poniedziałek, 30 kwietnia 2018

WatchGamer, czyli o grach, które przeszłam bez dotykania pada

Kiedy byłam dzieckiem, komputery stanowiły towar epicko wręcz deficytowy (może jest w tym nieco przesady, ale z mojej perspektywy był to sprzęt nieosiągalny). Jednak tak się złożyło, że kilku małolatom z mojego otoczenia udało się być posiadaczami tego cuda. Oczywiście zaczęły się wycieczki, które zazwyczaj kończyły się łaskawym pozwoleniem w stylu “Możesz patrzeć jak gram”, co oczywiście mało komu wystarczało. W tym czasie moja mama pragnąc uszczęśliwić swe pociechy, kupiła mnie i mojej siostrze jedną z tych chińskich podróbek Pegazusa o wdzięcznej nazwie PolyStation oraz kartridż z milionem gier, które miały pocieszyć marudzące dzieci. Jak się można było domyśleć “milion gier” było drobnym przekrętem producentów, ale te kilka było całkowicie wystarczających jak na nasze potrzeby. Gorzej było z padami, ponieważ choć dwa, nie pozwalały na zabawę równocześnie, więc każda z nas musiała tak czy siak czekać na swoją kolej (każdy, kto miał rodzeństwo w zbliżonym wieku, wie jak bardzo niemożliwym to momentami jest). Szybko okazało się, że tata jest najlepszym graczem w strzelanki i Tetrisa, a siostra królowała w Mario. Zwycięstwo w olimpiadzie zaś zależało akurat od tego, komu udało się dopaść wymienionego pada, który w magiczny sposób pozwalał na kosmiczne bicie wszelkich rekordów. Jeśli więc chciałam być częścią spektakularnej wygranej, mogłam jedynie patrzeć. 
Nie powiecie mi, że patrząc na te grafikę nie słyszycie tej charakterystycznej melodyjki.

sobota, 21 kwietnia 2018

Fantastycznie chłodna prasówka - Fantom 05/2018

Po licznych perturbacjach, przygodach, zapomnieniach i przytłaczającej prozie dnia codziennego, w końcu zasiadam do recenzji, do której miałam się zabrać już z miesiąc temu.Od tamtej pory piąty “Fantom”, z niemo obrażonym postapokaliptycznym wojem zerkającym na mnie z okładki, leżał smętnie na moim biurku. Zdaję sobie sprawę, że tylko “trąby i bomby” zwiastujące koniec świata byłyby w stanie mnie usprawiedliwić, ale już jestem, kajam się niepomiernie i zabieram się do roboty, bo jeśli mnie kalendarz nie myli, jeszcze chwilka i będzie wychodził numer szósty. A pisanie kilku pod rząd “chłodnych prasówek” nie jest ani ciekawe ani przyjemne, przynajmniej z mojej perspektywy. 
Nie, nie dwoi Wam się w oczach. Jak ktoś ładnie poprosi to się z nim podzielę dobrocią.

niedziela, 15 kwietnia 2018

Zagadki dla Manipulatorów, czyli czas na "Sprawę Zegarmistrza"

Po wakacyjnych przygodach rodem z koszmaru, Martin w końcu zaczyna naukę w Praskiej Szkole Lalkarzy. Wyróżnia go nie tylko fakt, że wszyscy spodziewają się po nim wielkich czynów, ale i jego własna, nieprzymuszona chęć do uczenia się od Mistrzów Marionetek. Bo któż by nie chciał zdobyć władzy nad rzędem dusz, szczególnie gdy ma dziewiętnaście lat. Jednak, patrząc po egzaminach wstępnych, nauka w tak wyjątkowej szkole do najłatwiejszych nie należy. Tym bardziej, że zaraz na początku roku zdarza się trup, a praca semestralna ma polegać na tym, by wskazać mordercę, niezależnie czy wytypowany to zrobił czy nie. Decyduje większość. Jakby tego było mało Król Demonów zdaje się zbierać siły by ponownie uderzyć. Czy prywatna vendetta Martina nie okaże się być błahostką w porównaniu z zagrożeniem, które czyha na wszystkich mieszkańców Pragi? 
Grafika zaczerpnięta ze strony wydawcy.

niedziela, 8 kwietnia 2018

Fantastycznie chłodna prasówka - NF 04/2018

Kwiecień trwa raptem od dwóch tygodni z górką, astronomiczna wiosna nieco dłużej, ale aura pogodowa nas nie rozpieszcza. Słońce, śnieg, deszcz, mróz i to wszystko w święta, by tradycji stało się za dość. Tym samym oprócz jajecznych dowcipów na pierwszego, mogliśmy też uświadczyć bitew na śnieżki zamiast lania wodą. Choć może to i lepiej, bo na Boże Narodzenie takich atrakcji znów może nie być. Temperatury za oknem wahają się od niemal letnich, po późno jesienne wprawiając w konsternację pod względem zapotrzebowania na strój i ilość spożywanych płynów. W każdym razie, niezależnie od chaotycznej aury na zewnątrz, warto jest mieć coś, na czym można polegać, a Nowa Fantastyka niezmiennie pojawia się w kioskach by cieszyć nasze oczy. I jakby nie patrzeć, możemy z niej czerpać radość niezależnie od pogody. 
"Słońce, a co to za postać na okładce?", czyli rzecz o dokładnym czytaniu :P