wtorek, 30 czerwca 2015

"Uwielbiam zapach paczuli o poranku", czyli recenzja "Oddawaj różdżkę, Phong!"

Nie jestem wielką fanką self-publishing, choć to akurat mogliście wyłapać śledząc uważnie moje TwarzoKsiążkowe posty. Oczywiście nie jest to podyktowane wyłącznie wewnętrznym uprzedzeniem, ale też własnym doświadczeniem. Zainteresowanych odsyłam do mojej recenzji "Smoczej krainy", dostępnej na portalu Gavran. Podobne przeżycia miała również Hadynka a jej zetknięcie z samopublikowaniem również do najprzyjemniejszych nie należało. To by wyjaśniało mój sceptycyzm w dniu, w którym na swojej poczcie znalazłam wiadomość od zupełnie nieznanego mi autora, z prośbą o zrecenzowanie jego książki. Próba zachęcenia mnie do jej przeczytania przez stwierdzenie, że jest to "bezwstydny flirt komedii z romansem" spaliła na panewce, a sprawdzenie przeze mnie wydawnictwa jeszcze bardziej utrudniło tej powieści zrobienie dobrego wrażenia. Miałam znów wpakować się w self-publishing? Aż mi ciarki przechodziły na samą myśl. Jedak po wymienieniu kilku wiadomości z autorem, postanowiłam dać mu szansę. Nie ocenia się przecież książki po wydawnictwie, a rozmowa z twórcą przekonała mnie, że w przeciwieństwie do poprzedniej samopublikujacej pisarki, którą miałam okazję recenzować, opanował polską gramatykę na tyle dobrze, żebym nie rwała włosów z głowy w trakcie czytania. Postanowiłam zaryzykować.


Bardzo miły pan autor, oprócz dostarczenia mi ebooków w różnych formatach, postanowił podrzucić mi stosownie urocze grafiki promujące jego powieść.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozstrzygnięcie Steampunkowego Konkursu Okazjonalnego

Witajcie moi wspaniali Czytacze!
Własnie nadszedł dzień, w którym ogłoszę wyniki moje zacnego konkursu. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiego odzewu. Tych tłumów, walących do mnie drzwiami i oknami, prześcigających się w najrozmaitszych koncepcjach na steampunkowe maszyny luksusu. Ilość zgłoszeń autentycznie mnie poraziła, a ja jeszcze musiałam dokonać wyboru! I jak tu zdecydować? Jak wybrać najsprawiedliwiej? Docenić pomysłowość czy kunszt opisu? Wybrać tę odpowiedź, która porwała mnie za serce, czy tę przemyślaną aż do ostatniej śrubki? Uwierzcie mi moi mili, to nie był łatwy wybór. Chciałabym obdarować Was wszystkich, ale książkę mam tylko jedną. Musiałam zdecydować.


Grafika zapożyczona z TwarzoKsiążkowej galerii Klimatu Wieku Pary. Zgodnie z ich podpisem jest to podniebny Nautilus autorstwa Wadima Wojtekowicza. 

Pierwsze miejsce zdobywa i nagrodę otrzymuje Rozkminy Hadyny za zacny opis statku podniebnego i fakt, że umie się bawić. Hadynka napisała tak:
Marzy mi się spory, ale poręczny zeppelin, który byłby jednocześnie moją twierdzą, domem i schronieniem. Takie połączenie podniebnego, dostojnego balonu z frywolnością i chaosem ruchomego zamku Hauru. Miałby osobny pokój z przytulną biblioteką, oczywiście zabezpieczoną przed przechyłami, z głębokimi fotelami i specjalnymi lampami. Obszerną, wygodną sypialnię z olbrzymim łożem z baldachimem i kotarami; sporą kuchnię z nieodłącznym stołem, przy którym można wyznać wszystko i przetrwać wszystko, zastawę porcelanową w specjalnie zabezpieczonym kredensie, wesoły imbryk, barwne ściereczki. Kabina pilota przypominałaby tą z Sokoła Millennium, siedziałabym w niej w czapce pilotce i podziwiała świat przez wielkie szyby. Wszędzie zaś kryłyby się tajemne przejścia, ścieżynki, półeczki i labirynty dla kotełka, żeby nigdy się nie nudził i zawsze miał najlepszy widok. Wędrowalibyśmy tak z naszym przenośnym domem całą rodzinką - ja, moje chłopię i kot, przy przyjemnym warkocie silników, kłębach pary i świszczeniu wiatru. 
Zwyciężczyni z całego serca gratuluję. Mail informacyjny za raz pójdzie. A pozostałym życzę szczęścia w przyszłych konkursach.

P.S. Powyższy wpis nosi liczne znamiona sarkazmu

środa, 24 czerwca 2015

O mocy wiary, opowieści i kosmitów, czyli świat z książki "Pokój światów"

Każdy z nas w coś wierzy. I nie mówię tu tylko o konkretnej wierze w bóstwo opiekuńcze pod postacią Jehowy, Allacha czy Sziwy. Co dziennie rano wierzymy, że tym razem dopisze pogoda, że szef się nie będzie na nas wkurzał, że trafimy szóstkę w totka, że jutro będzie lepiej. Każdy z nas stosuje te małe "zaklęcia" w żaden sposób nie oddające racjonalnej natury zdarzeń. Student mimo nieprzygotowania do egzaminu wierzy, że zda, kierowca, że mimo naginania przepisów, uniknie mandatu, a Leonardo DiCaprio, że w końcu dostanie Oscara. To niby nic takiego, momenty tak swojskie, iż nawet nie zastanawiamy się nad kwestią ich istnienia, a przecież tak wiele mogą zmienić. Wystarczy wiara jednej osoby w drugą, by pomóc jej przezwyciężyć trudności. Odrobiny wiary we własne siły i możemy dokonać rzeczy naprawdę wyjątkowych. Wiara napędza nasze działanie bardziej niż chcielibyśmy to przyznać nawet przed sobą.

Jeden z moich dawnych znajomych, prawdopodobnie na podstawie jakiegoś podręcznika do gry w RPG, tłumaczył mi, że tak naprawdę istnieją dwa rodzaje magii: magia wtajemniczeń, oparta na zdobywaniu odpowiednich umiejętności, znajomości zaklęć i czarów, oraz magia objawień, tym silniejsza im czystsza jest wiara kapłana, dlatego też osoby szczególnie wierzące są w stanie dokonywać cudów. Oczywiście każda z nich ma swoje ograniczenia i w różnym natężeniu występuje na poszczególnych planach. Odnosząc to do naszego świata: o potężnych czarodziejach jakoś od dawna nikt nie słyszał, a cuda mimo wszystko jeszcze się zdarzają. W końcu każdy człowiek na naszej planecie w coś wierzy. A teraz wyobraźmy sobie, że energia wiary wszystkich ludzi na Ziemi kumuluje się aż do pojawienia jednego czynnika, który nagle ją wyzwala. I wszystko w co wierzymy staje się rzeczywistością. I co? Myślicie, że świat stałby się przyjemniejszym miejscem? Więc posłuchajcie...


Crysania i Raistlin - przedstawiciele magii objawień i magii wtajemniczeń prosto ze świata Smoczej Lancy. Link do grafiki tutaj.

piątek, 19 czerwca 2015

101 lajków, czyli Stempunkowy Konkurs Okazjonalny

Witajcie moi zagorzali czytelnicy. Muszę przyznać, że kiedy na swoim TwarzoKsiążkowym profilu informowałam o możliwości zorganizowania konkursu z okazji "setnej łapki w górę", nie spodziewałam się, że brakujące kliknięcia przybędą tak szybko. Ale słowo się rzekło kobyłka u płota więc z przyjemnością ogłaszam

Steampunkowy Konkurs Okazjonalny


Pomysł został podyktowany tym, że wśród znajomych wyrosłam na swoistą doradczynię i głos rozstrzygający w kwestiach steampunkowych. W związku z tym postanowiłam szerzyć swoją sympatię do tego nurtu dalej i zarażać nią kolejnych ludzi. I tu właśnie na scenę wkracza mój konkurs gdzie możecie wygrać coś, co Was do tego przybliży...

niedziela, 14 czerwca 2015

Złudne supły "Kociej kołyski", czyli wszystko jest kłamstwem

Wśród moich znajomych istnieje przekonanie, że czytam dużo, żeby nie powiedzieć wręcz nałogowo. Ponadto uważają, iż chyba czytałam już wszystko, gdyż zawsze wiem o jakiej książce mowa. Jakby tego było mało, ponoć posiadam jakieś sprytne urządzenie do zmieniania czasu, ponieważ średnio co drugi dzień można mnie było spotkać z inną książką na uczelni. To nie możliwe. Przecież nikt tak szybko nie czyta! Prawda jest taka, iż moim skromnym zdaniem, czytam o wiele za mało. Bez wątpienia mniej niż bym chciała. Dlatego wykorzystuję do tego każdą wolną chwilę spędzoną w autobusie. I jakieś tam zaległości czytelnicze udaje mi się nadrobić. Możecie wierzyć lub nie, ale posiadam takowe. Szczególnie z zakresu klasyków tak uwielbianej przeze mnie fantastyki. Aż wstyd się przyznawać. Jednak z drugiej strony, znając swoje niedoskonałości, należy z nimi walczyć i przekuwać w zalety. Dlatego też postanowiłam sięgnąć do korzeni i na poważnie zabrać się za uzupełnianie swojej wiedzy z zakresu szeroko pojętej literatury fantastycznej.


"Kto czyta, nie błądzi"

wtorek, 9 czerwca 2015

Potężne bliźnięta z Posępnego Czerepu, czyli He-Man i She-Ra znowu razem

Miałam okazję urodzić się w czasach, kiedy w telewizji nadawano naprawdę świetne bajki, a coś takiego jak "Wieczorynka" czy niedzielne "Walt Disney Przedstawia" nie wywoływało zdziwienia na twarzach najmłodszych. Pamiętacie "Brygadę RR", "Gumisie", "Smerfy", "Muminki" albo prześwietne animacje z Polonii jak "YattaMan" czy "Generał Daimos"? Jeśli tak, to doskonale zdajecie sobie sprawę, że wymienione tytuły stanowią tylko ułamek tego, co się za dzieciaka oglądało. Myszka Miki może była wtedy bardziej płaska, ale nie traktowała młodych widzów jak skończonych idiotów. Z tych właśnie pięknych czasów pochodzi He-Man - Najpotężniejszy Człowiek we Wszechświecie, dopakowany do granic możliwości magicznymi potionami. Jeśli nie dane było Wam śledzić jego przygód na ekranach telewizorów, to na pewno znacie go licznych internetowych memów czy z jednego szalonego filmiku. Jakby nie patrzeć postać ikona, która odcisnęła się w pamięci całego pokolenia. Okazuje się, że książę Adam (jakby ktoś nie wiedział to alter ego He-Mana), nie jest jedynym człowiekiem obdarzonym mocą Posępnego Czerepu. Jest jeszcze Adora, jego siostra bliźniaczka. Razem dorobili się filmu, który miał przedstawić She-Rę młodym telewidzom - "The Secret of the Sword".


Tak dla przypomnienia. I ostrzegam, dalsza część wpisu zawiera spoilery. Film pochodzi z 1985 roku, więc mieliście 30 lat, żeby go obejrzeć.

czwartek, 4 czerwca 2015

Kielce, risy i kwitnące wiśnie, czyli powiew orientu w mojej małej ojczyźnie

Jak dobrze wiecie jestem rodowitą kielczanką, choć na studia wywiało mnie do miasta manufaktur, szkoły filmowej i włókiennictwa. Jestem przesiąknięta na wskroś Górami Świętokrzyskimi, puszczą jodłową i tą całą magią z naszych legend. Aż dziw bierze czemu w takich okolicznościach przyrody nie powstaje masa niezwykłych książek z czarami, biesami i słowiańskimi bestiami w tle. Tak w ogóle to potraficie wymienić jakichś kieleckich pisarzy? Poza Żeromskim, na którego mam uczulenie niezależnie od tego jak dobrym autorem był. Tak to jest kiedy dzieci za młodu katuje się informacją "jak wielkim twórcą był" no ale przemilczmy to. W każdym razie ja nie znam. Może za mało czytam albo za słabo się tym interesuję. Nie wiem. Dlatego też ucieszyłam się, gdy w moje ręce wpadł tekst, którego akcja toczy się w samiusieńkich Kielcach i najbliższej okolicy. "CK Monogatari" to opowieść, mieszająca dobrze znaną mi, swojską rzeczywistość z magią i nutą dalekiego wschodu. Co z tego wyszło, przeczytacie dalej.


Autor wiedział co robi, umieszczając akcję powieści w przed dzień Świąt Bożego Narodzenia. Oczywiście mogło chodzić o magię najdłuższej nocy w roku, ale przyprószone śniegiem Kielce wyglądają zdecydowanie najładniej.

wtorek, 2 czerwca 2015

Cuda i Dziwy Mistrza Haxerlina

Jak już zapewne zauważyliście blog się rozwija. Może to tempo nie jest specjalnie zatrważające, ale nieubłaganie przebija się przez mury miłośników szeroko pojętej fantastyki. Teksty są coraz lepsze, uwagi coraz trafniejsze, a i grono współpracowników się powiększa. W związku z tym chciałabym Wam przedstawić najnowszą książkę, która ukaże się na rynku pod znakiem Genius Creations (spokojnie, to żaden self-publishing, wydawnictwo młode, ale porządne).


30 czerwca będziemy mieli okazję zapoznać się z książką "Cuda i Dziwy Mistrz Haxerlnia" autorstwa Jacka Wróbla. Czego możemy dowiedzieć się na jej temat prosto od wydawcy

W wozie Mistrza Haxerlina można znaleźć najbardziej kurioz… wszechstronne artefakty, takie jak stos rogów ostatniego jednorożca i oryginalne kopie mieczy z najgłębszych czeluści piekieł. Godziwy zarobek wiąże się jednak z niebezpieczeństwami czyhającymi na dzielnego przedsiębiorcę: demonami, bandytami, krwiożerczymi kapitalistami, seks aferami, reklamacjami i kolegami ze studiów. 
Czy Mistrz Haxerlin poradzi sobie ze wszystkimi kłodami rzucanymi mu pod nogi przez los? Czy, o zgrozo, odkryje w sobie altruistę? Kto wie, jakie niespodzianki przyniesie los…

Muszę przyznać, że brzmi nieźle. Zupełnie jakby szykowało się coś cudownie niedorzecznego i kipiącego humorem. Ponadto wydawnictwo, dla poparcia swoich słów, postarało się o opinię nikogo innego, ale samego Andrzeja Pilipiuka, znanego twórcy przygód Jakuba Wędrowycza, doktora Piotra Skórzewskiego czy sagi "Oko Jelenia". Co Pan Andrzej twierdzi o "Cudach i Dziwach..."?

„Życie wędrownego maga i alchemika powinno być usłane różami. Zazwyczaj tak bywa. Haxerlin właściciel wędrownego kramu „Cuda i Dziwy” ma podwójnego pecha. Nie jest ani prawdziwym magiem ani prawdziwym alchemikiem. Dlatego oprócz wciskania ludziom kitu musi sobie dorabiać. Na przykład przemytem. Niestety życie wędrownego oszusta i kombinatora pełne jest trudów i niebezpieczeństw. W dodatku orżnięci klienci potrafią całe lata chować urazę…” – Andrzej Pilipiuk

Mogę stwierdzić, że czuję się zaciekawiona. Tym, co najbardziej interesuje czytelnika, zaraz po treści jest cena. "Cuda i Dziwy..." będzie można nabyć w cenie 39,99 zł za wydanie papierowe (375 stron w miękkiej okładce) i 24,99 za wydanie elektroniczne (ePub i mobi). Więcej szczegółów znajdziecie na stronie wydawnictwa: