sobota, 23 sierpnia 2014

Mister mokrego podkoszulka, czyli charytatywne lanie wody

Wakacje, przez ludzi pałających się szeroko pojętym dziennikarstwem, zwykły być określane mianem 'sezonu ogórkowego', w którym to nic ciekawego się nie dzieje. Świat zdaje się przyhamowywać na ten krótki okres, po to, by wypocząć przed pracowitą jesienią. Wówczas mają prawo dojść do głosu projekty nieco mniej ambitne, skierowane w gusta fanów łaknących rozrywki. W ciągu ostatniego tygodnia, furorę w internecie robią filmiki gwiazd, celebrytów i innych popularnych ludzi, wylewających na siebie wiadra z wodą schłodzoną kostkami lodu w zdecydowanie słusznej ilości. Zainteresowałam się tą sprawą ze względu na obecność w znacznych ilości środków chłodzących, gdyż jak wiadomo, nazwisko zobowiązuje. Każda z nominowanych osób musi w ciągu dwudziestu czterech godzin wysłać w świat swoje, ociekające wodą wideo i przekazać pałeczkę kolejnym. Wszystko to ma na celu uzbieranie jak największej ilości pieniędzy na walkę z ALS (amyotrophic lateral sclerosis), czyli stwardnieniem zanikowym bocznym. Jak można się spodziewać, akcje tego typu, wywołują falę głosów aprobaty i krzyków sprzeciwu. Ja jako Mróz jestem od tego, by powiać  na nich wszystkich chłodem rozsądku i znaleźć stoicki środek całej sytuacji.


Jakby, ktoś miał wątpliwości to tak to właśnie wygląda.

Na początek słów kilka o tym, czym tak właściwie jest ALS. Otwierając dowolną książkę medyczną (lub stronę Wikipedii), czytamy, iż jest to choroba neurodegeneracyjna, uszkadzająca neurony drogi piramidowej, nerwy czaszkowe rdzenia przedłużonego i komórki rogów przednich rdzenia kręgowego. Innymi słowy niszczy komórki nerwowe pobudzające nasze mięśnie do skurczu, a konkretnie to te przekazujące do nich informację, że mają się napiąć lub rozluźnić. Nie brzmi to strasznie, dopóki nie zorientujemy się jak ważną funkcję pełnią one w naszym organizmie. Odpowiadają nie tylko za poruszanie się, ale także ułatwiają nam jedzenie, pomagają w oddychaniu, siedzeniu czy rozmawianiu. Nie zastanawiamy się nad tym głębiej, ale bez nich nasze życie byłoby znacznie utrudnione albo i wręcz niemożliwe. Początkowo wywołuje ona zanik czucia w opuszkach palców czy zmniejszenie siły uścisku. Jednak w miarę upływu czasu z mięśniami jest coraz gorzej, aż w końcu pojawiają się problemy z chodzeniem, przełykaniem czy zwykłym oddychaniem. Jest to choroba nieuleczalna, w której można jedynie zmniejszać i tak nieustannie postępujące objawy. Śmierć następuje w wyniku porażenia mięśni odpowiedzialnych za oddychanie, przez co człowiek dusi się we śnie. Średnio uznaje się, że osoby ze zdiagnozowanym ALS przeżywają do piątego roku od czasu wystąpienia pierwszych objawów, jednak znany astrofizyk Stephen Hawking, walczy z tą chorobą już od ponad czterdziestu lat (może po prostu nie jest człowiekiem). Co roku zapada na nią 7 na 100 000 osób, co daje około 490 tys. przypadków rocznie na całym świecie. Bardziej zainteresowanych odsyłam na stronę Postępu Nauk Medycznych.


Na szczęście (a może i nie), ALS nie atakuje komórek nerwowych w obrębie mózgu, dzięki czemu jeden z najinteligentniejszych ludzi naszych czasów może wciąż zmieniać świat. Jednak cały czas jest świadomy swojego pogarszającego się stanu zdrowia i tego, że zwyczajnie kiedyś, jeśli któryś ze sprzętów podtrzymujących jego życie zawiedzie, może się po prostu nie obudzić.

Nie da się ukryć, że sprawa jest poważna i dość przygnębiająca, dlatego cała akcja jest przeprowadzona z dużym humorem (ponoć śmiech jest najlepszym lekarstwem). Dlaczego jest to akurat wiaderko z lodem? Nie mam pojęcia, choć moim zdaniem organizatorzy chcieli mieć coś prostego i w miarę widowiskowego, co przyciągnęłoby tłumy odbiorców, jednak na tyle mało inwazyjnego, by nie zaszkodzić osobom biorącym udział. Wylanie wody na kogoś takie się wydaje, choć niektóre filmiki już zaprzeczyły zasadzie "nieszkodzenia uczestnikom". Poza tym, przyznajmy się szczerze, kto z nasz nie chciałby zobaczyć swojego ulubionego aktora/aktorki w mokrej koszulce, przylepiającej się tu i ówdzie. Pomysł zadziałał, a ludzie to szybko podchwycili, prześcigając się w tworzeniu coraz bardziej pomysłowych filmików.


Oczywiście interpretacja słówka "ice" może być różna.

Oczywiście, żeby nie było zbyt sympatycznie pojawiają się też głosy sprzeciwu, zwracające uwagę na bezsens całego projektu. Bogaty zachód wylewa na siebie wodę, kiedy w Sudanie ludzie cierpią z jej barku. Moim zdaniem to czepianie się szczegółów. Nie sugeruję, że nie należy pomagać krajom, gdzie ludzie cierpią z powodu suszy, głodu, zarazy czy innego, gigantycznego kataklizmu. Dlaczego nie przeznaczyć dla nich pieniędzy, którymi obraca cały przemysł zbrojeniowy? Nic innego nie pochłania tylu środków co uzbrojenie, szczególnie w krajach dotkniętych największymi klęskami. Na pomoc ludziom nie ma finansów, a na wojnę zawsze się znajdą. Skoro już ktoś zmotywował ludzi do zrobienia czegoś dobrego, nie zalewajmy tego falą gorzkich komentarzy. Jeśli ta konkretna akcja nam się nie podoba, pomóżmy komuś innemu w sposób, który bardziej przypadnie nam do gustu. Ważne, żeby dobro rodziło dobro.


Charlie Sheen to jedna z osób nie zadowolonych z nominacji i głosząca bezsensowność wylewania na siebie wody. No cóż, widać inne "akcje", z których ten konkretny aktor jest znany, mają więcej sensu. Nie mniej jednak ja jako Mróz nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Charlie po prostu nie umie się bawić (bez alkoholu).

Nie jestem jednak naiwna i dostrzegam też drugą stronę "dobroczynności". Jestem świadoma tego, że część z zebranych pieniędzy zamiast do potrzebujących, trafi do organizatorów i różnych instytucji na pokrycie "kosztów własnych". Tak zawsze się dzieje. Dopóki nie jest to zbyt duży odsetek zebranej sumy, wszystko jest w porządku. Problemy zaczynają się w momencie, gdy chciwość bierze górę. Poza tym nie da się ukryć tego, że te filmiki sprzyjają budowaniu popularności aktorów/celebrytów, których istnienie jest częściowo uzależnione od obecności fanów w ich życiu. Im ciekawsze, zabawniejsze wideo, tym więcej osób je obejrzy i wzrośnie sława "oblanego", co pozwoli mu na przetrwanie w pop-kulturalnej dżungli.


Są wyzwania i są WYZWANIA!!!

Fenomen IceBucketChallenge polega przede wszystkim na zabawie i rozrywce. Znani ludzie robią coś głupiego ku uciesze tłumów. Jest to dość popularny motyw przewodni akcji charytatywnych. Im skaczą słupki popularności, fani dobrze się bawią, a przy okazji można zrobić coś dobrego. I może na tym ostatnim skupmy się najbardziej. Nie ważne jak, ale angażujmy się w pomoc innym. Chociaż w najdrobniejszy sposób. Może wszystkim nie pomożemy, jednak dla tych, których uda się uratować, będzie to miało znaczenie, choć to tylko kropla w morzu potrzeb.


Szczerze? Aż mi się zrobiło szkoda Benedicta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz