niedziela, 12 lipca 2015

Noc na Zamku

To że jestem z Kielc już dobrze wiecie. Mój tata jednak pochodzi z Chęcin - miejscowości oddalonej od mego miasta rodzinnego o kilkanaście marnych kilometrów. Obecnie Chęciny, jak i cały region, są znane z tego, że kręcono tutaj "Ojca Mateusza", ale tak naprawdę główną atrakcją tego miejsca jest XIII-wieczny zamek. Jeszcze kilka lat temu był bardzo zaniedbany. Pamiętam porośnięte trawą kupy gruzu i ścieżkę wydeptaną przez dziedziniec. Zwiedzanie zasadniczo ograniczało się do obejrzenia murów i wejścia na sam szczyt jednej z wież. Niezbyt wiele, musicie przyznać, tym bardziej dla dziecka, które słysząc magiczne hasło "zamek" spodziewa się czegoś bardziej niezwykłego. Ale to się zmieniło. W tym roku zakończono gruntowny remont i modernizację zamku, tworząc z niego prawdziwą atrakcję turystyczną. W piątek wieczorem, miałam okazję pierwszy raz zobaczyć te zmiany z okazji "Pierwszej Nocy na Zamku w Chęcinach".


Bardzo nietypowe ujęcie zamku od wschodu, będące wynikiem pomylenia drogi do kasy :P Zwykle zdjęcia są robione od północy lub południa. 

Już po samym przyjeździe pod zamek czekały mnie niespodzianki w postaci wygodnego i przestronnego parkingu oraz wybrukowanych ścieżek prowadzących do dwóch bram: jednej, krótszej po schodkach, drugiej dłuższej wśród licznych, drewnianych rzeźb, nazywana Drogą Królów. Czasu do rozpoczęcia imprezy było sporo, więc wybrałam trasę, która wydawała mi się bardziej urokliwa. Niestety okazała się pomyłką i musiałam nieco nadłożyć drogi, co jednak zrekompensował mi widok na miasteczko poniżej. Już od momentu mojego pojawienia się przy Bramie Zachodniej witały mnie kolejne zmiany w postaci klimatycznej kasy biletowej, elektronicznych bramek i drewnianego podestu w miejsce kamieni i łatwo wymijalnych słupków. A dalej był już tylko zagospodarowany dziedziniec Zamku Dolnego wraz ze studnią, sklepikiem i szykującą się na wieczór grupą rekonstrukcyjną. Możecie sobie wyobrazić jak śmiały mi się oczy na widok wyłożonych kamieniem alejek, zadbanych murów i nowo otwartej Wieży Zachodniej, na którą za raz zaczęłam się wspinać. Na szczycie mogłam podziwiać zachód słońca nad Zelejową i na własnej skórze odczuć, że w słowach "piździ jak w kieleckiem" wcale nie ma zbyt wiele przesady.


Widok na zamek z wieży zachodniej.


"Bo najpiękniejsze są zachody słońca".

Kręcąc się po zamku mogłam obejrzeć jak wiele się zmieniło i już w głowie widziałam te wszystkie konwenty czy LARPy, które można by tam zorganizować, gdyby była taka możliwość. O 21 wszystkich zgromadzonych przywitał dyrektor zamku oraz nieco spóźnione wystrzały z hakownicy. Potem dla zainteresowanych odbył się turniej łuczniczy, a pozostali mogli podziwiać tańce dworskie i zapoznać się z modą panującą na przełomach wieków od początku istnienia zamku. Na najbardziej niecierpliwych zwiedzających czekały dyby i specjalna klatka, ciesząca się wielkim zainteresowaniem dzieci. Potem tajemnice zamku zostały nam przybliżone przez przewodnika posiadającego nie tylko zdolność ciekawego opowiadania, ale i spore poczucie humoru. Z resztą polotem i dowcipem wykazywała się cała załoga obsługująca imprezę, prawiąca o historii z takim zacięciem, jakiego ze świecą szukać na szkolnych lekcjach. Oczywiście nie mogło zabraknąć też Białej Damy chęcińskiego zamku, która zaszczyciła zwiedzających swoją obecnością i po zapadnięciu zmroku snuła się po zamkowych murach. Na najbardziej wytrwałych i zaangażowanych widzów czekały konkursy z nagrodami, a koniec zwiedzania uświetnił pokaz świateł i wybijanie pamiątkowych monet.


Biała dama z lewej i Wschodnia Wieża w "nowych" barwach.

Oczywiście w trakcie trwania całej imprezy wiało "jak w kieleckiem", nie pozwalając wytrwać do końca głównie najmłodszym zwiedzającym. Przy tak przejmującej pogodzie przydałyby się jakieś ciepłe napoje, których niestety nigdzie nie można było dostać. Żałowałam też, że organizatorzy nie pomyśleli o oświetleniu zamku płonącymi pochodniami, które zdecydowanie wpłynęłyby na klimat i "ociepliły atmosferę". Ponadto szkoda, iż niepokojąca muzyka podkreślająca obecność Białej Damy była słyszalna jedynie w dolnej części zamku. Tym, co najbardziej mnie zachwyciło był sam wygląd zabytku. Z niemałą przyjemnością odkrywałam kolejne miejsca, których nie pamiętałam ze szkolnych wycieczek, dlatego też mnóstwo zdjęć robiłam w Skarbcu i Wielkim Domu, nazwanym przeze mnie pieszczotliwie "Karczmą w Podziemiach". Ani się obejrzałam, a trzy godziny zwiedzania minęły ot tak po prostu na dobrej zabawie. Nieco zmarznięta lecz bardzo zadowolona wracałam do domu żegnana przez nietoperze wypędzone przez hałas ze swoich dziennych kryjówek.


Skarbiec wciąż strzeżony przez wiecznie czuwających wojów.


I wspomniane przeze mnie "podziemia". Czerwony poblask z lewej strony pochodzi od automatu z Coca-Colą, jakby na znak, że ona wszędzie się wciśnie

Muszę się przyznać, że serce mi rośnie kiedy widzę takie zmiany na lepsze. Może nasz chęciński "zomecek" (jak mawia mój tata), nie może się równać z tym w Malborku czy chociażby w Krakowie, ale wiele przeszedł i tym bardziej cieszy, że ma się dużo lepiej. A jeszcze bardziej radują takie atrakcje jak opisywana przeze mnie Noc na Zamku, bo dobrze jest mieć coś takiego praktycznie pod nosem i móc się bawić w ten sposób. Oczywiście widać było kilka niedociągnięć i z tego co słyszałam od zwiedzających, niektórzy spodziewali się czegoś więcej, czegoś bardziej epickiego. Ja zaznaczam tylko, że była to pierwsza impreza tego typu, a kolejne, moim zdaniem będą wypadać jeszcze lepiej. Jeśli więc nie macie konkretnych, wakacyjnych planów, zapraszam do Chęcin, bo jest co oglądać.


Droga Królów prowadząca do Wschodniej Bramy.


"Armata! O! Jaka wielka!"

2 komentarze:

  1. Hm, moze faktycznie sie wybierzemy, skoro takie zmiany? Dzieki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmiany są olbrzymie i naprawdę warto się wybrać :)

      Usuń