sobota, 31 maja 2014

Galaktyczne kuchenne rewolucje, czyli jak kucharz ocalił kosmos

Wszechświat jest pełen żarcia, wystarczy po nie sięgnąć. Taka myśl przyświeca książce Mai Lidii Kossakowskiej "Grillbar >>Galaktyka<<", Autorka zabiera nas w niezwykłą podróż po odległych planetach, gdzie towarzyszą nam potrawy w najróżniejszych smakach, kształtach i kolorach, o nazwach trudnych do wymówienia i w formach, jakie nam się nigdy nie śniły. Niesamowity świat jedzenia, mimo że cudownie aromatyczny i wpływający na zmysły, jest jednak tylko tłem do wydarzeń, mogących zaważyć o losach całego uniwersum. Wszystko to spada na barki Hermoso Madrid Ivena - zawodowego szefa kuchni. Musi on stanąć w obronie nie tylko życia i wolności każdej świadomej istoty w kosmosie, ale i na straży pysznych, sprawiających przyjemność posiłków.


Wygląda smacznie i znajomo. Ale uwaga, pewne spoilery nieuniknione.

środa, 28 maja 2014

Ćwierćwiecze Mroza, czyli co się zmienia, gdy człowiek kończy 25 lat

W tym roku, ja jako Mróz, obchodzę swoje dwudzieste piąte urodziny. To taka "okrągła" rocznica, którą z lubością wypomina mi zarówno cała rodzina, jak i, niekiedy tylko rok młodsi, znajomi. Przez to stałam się też celem niewybrednych dowcipów w stylu "do trzydziestki, już bliżej niż dalej". Inni, uważający się za bardziej dowcipnych, pytają, która to już ćwiartka. Jest to związane z uczelnianą legendą wedle której, mam dużo więcej lat niż się wszystkim wydaje, ponieważ byłam mamką Piłsudskiego, przyniosłam Jagielle dwa nagie miecze, a także zrobiono ze mnie kochankę samego Juliusza Cezara i główną przyczynę wyginięcia dinozaurów (naprawdę, dziękuję Wam chłopaki). Obok żartownisiów pojawiają się też osoby bardziej refleksyjne, czujące, że prędzej czy późnej spotka je to samo co mnie i to właśnie one pytają, jak zmienia się życie po 25 roku życia, tak jakby miał to być odmienny stan świadomości. Nie mniej jednak pozwoliłam sobie na zastanowienie nad tą kwestią.


Może niekoniecznie podejdę do sprawy tak bezkompromisowo, ale pewnie z równie rozbrajającą szczerością i może nie tak, jakbyście się tego spodziewali.

niedziela, 25 maja 2014

Na dalekich rubieżach kosmosu, czyli za co kochamy "Firefly"

Moje pierwsze spotkanie z serialem "Firefly" było szybkie i nie bardzo udane. Przeczytałam o nim w artykule Jakuba Ćwieka "Świetlik i przyjaciele", który możecie znaleźć w 7# numerze "Coś na progu" (dla czytelników COŚ, ale o nim innym razem). Wtedy niewiele z niego zrozumiałam. Dla kogoś kto nigdy nie miał styczności z tą produkcją, był to zlepek informacji, zdecydowanie zbyt krótki, żeby wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi, za to zakończony całkiem przyjemną refleksją. Jedyne co pamiętam z pierwszego czytania, to radość wywołana z tego, że istnieją tak niezwykli ludzie jak fani Świetlika. Do zgłębienia idei serialu było to jednak dla mnie za mało. Tyle tylko, że informacja o jego istnieniu została zakorzeniona w mojej nieświadomości, czekając na odpowiednią chwilę. Ta nadeszła w momencie, gdy gdzieś na facebooku mignął mi fan-art z bohaterami serialu, z komentarzem sugerującym, że mała, słodka dziewczynka na nim świetnie morduje. Ponieważ miałam w pamięci jak wielką, braterską miłością pała do siebie cały fandom, zaintrygowało mnie to. Obejrzałam pierwszy odcinek i się zakochałam.


Trudno się nie zaciekawić, widząc coś takiego. Z tak zupełnie nieadekwatnym komentarzem. 

czwartek, 22 maja 2014

Między magiem a trybem, czyli spojrzenie Mroza na "Czas ognia, czas krwi"

Muszę przyznać, że ja jako Mróz już od dłuższego czasu zabierałam się do przeczytania "Czasu ognia, czasu krwi". Po pierwsze dlatego, że zostało wydane przez Dom Snów - nowe wydawnictwo z Lublina, które ma szansę przełamać monopol Fabryki Słów na polską fantastykę, a taką inicjatywę warto wspierać. Po drugie, to chciałam to zrobić dla samej książki, o której mówiono, że łączy w sobie magię i steampunk, co samo w sobie było dla mnie dostatecznie dobrą reklamą. Pozostała tylko kwestia zdobycia wcześniej wspomnianej lektury. Jako, że pragnienie to pojawiło się w okresie przedpyrkonowym, postanowiłam zaczekać. Konwent jest zawsze dobrą okazją do nabycia takich pozycji po niższej cenie, niż przewidują to księgarnie. Tym razem było podobnie, jednak oprócz zaoszczędzonych kilku złotych i dobrego czytadła, zyskałam coś jeszcze.

Korzystając z okazji powiem też o nim kilka słów. Tak po prostu, ponieważ mnie zaskoczyło.

poniedziałek, 19 maja 2014

Z T.A.R.C.Z.Ą. czy na T.A.R.C.Z.Y., czyli rzecz o pewnych agentach

Tworzenie filmów na podstawie komiksów jest nie lada wyzwaniem, gdzie w każdym miejscu można popełnić błąd, począwszy od scenariusza, który uparcie przenosi na srebrny ekran to czego przenieść się nie da, przez zupełnie nieprzemyślany casting, na koszmarnych plakatach skończywszy. Biorąc to pod uwagę, jeszcze bardziej nieprawdopodobnym wydaje się połączenie kilku różnych produkcji w jeden spójny świat, tworząc obrazy zarówno przenikające się ze sobą, jak i zachowujące swoją autonomię. Twórcy "Iron Mana" swoim filmem zapoczątkowali, coś unikalnego na skalę światową, jednak prawdziwe apogeum sukcesu osiągnęli w "Avengersach", rozpoczynając nową erę filmów o super bohaterach. Można by spodziewać, że osiądą na laurach, ale uniwersum, które zaczęli tworzyć, wyszło poza sale kinowe i trafiło do nas razem z serialem "Agents of S.H.I.E.L.D".


Uwaga wpis będzie zawierał spoilery!  Starałam się jak najmniej spoilować, ale czasem inaczej się nie da.

piątek, 16 maja 2014

Rozterki polskiego bibliofila

Cześć, jestem Mróz i jestem bibliofilem. Już od miesiąca nie sprawiłam sobie żadnej książki. Czuję, że niedługo pęknę i skieruje swoje kroki do najbliższego antykwariatu. Na razie udaje mi się przetrwać na wcześniej zdobytych e-bookach, ale to nie to samo. Nic nie zastąpi zapachu tuszu i dotyku karetek papieru, ani widoku równo poukładanych woluminów na półce. To nałóg, który grozi bujną wyobraźnią, poszerzeniem horyzontów i niestety pustym portfelem. Z dwojga złego lepiej taki niż inny. Choć może nie. To nie nałóg, bo równie dobrze nałogiem moglibyśmy nazwać oddychanie czy jedzenie. Bibliofil to po prostu inna istota, której do żucia potrzebne jest słowo pisane. Tylko że, jeśli przyszło mu żyć w Polsce, to wcale nie ma lekko. Nie dość, że bytuje w kraju, gdzie jego gatunek powoli wymiera i nikt nie chce go wpisać do Czerwonej Księgi, a tym samym objąć ochroną, to jeszcze na różne sposoby uniemożliwia mu się przeżycie, utrudniając dostęp do jedynej rzeczy, jaką może karmić swój umysł i duszę - książek.

Wszystkie memy w tym wpisie pochodzą ze strony www.wachamksiazki.pl

wtorek, 13 maja 2014

Koko koko my Słowianie, czyli poeurowizyjne refleksje na chłodno

W momencie ogłoszenia wyników tegorocznej Eurowizji, internet ogarnęła fala oburzenia (przynajmniej w jego polskiej części). Zwycięstwo Conchity Wurst podzieliło internautów na dwa obozy: zachwyconych z liberalności wyników, z niezwykłego poziomu tolerancji i z tego, że muzyka jest ponad podziałami, nawet na tle płciowym, oraz oburzonych, doszukujących się teorii spiskowych i lżących konkurs z powodu wybierania artystów robiących największe show. W tej wzajemnej wojnie na obelgi, trudno znaleźć swoje miejsce, ponieważ nikomu nie przychodzi do głowy, że prawda może być po środku.


Zwycięstwo Conchity na pewno spowodowało jedno: wszyscy mówią o Eurowizji. Ponoć nie ważne jak, ważne żeby mówili...

sobota, 10 maja 2014

Zanim Dratewka ubił smoka, czyli smoki polskie jakich nie znacie

Jaki jest smok, każdy widzi... no może nie każdy, ale wszyscy jak jeden mąż, na hasło "smok" wyobrażają sobie wielkiego, ziejącego ogniem jaszczura, z błoniastymi skrzydłami i ostrymi jak brzytwa pazurami. Klasyczny europejski stereotyp, wykreowany przez greckie mity i średniowieczne legendy, gdzie niezmiennie były potworami obdarzonymi nadludzką siłą, strzegącymi skarbu i porywającymi dziewice. Miłośnicy kultury wschodu dorzucą do tego swoje trzy grosze, opowiadając o smokach jako dobrych opiekunach ludzi zamieszkujących każdy, nawet najmniejszy zbiornik wodny, a na dodatek w ogóle nie podobnych do tych, które znamy. wszystkie one jednak są towarem importowanym. Należy pamiętać, że Polacy nie gęsi, swoje smoki mają! Na ziemiach Słowian, pomiędzy wschodnią, a zachodnią częścią Eurazji, zamieszkiwały zupełnie inne bestie. Zarówno podobne, jaki całkowicie różne od tych znanych z filmów i książek


Pod Wawelem mieszkał najbardziej znany ze smoków Polskich, jednak nie był on jedynym przedstawicielem smokowatych, którzy od lat zamieszkiwali te ziemie.

Wszyscy, od Bałtyku po Tatry, znają historię Smoka Wawelskiego i jego tragiczny koniec. Tylko on ze swoją krwiożerczością i zamiłowaniem do ludzkiego mięsa, jest czymś w rodzaju "najeźdźcy", który przybył do nas zza Odry. Aby tak naprawdę poznać nasze rodzime smoki, musimy cofnąć się znacznie dalej, do czasów, kiedy słońce było bogiem...

środa, 7 maja 2014

Asterix kontra Pszczółka Maja, czyli Mickey Clubhouse Syndrom

Ostatnia z moich wizyt w domu rodzicieli, skłoniła mnie do refleksji nad współczesnymi filmami animowanymi. Wszystko zaczęło się niewinnie, podczas wspólnego oglądania telewizji (bo nic tak nie cementuje więzi rodzinnych, jak właśnie to), gdy jak to zwykle bywa, ramówka stacji nie oferowała nic na tyle godnego uwagi. Głowa rodziny - Dziadek Mróz, rządzący tego dnia pilotem, narzekał na każdy program pojawiający się przed jego oczyma. Widząc swoją okazję w jego coraz bardziej rosnącej frustracji, zasugerowałam obejrzenie dawno niewidzianej przez nas bajki. Tak na naszym ekranie zagościł sympatyczny Gall Asterix wraz ze swoimi niezwykłymi towarzyszami. W trakcie śledzenia jego przygód w mojej głowie narodziła się myśl, która sprawiła, że poczułam się dość staro jak na swój wiek - "Takich animacji już się nie robi". Stała się ona punktem wyjścia do rozważań na temat tego, co się zmieniło, nie tylko w technikach animacji, ale i w nas jako odbiorcach od tamtego czasu.



sobota, 3 maja 2014

Powiało zmianami, czyli Mróz wkracza w internety

Nadchodzi taki czas w życiu każdego człowieka, kiedy czuje, że powinien coś zrobić, zmienić w otaczającym go świecie. Jedni postanawiają zignorować ten niepokojący sygnał duszy, inni natomiast dają się mu ponieść. Dlatego właśnie pojawiłam się tu ja - Mróz z dziada pradziada. We włosach poczułam wiatr zmian, który szeptał mi do ucha, że najwyższy czas i pora ruszyć do przodu. Początki są najtrudniejsze. Co robię w internetach? Po co się tu znalazłam i co z tym fantem zrobić? Co spowodowało, że postanowiłam założyć "Powiało chłodem"? Zacznijmy od tego, co stało się moim punktem wyjścia...