czwartek, 11 października 2018

Fantastycznie chłodna prasówka - NF 10/18

Wraz z powrotem do prowadzenia bloga, wracają tez nieodłączne Chłodne Prasówki, choć chciałabym nieco zmienić ich formę. Ta ułożona i poukładana od deski do deski może i rzeczowa była, ale na dłuższą metę muszę przyznać, że jej pisanie nudziło. A skoro mnie ta monotonia przygnębiała, to co dopiero Was, moich kochanych czytelników. Nie da się ukryć, że wlazła w to jakaś rutyna, która we mnie zabijała radość recenzowania. Fakt łatwo było podążać schematem i jakbym zmęczona nie była, wiedziałam co, gdzie i jak mniej więcej napisać. To było proste i na swój sposób wygodne. Ale dość! Postępującemu marazmowi i szablonowemu działaniu mówimy stanowcze nie! Od dziś kolejność będzie zależna od porywów serca i tego, który tekst wywarł na mnie największe wrażenie, o! I to jest to! Trwaj chwilo, jesteś piękną (a Ty Mrozie odstaw kofeinkę, bo ludzie zaczną dziwnie myśleć o Tobie).
Tak się ładnie zgrało, że pan z okładki sięga po przypinkę.

W październikowym numerze Nowej Fantastyki najbardziej przypadło mi do gustu opowiadania Piotra Z. Górskiego. "Leże boga-smoka". I nie, nie tylko dlatego, że pojawia się tam smok. Autor na nowo wykorzystuje stare, polskie legendy (o Wandzie czy chociażby o Smoku Wawelskim), żeby opowiedzieć nową niezwykłą historię, gdzie element mityczny/mistyczny jest jej integralną częścią. Do tego też możemy dzięki niemu możemy niemal zaobserwować tworzenie się legend w wyniku zetknięcia dwóch odrębnych kultur. A także koniec i upadek niegdyś wielkiego ludu. Czyta się rzekłabym zachłannie, połykając każde zdanie i niemal z lubością odkrywając kolejne nawiązania. Jak tekst numeru. W prozie polskiej moim zdaniem na wyróżnienie zasługuje także "Wykorzeniony" Jarosława Wartacza, głównie za nietuzinkowy i niezwykły świat, który jak dla mnie może stanowić podłoże dla cyklu powieściowego, a nie tylko jednej krótkiej historii.

Z kolei "Lunapark dziewiąty" chwycił mnie za serce głównie dlatego, że pod płaszczykiem fantastyki, jest to po prostu opowieść o ludziach, ich życiu i śmierci. Wszystko zostało w niej przetransferowane na świat nakręcanych lalek i opowiedziane z ich perspektywy, ale tak pięknie i zgrabnie, że chyba nikt z czytających nie ma wątpliwości, że to tekst o czymś więcej. Moim zdaniem historia ta mocno się wyróżnia na tle pozostałych, egzotycznych tytułów działu z proza zagraniczną, aczkolwiek z radością przyjmuję fantastykę arabską reprezentowaną przez Ibrahima Al-Marashi. Fascynuje mnie odmienność kultur i sposobów postrzegania świata, dlatego z radością przyjmuję takie rzeczy.
I takie ładne grafiki w środku.

I w tym miejscu powoli kończą się fanfary, ponieważ pozostałe teksty wypadają jakoś tak słabiej (a może ja przez przerwę nabrałam większego dystansu). Nie mniej dużą wartość ma dla mnie artykuł Przemysława Pawełeka "Komiksy dla każdego". Nie licząc prastarych epizodów z Kaczorem Donaldem, komiksy to dla mnie nowe medium, w które zagłębiam się dużo krócej niż w tradycyjnie książki, aczkolwiek czerpię z niego nie mniejszą przyjemność. Gorzej, że zazwyczaj nie mam pomysłu, jaki tytuł nabyć, by nie ograniczać się tylko do amerykańskich zeszytów superbohaterskich. I choć mam swoje ulubione tytuły, wciąż czuję pewien niedosyt, tym bardziej cieszy mnie taka przeglądówka, która co prawda szarpnie portfel, ale wzbogaci duszę.

Bardzo ucieszył mnie też wywiad z Anetą Jadowską. Bardzo lubię tę autorkę jako osobę i choć nie jestem chyba targetem jej twórczości, zawsze chętnie pojawiam się na spotkaniach autorskich czy prelekcjach, które ona prowadzi. Stałe felietony jak "Okołodziejczaki" czy "Orbitowanie po kinie" trzymają swój stały poziom i nie ukrywam, że czytam je z pewna dozą przyjemności. Choć mam wrażenie, że wygrzebywanie przez Łukasza Orbitowskiego mniej lub bardziej dziwnych filmów jest tylko pretekstem do opowieści o samym sobie. Bardzo intrygującej opowieści pragnę dodać.
Trzeba wybierać najbardziej fotogeniczne strony

I w ten o to sposób staram się wrócić do jako takiego pisania. Wewnętrzny sceptycyzm może być podyktowany przerwą i zdystansowaniem się do wszystkiego (tylko najbliżsi wiedzą jak ten dystans był mi potrzebny). Październikowy numer Nowej Fantastyki nie jest tak ekscytujący, jak chciałabym go widzieć po przerwie, choć nadal znajduję w nim teksty, które zwyczajnie mnie cieszą. I chyba to jest w tym wszystkim najważniejsze. Tak samo jak ja trzymam kciuki za rozwój prasy fantastycznej w Polsce, Wy trzymajcie za mnie, żeby na kolejny tekst nie trzeba było znów tyle czekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz