Wydawało się, że zima w końcu rozwinęła swe skrzydła sypiąc w nas raz po raz śniegiem i strasząc mrozem, by niezwykle szybko je zwinąć i zaszyć się w pochmurnym cieniu tej bliżej nieokreślonej pory roku. Mnie mniej jednak jest to też okres, w którym ludzie intensywnie zwracają na Mróz uwagę, jakobym miała odpowiadać za wszelkie ujemne załamania pogody. Swój legendarny lapsusownik nazwiskowy udało mi się też zaopatrzyć w nowe przekręcenie mojego rodowego miana. Może jest ono mniej leksykalne, a bardziej skojarzeniowe, aczkolwiek nikt mnie do tej pory panią Zimą nie nazwał. Mimo wszystko nieco chłodniejsza aura zdaje się sprzyjać mojemu pisaniu. Jakiś czas temu udało mi się zamieścić dawno nie widzianą na blogu recenzję książki, a i mój tajemniczy projekt nabiera konkretnych kształtów. Tym samym stwierdziłam, że mogę sobie pozwolić przygotowanie recenzji najnowszego numeru Nowej Fantastyki.
Zeszyty, książki, notatki, kubeczki... Na biurku Mróz dużo się dzieje.