poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Niecałopełnistość a neologizmy, czyli słów kilka o Sylwii Sylwester

Nie łatwo jest pisać książki. Różnorodność i ilość materiału, jaki trzeba ogarnąć, by rzeczowo oddać temat stanowi niezwykle wymagającą czasowo, ale integralną część procesu twórczego. A jeszcze wypadało by to wszystko ciekawie opowiedzieć i z głową rozplanować. Paradoksalnie historie dla dzieci tworzy się jeszcze trudniej. Trzeba w nich znaleźć ten bilans pomiędzy prostotą (ale broń borze szumiący prostactwem) dopasowaną do młodego wieku czytelnika, a fascynującą i urzekającą fabułą, która nie może być ani zbyt skomplikowana, ani zbyt głupia. Dzieci to też ludzie. Mniejsi, mniej wiedzący, ale to wcale nie znaczy, że głupsi (o czym czasami się zapomina). Po dłuższym zastanowieniu stwierdzam jednak, iż niemniej trudne zadanie stoi przed recenzentem takowej pozycji. Wydaje się to dużo bardziej wymagające, gdy ów recenzent, po pierwsze, nie jest w grupie docelowej czytelników, a dwa własnych dzieci nie posiada, więc nie ma na kim przetestować podobnego tekstu. Cóż, wówczas można jedynie spróbować i się mocno postarać. 

czwartek, 6 czerwca 2019

Powiało grozą, czyli Mróz a antologia "City 4"

Znacie mój stosunek do thrillerów, horrorów i szeroko pojętej grozy. Dla przypomnienia, z tego typu utworami zapoznaje się jedynie w słoneczne, sobotnie poranki, gdy Luby i Mysza wylegują się obok mnie. Co zatem skłoniło mnie do sięgnięcia po antologię City 4? Chyba fakt, że groza grozie nie równa, a wszystko zależy od tego, czego człowiek się boi. Poza tym kilka znajomych nazwisk (Podlewski, Vizvary, Kyrcz) pozwoliło założyć, że mam przed sobą całkiem zacne czytadło. Ale wiadomo jak to jest: “Jedna jaskółka wiosny nie czyni”, a duża ilość najróżniejszych twórców bywa zarówno zaletą, jak i wadą antologii. Szczególnie, że moja opinia może być tylko jedna. 

niedziela, 3 lutego 2019

Chłodne wypominki - recenzje Mroza a znajomi pisarze

Kiedy byłam namiętnie czytającą nastolatką, spotkanie z z ulubionym pisarzem było dla mnie czymś bliskim objawieniu. Wychodziłam z założenia, że ktoś, kto tworzy moje ukochane książki, musi być niesamowicie sympatycznym człowiekiem. Oczywiście ten naiwny entuzjazm niemal całkowicie wyparował po moim pierwszym spotkaniu z ASem (które równocześnie było pierwszym spotkaniem z pisarzem w ogóle). Wówczas na długi, długi czas zrezygnowałam ze spotkań autorskich, wychodząc z założenia, że lepiej by autorzy pozostali tylko nazwiskami na okładce. Mniej rozczarowań miało ochronić moje niewinne serce przed bólem zawodu. I pewnie trzymałabym się tego do dziś, gdybym nie zaczęła jeździć na konwenty. 
Dziś zdjęcia pożyczone. Przy każdym źródło.

środa, 23 stycznia 2019

O co Ci Mysza chodzi, czyli "O czym myślą koty"

Odkąd na stałe mieszkam w Łodzi, co roku staram się być na Międzynarodowym Festiwalu Komiksów. Ludzie z daleka przyjeżdżają zobaczyć coś, co ja mam praktycznie pod samym nosem, więc żal nie skorzystać. I, jakby nie patrzeć, lubię komiksy. Każdego roku też przygotowuję sobie listę tytułów, na które zamierzam polować i nigdy nie realizuję jej do końca. Często nawet wcale. Nie mniej i tak zawsze wydaję „miliony monet” na rzeczy, które mnie po prostu cieszą lub zaskakują. Największą niespodzianką ostatniego MFK była książka „O czym myślą koty” wydawnictwa Nasza Księgarnia. Kupiłam ją pod wpływem impulsu, ponieważ zaintrygowała mnie dwudziestostronicowa bibliografia, zwiastująca naukowe podejście do tematu. Poza tym miała to być pomoc w zrozumieniu mojej Myszy, zachowującej się w dość specyficzny sposób nawet jak na kota. 
Ponieważ dziś tekst poświęcony kotom, cały wpis będą wypełniały zdjęcia Myszy.

piątek, 4 stycznia 2019

Fantastycznie chłodna prasówka - NF 01/2019

Z końcem starego roku przyszło do mnie wiele ciekawych rzeczy: książki, nowe fantastyczne magazyny, jeszcze więcej książek… Naprawdę różne, różności cieszące oko i dusze, a przy tym motywujące mnie do spacerów na pocztę, gdzie panie przyzwyczajone do moich wizyt z miejsca pytają, czy to znów grubsza paczka. Na szczęście nie po wszystko musiałam się fatygować. W skrzynce znalazłam między innymi styczniowy numer Nowej Fantastyki, ale ze względu na okołoświąteczny rozgardiasz, zdążyłam tylko się ucieszyć i odłożyć magazyn na biurko. Wiecie, pierniczki wymagały dużo powierzchni płaskich i jednak trochę bałaganu generowały. Z nowym rokiem jednak się nieco u mnie uspokoiło, a co za tym idzie mogłam się w końcu wziąć za czytanie. 
Śnieg na dworze, śnieg na zdjęciu... Zima w pełni.