Czasami zdarza mi się myśleć, iż niektóre rzeczy są robione specjalnie dla mnie jak cytrynowa pasta do zębów czy kawa aromatyzowana marcepanem. Oczywiście dwa razy więcej jest momentów, w których świat zdaje się działać mi zupełnie na przekór, ale po co o tym wspominać. Lepiej skupić się na pozytywach. Do historii napisanych przez Rogera Zelaznego, szczególnie tych dotyczących Amberu, od czasów pierwszego roku studiów mam olbrzymi sentyment. Pamiętam cienkie (jak na fantastykę) książeczki, po które sięgałam za każdym razem, gdy na uczelni coś nie zagrało lub pojawiła się olbrzymia tęsknota za czymś znajomym w obcym mieście. Amber był wówczas zawsze na wyciągnięcie ręki. Kiedy więc zobaczyłam okładkę czerwcowej Nowej Fantastyki, ucieszyłam się tak, jakbym spotkała starego przyjaciela. Czułam, że przynajmniej w tym miejscu czeka mnie coś dobrego, ale po kolei.
Dziś na zupełnie nowej podłodze Mroza, Nową Fantastykę trzyma Miś (kot nie chciał współpracować).