niedziela, 13 listopada 2016

Rzecz o trudnych książkach, czyli recenzja "Fobii" Dawida Kaina

Już dawno temu nauczyłam się, że do niektórych książek muszę po prostu dojrzeć. Sztandarowym przykładem jest tutaj Zimowy Monarcha Beranrda Cornwella - powieść której jak nastolatka nienawidziłam za odarcie z mitu postaci Króla Artura. Po latach jednak pokochałam ją właśnie za to. Za to, że Artur okazał się być zwykłym człowiekiem z licznymi zaletami, ale i wadami, przez co dużo łatwiej było się z nim utożsamiać. Ponadto moja wcześniejsza niechęć do braku oczywistej magii, została zastąpiona przez sympatię do tej niepewnej dwuznaczności: czy to tylko sztuczki, iluzje czy jednak coś więcej. Z tamtego, niezbyt chlubnego, okresu pozostało mi jedno opinio-wspomnienie. Jakoś intuicyjnie czułam, że książka ta może być dobra, nawet bardzo, ale nie dla mnie. Nie w tamtym momencie. Teraz mam podobnie.
I grafiki na okładkach wydawnictwo ma coraz bardziej przejmujące.

Nie bardzo chciałam recenzować nową powieść Dawida Kaina, głównie dlatego, że jego poprzednia książka była zupełnie nie w moim guście. Moim zdaniem tak trochę wstyd wylać wiadro pomyj na autora tylko dlatego, że nasze upodobania literackie się nie pokrywają. Ale stało się. Fobię dostałam i przeczytałam. Ba, powiem więcej, wciągnęła mnie na tyle, że naprawdę trudno było mi się od niej oderwać. Po prostu musiałam wiedzieć, jak ta historia się zakończy, mimo całej gamy, nie do końca pozytywnych uczuć, które towarzyszyły mi podczas czytania. I już tłumaczę dlaczego.

Z jednej strony jest to opowieść o Magdzie - młodej dziewczynie cierpiącej na batofobia. Mimo własnej choroby, opiekuje się pozornie niepoczytalnym ojcem, który jednak okazuje się na tyle świadomy i pomysłowy, że znika, pozostawiając po sobie serię zagadek. Mają one na celu nie tylko pomóc Magdzie w odnaleźć ojca, ale i pokonać własną chorobę.

Z drugiej strony książka opowiada dziennikarzu Adamie Remickim, który nabawia się ciężkiej odmiany napadów lękowych, ale między czasie prowadzi śledztwo w sprawie tajemniczej choroby, na którą zapada coraz więcej osób. Objawia się ona tym, że ludzie niezależnie od wieku nagle milkną i zamierają bez ruchu.

Z trzeciej strony wydaje się być ona dość negatywnym komentarzem, odnoszącym się do obecnej sytuacji w Polsce, sprawnym wytykaniem naszych narodowych przywar, wyśmianiem swoistego polskiego zacietrzewienia i czarnowidztwem największej próby odnośnie przyszłości świata.

Tym samym nie wiem czy jest to budująca powieść o radzeniu sobie z chorobą, studium popadania w obłęd, satyra na Rzeczpospolitą czy hiobowa wizja przyszłości. A może wszystko w jednym?
Coś takiego mniej więcej czułam podczas czytania.

Suma odczuć towarzyszących mi podczas czytania tej książki, zdecydowanie nie była zbyt pozytywna. Mimo że intrygowała mnie jej historia, to jednak świat, w którym przyszło jej żyć naprawdę mnie przerażał. Osiedla fit, osiedla hipsterów, masa reklam, atakujących człowieka dosłownie wszędzie i wszechobecny internet, z którego można korzystać przy pomocy specjalnych soczewek i ruchu gałek ocznych. Nawet zwykłe poszukiwanie informacji musi być tam napiętnowane odpowiednim statusem, by choć trochę opędzić się od nachalnych apek marketingowych. Do tego część objawów Magdy zaczęła mi przypominać moje własne "zmęczenie po pracy", więc z niemałą obawą kontynuowałam czytanie. I jakby nie patrzeć, moja duma narodowa czuła się nieco urażona, kiedy czytała o bardzo celnie i dobitnie wypunktowanych wadach rodaków. Takie ich nagromadzenie nie pozostawiało zbyt wiele miejsca na pozytywne odczucia. Kiedy połączyło się to z abstrakcyjnymi rozważaniami na temat rzeczywistości, w głowie miałam mętlik, a w sercu konsternacje.

Koniec czytania Fobii przyjęłam z prawdziwą ulgą. Byłam jednak na tyle rozbita tym, co przeczytałam, że dość długo nie mogłam pozbyć się czarnych myśli. Pierwszy raz od bardzo dawna musiałam sięgnąć po Dom na Sekwanie by jakoś się ogarnąć. Dopiero wówczas mogłam wyrazić jakąkolwiek opinię. Prawdopodobnie to bardzo dobra książka, pewnie nawet genialna, tylko mi się nie podoba. Nie dlatego, że jest źle napisana. Pod względem konstrukcji, stylu czy pomysłowości nie dam złego słowa na nią powiedzieć. Jest to świetnie stworzone dzieło z niemal hipnotycznym wpływem na czytelnika. Po prostu nie spodobało mi się to uczucie przepuszczenia duszy przez wyżymaczkę, po którym czułam się rozbita na kawałki. Choć to akurat świadczy na korzyść powieści. Proza powinna wywoływać w czytelniku emocje, wpływać na przemyślenia, być może i druzgotać. Dobra książka nie sprawi, że po jej zamknięciu bez trudu przejdziemy do następnej, a po Fobii ciężko wziąć się za coś nowego. To naprawdę wyjątkowy utwór, tylko ja jeszcze do niego nie dorosłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz