". Jej futurologiczne rozważania na temat losów Polaków na obczyźnie poruszają bardzo ważną ostatnio kwestię emigracji i emigrantów. W swoim tekście, prowadzonym specyficzną formą narracji pierwszoosobowej, odpowiada na niezadane jeszcze głośno pytanie, do czego może zaprowadzić izolacyjna polityka Wielkiej Brytanii. "Upadki" Iana McDonalda kierują nasz wzrok ku jeszcze dalszej przyszłości, kiedy to ludzkość skolonizuje Księżyc. W swoim tekście opisuje nie tylko przemiany jakie zajdą w ludziach pod wpływem "księżycowej atmosfery", podkreślając różnice pomiędzy pierwszym, drugim a nawet trzecim pokoleniem osadników. Jakby niezależnie jest też prowadzony wątek rozwoju sztucznej inteligencji, mającej za nas eksplorować kosmos. Perełką w koronie opowiadań NF jest dla tego numeru "Córka Ordenu" autorstwa Królowej Fantastyki - Ursuli LeGuin. Tekst jest o tyle wyjątkowy, że nie znajdziemy go w wydawanych ostatnio przez Prószyńskiego gargantuicznych antologiach autorki. Podobnie jak wcześniej wspomniane przeze mnie historie, "Córka Ordenu" ma mocno baśniowy charakter. Ubierając je w szaty z magii i niezwykłości, autorka opowiada o ludzkiej niegodziwości i przekłamaniach, gloryfikując proste, niewystawne życie, w którym rozsmakować się może nawet księżniczka.
O! Kot i książka. Bo czemu nie.
Patrząc na objętość tego wpisu, chyba znowu mnie poniosło, choć naprawdę starałam się ograniczać. Nie mogę jednak nie zauważyć dwóch rzeczy. Po pierwsze w stosunku do poprzedniego numeru mamy mniej tekstów jednakże zdecydowanie dłuższych, co moim zdaniem wpływa znacząco na ich jakość i możliwość wyczerpania tematu. Mam wrażenie, że felietony są pełniejsze, mniej urwane i bardziej zaspokajają moją ciekawość. Choć to może być tylko wrażenie. Co do samych opowiadań dominuje w nich tematyka baśniowo-religijna, a ich bohaterowie są dość mocno doświadczeni przez los. I szczerze brakuje mi w nich humoru, o którym wspominał Jerzy Rzymowski w swoim wstępniaku. Czuć jednak niepokojący powiew fanatyzmu, który czai się gdzieś między wierszami. A szkoda, bo z przyjemnością bym się przy jakimś tekście pośmiała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz