Na chwilę, dosłownie na sekundę przyszło mi przerwać Projekt Jagacon, by w chwili wytchnienia sięgnąć po stały punkt programu. Jak już się człowiek podjął recenzowania kolejnych numerów Nowej Fantastyki, to wypadałoby to kontynuować. A że w chwilach większego nieogarnięcia czasowego dawałam radę, to jakże by to teraz porzucać, kiedy po wszystkich moich staraniach widać choćby światełko w tunelu? Nie no, takich rzeczy nie robi się ani ludziom, którzy ci zaufali ani sobie. Tym samym wzięłam się do roboty. Bo czymże jest te kilkadziesiąt stron magazynu, przy setkach, które do tej pory przewertowałam? Zatem do dzieła.
W tym miesiącu jestem ładnie wyrobiona, więc zdjęć własnych jeszcze nie posiadam.
Ponieważ Polcon w Lublinie już za pasem, a w raz z nim poznamy tegorocznych laureatów chyba najbardziej znanej nagrody dla polskich fantastów - Zajdla - wstępniak Jerzego Rzymowskiego kręci się wokół debiutantów. A to dlatego, że wśród nominowanych autorów są młodzi twórcy zrzeszeni w społeczności portalu fantastyka.pl. Pojawia się także, co mnie bardzo cieszy zapowiedź kolejnej serii dla początkujących pisarzy (poprzednią prowadził Krzysztof Piskorski), w której Wojciech Chmielarz będzie radził jak na fantastycznej bazie zrobić dobry kryminał. Szczerze? Już nie mogę się jej doczekać. Na dobry początek Mateusz Wielgosz zaraża nas swoim sceptycyzmem przypominając postać Jamesa Randiego, który swego czasu demaskował wszystkich mistycznych naciągaczy. Wydawałoby się, że w naszych czasach, kiedy to dostęp do wszelkiej wiedzy jest tak prosty, wiara w niedorzeczności powinna maleć. Nic jednak bardziej mylnego. Choć akurat mnie nie przeszkadza pozostawienie odrobiny miejsca na zjawiska niewytłumaczalne w naszym logicznym i poukładanym świecie.
W kolejnym tekście Łukasz M. Wiśniewski, wykorzystując zbliżającą się premierę "Mrocznej wieży", udowadnia nam, że cała twórczość Stephena Kinga, jest w pewien sposób ze sobą powiązana (a przynajmniej jej większość). Tym samym wyraża swoje obawy, które niestety podzielam, czy najnowsza adaptacja prozy mistrza horroru, będzie w stanie udźwignąć jej misterny geniusz. Konkluzja nasuwa się sama. Dalej mamy kontynuację tekstu Andrzeja Kaczmarczyka "Wszyscy kosmici prezydenta", w którym pojawiają się już odniesienia do fenomenu "Archiwum X" - serialu swego czasu władającego sercem i duszą większości Amerykanów (i nie tylko). Zrozumienie w jaki sposób udało się to produkcji o paranoiku i stąpającej tardo po ziemi pani doktor wymaga nie lada fantazji.
I teraz się przyczepie. Kim jest Ted Kosmatka? Po lekturze wywiadu doszłam do wniosku, że to musi być jakiś pisarz, którego teksty są mniej lub bardziej znane. Jednak od początku nie było to wiadome, szczególnie, że w rozmowie poruszano kwestie biologii, genetyki i wiary. Gdzieś musiały zniknąć trzy zdania wstępu o tym, kim jest rozmówca Piotra Zawady. A przecież w poprzednich numerach to zawsze było! Gdzie Wam to zjadło? Natomiast zaskakująco ciekawym artykułem okazał się być "Kosmos od kuchni" Marka Starosty. Nie spodziewałam się, że to, czym karmi się astronautów w przestrzeni kosmicznej, może aż tak zainteresować. Podano nawet przepis na kosmiczne pastrami! Jak dla mnie duży plus numeru!
