Każdy z nas lubi wygrywać. Czy chodzi o podwórkowe wyścigi czy teleturniej emitowany na całą Polskę. Dzięki temu w łatwy, prosty i przyjemny sposób możemy zdobyć nie tylko rzeczy, znajdujące się poza naszym zasięgiem, ale też szacunek i uznanie innych. Wygrane pozwalają nam poczuć się wyjątkowo, wyróżniają nas spośród przegranych i ludzi nie znajdujących w sobie dość woli na podjęcie próby. Zwycięscy są obiektami powszechnej zazdrości, nie tylko z uwagi na prestiż wygranej, ale i odwagę, z którą postanowili coś zaryzykować.
Najprościej byłoby powiedzieć, że nigdy nic nie wygrałam, do czasu tego cudownego grudnia zeszłego roku. To niezmiernie dramatyczne zdanie wprowadziło by poczucie zmiany mojego tragicznego losu, walki z okrutnym przeznaczeniem, ale całkowicie mijałoby się z prawdą. W podstawówce wygrałam konkurs mitologiczny, w gimnazjum konkurs na legendę i kilka innych drobiazgów dla piętnastolatków, a gdzieś w okolicy technikum farmaceutycznego zadzwonili do mnie z Eski Rock, pogadali o smokach i wysłali mi płytę. Dorobek wygranych, jak na przeciętnego śmiertelnika, całkiem pokaźny. Patrząc jednak na to od drugiej strony, na te wszystkie próby, kiedy zwyczajnie wygrać się nie udało... No cóż. Bezpieczniej zakładać, że zwycięstwo jednak mnie ominie. Dlatego kiedy, ni z gruszki ni z pietruszki, wygrałam w mikołajkowym konkursie Creatio Fantastica, długo nie mogłam wyjść ze zdziwienia.
Najprościej byłoby powiedzieć, że nigdy nic nie wygrałam, do czasu tego cudownego grudnia zeszłego roku. To niezmiernie dramatyczne zdanie wprowadziło by poczucie zmiany mojego tragicznego losu, walki z okrutnym przeznaczeniem, ale całkowicie mijałoby się z prawdą. W podstawówce wygrałam konkurs mitologiczny, w gimnazjum konkurs na legendę i kilka innych drobiazgów dla piętnastolatków, a gdzieś w okolicy technikum farmaceutycznego zadzwonili do mnie z Eski Rock, pogadali o smokach i wysłali mi płytę. Dorobek wygranych, jak na przeciętnego śmiertelnika, całkiem pokaźny. Patrząc jednak na to od drugiej strony, na te wszystkie próby, kiedy zwyczajnie wygrać się nie udało... No cóż. Bezpieczniej zakładać, że zwycięstwo jednak mnie ominie. Dlatego kiedy, ni z gruszki ni z pietruszki, wygrałam w mikołajkowym konkursie Creatio Fantastica, długo nie mogłam wyjść ze zdziwienia.
Bo kto nie lubi wygrywać?