Ilościowo mam wrażenie, że opowiadań w tym numerze jest mniej niż w poprzednich, jednak nadrabiają one objętością. "Trzy zapałki" Marcina Rusnaka to historia, która miesza wątki i style. Jest zarówno opowieścią o traumie wojennej, próbie poradzenia sobie z przeszłością, jak i ponowieniem motywu andersenowskiej "Dziewczynki z zapałkami", chociaż w dużo bardziej fantastycznych realiach. O to żołnierz ma dostaje możliwość pozbycia się jednego tragicznego wspomnienia, jednak koszt tego może być wyższy niż te kilka żądanych monet. Zawsze jednak towarzyszą mu trzy zapałki, z których jedna przyniesie zakończenie, jakiego raczej się nie spodziewamy. Z kolei "Kląkanie na zapóźniku" Krzysztofa Filipowicza wymyka się nieco zrozumieniu. Cały świat dopadła jakaś katastrofa, która nie tyle zmieniła postrzegania podstawowych zasad matematyki i fizyki, ale także odmiennie wpłynęła na te zmiany w różnych jego regionach. Zupełnie tak jakby świat był jedną wielką Wieżą Babel, a nauka językiem, który został pomieszany. Nie mniej jednak jest to niezwykle interesujący tekst balansujący na granicy zrozumienia. Chociaż w tym przypadku jego brak nie jest chyba niczym złym. Tak sądzę.
Jakże problematyczny odrobinkę wcześniej Ted Kosmatka teraz stał się jasny jak słońce. Może faktycznie powinnam rozważyć czytanie numeru od opowiadań, by takie niesnaski się nie pojawiały? W każdym razie jego opowiadanie "Ja to nie ty" w nieco baśniowy sposób porusza problem sztucznej inteligencji i kopiowania umysłów. Samo w sobie jest niezwykle enigmatyczne i niezwykle mało zdradza nawet pod sam koniec utworu. Mgliste wyjaśnienia głównej bohaterki wciąż pozostawiają nas w sferze domyśleń, tym samym zmuszając do przemyśleń nad istotą SI. "Retrospektor" T.C. Boyle'a do tej pory wywołuje u mnie dreszcze niepokoju. Pod płaszczykiem ciągłego powracania do wspomnień, ukrywa się obraz paskudnego uzależnienia, które niszczy życie w stopniu porównywalnym do znanych nam używek. Oglądanie własnych wspomnień w HD jest o tyle niebezpieczniejsze, że oprócz euforycznej przyjemności i bieżącego zapomnienia, daje możliwość masochistycznego rozpamiętywania i analizowania błędów. Ze znanych nam nałogów można wyjść przy pomocy silnej woli, bliskich i specjalistów. A czy od czegoś takiego dałoby się uwolnić? Jest to zdecydowanie jeden z najbardziej przerażających mnie tekstów jakie ostatnio czytałam. Nawet makabra i groteska Juliusza Wojciechowicza tak bardzo mną nie wstrząsnęła jak to.
Na koniec został nam "Upiór umarłego" Shawna Speakmana poruszający motyw pewnego uwspółcześniania legend arturiańskich. Tak jakby nie zakończyły one swej historii wraz z upływem lat i śmiercią bohaterów, ale wciąż czekały tuż obok, w ukryciu, by w odpowiedniej chwili móc się ujawnić. A jak najlepiej ukryć się w naszym świecie, jak nie wracając do swych pierwotnych imion, których już nikt nie pamięta? Zatopić się w legendy, których nie przemieliła popkultura? Całość naprawdę zacnie się czyta i mimo, antypatycznego głównego bohatera, chce się poznać dalszy ciąg historii. A takowy jest prawdopodobny ze względu na otwarte zakończenie opowieści.
W dalszej części numeru Tomasz Przyłucki rozmawia z trójką, można by rzec, debiutantów, choć to pewne niedopowiedzenie. Juliusz Braun, Magdalena Kucenty i Anna Szumacher zostali w tym roku nominowani do Zajdli w kategorii najlepszego opowiadania. Łączy ich jedno - wszyscy dzielili się swoją twórczością na portalu fantastyka.pl. Wspólnie poruszają kwestie debiutów, papierowych publikacji i pisania jako takiego, miejscami dochodząc do naprawdę ciekawych wniosków. Z kolei felieton "Sen o sieci" Rafała Kosika wywołał we mnie wewnętrzny i to dość poważny niepokój, głównie dlatego, ze uświadomiłam sobie jak wiele jest w nim racji. W moim rodzinnym domu powiadają, że jestem uzależniona od TwarzoKsiążki i faktem jest, że gdy tylko mam dostęp do komputera portal ten jest stale otwarty w zakładkach mojej przeglądarki. Ale to moje narzędzie pracy! Sposób kontaktu z pisarzami, czytelnikami i tą częścią (zaskakująco dużą) znajomych, których nie poznałabym w inny sposób, a także źródło informacji, na których poszukiwanie musiałabym zmitrężyć sporo czasu. I teraz wyobrażam sobie, że nagle tego nie ma, że całość znika w wyniku chociażby ataku terrorystycznego, o który wcale nie tak trudno. I to wszystko tracę... Pomijając brak kontaktów nazwijmy je zawodowymi, przestaję nagle rozmawiać z ludźmi, z którymi potrafiłam toczyć fascynujące całodzienne rozmowy. I nie mam nic. Żadnej alternatywy. Żadnego telefonu, o adresie (tradycyjnym, na znaczki) nie wspominając. I zaczęłam się niepokoić. Może to paranoja, ale chyba dobrze by było na powrót założyć zeszyt z numerami. Tak na wszelki wypadek... I co Pan ze mną zrobił, Panie Kosik?
I tym optymistycznym akcentem chciałabym zakończyć wpis o Nowej Fantastyce (jak zwykle obszerniejszy niż planowałam). Ogólnie rzecz ujmując bieżący numer nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak poprzednie, ale chyba skłonił do większej ilości przemyśleń, a to już jest coś wartościowego. Ciekawi mnie jakie będą Wasze wrażenia po lekturze. Podzielicie się nimi jak przeczytacie?
To tylko jedzenie. I aż jedzenie!
Ilościowo mam wrażenie, że opowiadań w tym numerze jest mniej niż w poprzednich, jednak nadrabiają one objętością. "Trzy zapałki" Marcina Rusnaka to historia, która miesza wątki i style. Jest zarówno opowieścią o traumie wojennej, próbie poradzenia sobie z przeszłością, jak i ponowieniem motywu andersenowskiej "Dziewczynki z zapałkami", chociaż w dużo bardziej fantastycznych realiach. O to żołnierz ma dostaje możliwość pozbycia się jednego tragicznego wspomnienia, jednak koszt tego może być wyższy niż te kilka żądanych monet. Zawsze jednak towarzyszą mu trzy zapałki, z których jedna przyniesie zakończenie, jakiego raczej się nie spodziewamy. Z kolei "Kląkanie na zapóźniku" Krzysztofa Filipowicza wymyka się nieco zrozumieniu. Cały świat dopadła jakaś katastrofa, która nie tyle zmieniła postrzegania podstawowych zasad matematyki i fizyki, ale także odmiennie wpłynęła na te zmiany w różnych jego regionach. Zupełnie tak jakby świat był jedną wielką Wieżą Babel, a nauka językiem, który został pomieszany. Nie mniej jednak jest to niezwykle interesujący tekst balansujący na granicy zrozumienia. Chociaż w tym przypadku jego brak nie jest chyba niczym złym. Tak sądzę.
Jakże problematyczny odrobinkę wcześniej Ted Kosmatka teraz stał się jasny jak słońce. Może faktycznie powinnam rozważyć czytanie numeru od opowiadań, by takie niesnaski się nie pojawiały? W każdym razie jego opowiadanie "Ja to nie ty" w nieco baśniowy sposób porusza problem sztucznej inteligencji i kopiowania umysłów. Samo w sobie jest niezwykle enigmatyczne i niezwykle mało zdradza nawet pod sam koniec utworu. Mgliste wyjaśnienia głównej bohaterki wciąż pozostawiają nas w sferze domyśleń, tym samym zmuszając do przemyśleń nad istotą SI. "Retrospektor" T.C. Boyle'a do tej pory wywołuje u mnie dreszcze niepokoju. Pod płaszczykiem ciągłego powracania do wspomnień, ukrywa się obraz paskudnego uzależnienia, które niszczy życie w stopniu porównywalnym do znanych nam używek. Oglądanie własnych wspomnień w HD jest o tyle niebezpieczniejsze, że oprócz euforycznej przyjemności i bieżącego zapomnienia, daje możliwość masochistycznego rozpamiętywania i analizowania błędów. Ze znanych nam nałogów można wyjść przy pomocy silnej woli, bliskich i specjalistów. A czy od czegoś takiego dałoby się uwolnić? Jest to zdecydowanie jeden z najbardziej przerażających mnie tekstów jakie ostatnio czytałam. Nawet makabra i groteska Juliusza Wojciechowicza tak bardzo mną nie wstrząsnęła jak to.
Na koniec został nam "Upiór umarłego" Shawna Speakmana poruszający motyw pewnego uwspółcześniania legend arturiańskich. Tak jakby nie zakończyły one swej historii wraz z upływem lat i śmiercią bohaterów, ale wciąż czekały tuż obok, w ukryciu, by w odpowiedniej chwili móc się ujawnić. A jak najlepiej ukryć się w naszym świecie, jak nie wracając do swych pierwotnych imion, których już nikt nie pamięta? Zatopić się w legendy, których nie przemieliła popkultura? Całość naprawdę zacnie się czyta i mimo, antypatycznego głównego bohatera, chce się poznać dalszy ciąg historii. A takowy jest prawdopodobny ze względu na otwarte zakończenie opowieści.
Ta grafika mi się naprawdę wyjątkowo podoba.
W dalszej części numeru Tomasz Przyłucki rozmawia z trójką, można by rzec, debiutantów, choć to pewne niedopowiedzenie. Juliusz Braun, Magdalena Kucenty i Anna Szumacher zostali w tym roku nominowani do Zajdli w kategorii najlepszego opowiadania. Łączy ich jedno - wszyscy dzielili się swoją twórczością na portalu fantastyka.pl. Wspólnie poruszają kwestie debiutów, papierowych publikacji i pisania jako takiego, miejscami dochodząc do naprawdę ciekawych wniosków. Z kolei felieton "Sen o sieci" Rafała Kosika wywołał we mnie wewnętrzny i to dość poważny niepokój, głównie dlatego, ze uświadomiłam sobie jak wiele jest w nim racji. W moim rodzinnym domu powiadają, że jestem uzależniona od TwarzoKsiążki i faktem jest, że gdy tylko mam dostęp do komputera portal ten jest stale otwarty w zakładkach mojej przeglądarki. Ale to moje narzędzie pracy! Sposób kontaktu z pisarzami, czytelnikami i tą częścią (zaskakująco dużą) znajomych, których nie poznałabym w inny sposób, a także źródło informacji, na których poszukiwanie musiałabym zmitrężyć sporo czasu. I teraz wyobrażam sobie, że nagle tego nie ma, że całość znika w wyniku chociażby ataku terrorystycznego, o który wcale nie tak trudno. I to wszystko tracę... Pomijając brak kontaktów nazwijmy je zawodowymi, przestaję nagle rozmawiać z ludźmi, z którymi potrafiłam toczyć fascynujące całodzienne rozmowy. I nie mam nic. Żadnej alternatywy. Żadnego telefonu, o adresie (tradycyjnym, na znaczki) nie wspominając. I zaczęłam się niepokoić. Może to paranoja, ale chyba dobrze by było na powrót założyć zeszyt z numerami. Tak na wszelki wypadek... I co Pan ze mną zrobił, Panie Kosik?
I tym optymistycznym akcentem chciałabym zakończyć wpis o Nowej Fantastyce (jak zwykle obszerniejszy niż planowałam). Ogólnie rzecz ujmując bieżący numer nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak poprzednie, ale chyba skłonił do większej ilości przemyśleń, a to już jest coś wartościowego. Ciekawi mnie jakie będą Wasze wrażenia po lekturze. Podzielicie się nimi jak przeczytacie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz