środa, 26 kwietnia 2017

Fantastycznie chłodna prasówka - NF 05/2017

Mimo że w ostatnich tygodniach musiałam więcej czasu poświęcić pracy zawodowej, nowy dział bloga stopniowo się rozrasta. Już wkrótce oprócz Nowej Fantastyki, będziecie mogli znaleźć w nim najnowszy, jeśli dobrze liczę już ósmy, numer Smokopolitana, stopniowo coraz głośniej zapowiadany na TwarzoKsiążkowym profilu magazynu. Do tego z pewnością dojdzie Fantom, który swoją premierę ma mieć już na Pyrkonie (przyszły weekend jak pamiętam) i, z tego co mówią wydawcy, ma być dostępny w szerokiej sprzedaży z kioskami Ruch i Kolporterem łącznie, co osobiście z chęcią sprawdzę. Jednak zanim to nastąpi mam przed sobą majowy numer Nowej Fantastyki, który już od niedzieli jest do nabycia w kioskach. W numerze można jednak bez wątpienia znaleźć kilka rzeczy, z którymi warto się zapoznać.

sobota, 15 kwietnia 2017

10 (nie)poważnych faktów o mnie

Jakiś czas temu Karolina Małkiewicz z bloga Zwiedzam wszechświat, nominowała mnie do nietuzinkowego wyzwania "10 (nie)poważnych faktów o mnie". Zabawa o tyle fajna, że pozwala na zacieśnianie więzi blogersko-czytelniczych, a także pozwala na oderwanie się od recenzenckiego kieratu. Trzeba też przyznać, że niezwykle prosty i wdzięczny temat wyzwania stanowi przyjemną odskocznię od poważnych rozważań około książkowych. Bo o kim jak o kim, ale o sobie samej mogłabym pisać bez końca. O czym możecie się przekonać przy niemal każdym moim wpisie, ponieważ wybitnie lubuję się w na poły biograficznych wstępach. Tym samym stworzyło to pewną trudność wyzwania. Znaleźć dziesięć takich faktów, o których Wam jeszcze nie wspominałam... Albo pisałam na tyle dawno, że zdążyliście już o tym zapomnieć. Tym samym zapraszam Was na przegląd dziesięciu mniej lub bardziej poważnych faktów o mnie.
Na zdjęciu wyjątkowo Mróz i Mysz. Chyba nie muszę pisać, która jest która?

niedziela, 9 kwietnia 2017

Dajcie mi trochę więcej dowcipu, czyli jak Wars i Sawa rozruszali Warszawę

W Polskiej fantastyce rzadko można natrafić na coś absolutnie śmiesznego. Zupełnie jakby dobry humor i uśmiech nie szły w parze z naszymi przekonaniami. Im więcej świeżo wychodzącej prozy czytam, tym bardziej jestem przekonana, że poczucie humoru w narodzie zanika. Oczywiście sama potrafię wymienić kilku pisarzy, którzy mają na swoim koncie stricte dowcipne tytuły: Jacek Piekara za nim popadł w "inkwizytorską depresję" stworzył "Arivalda z Wybrzeża", Ewa Białołęcka nim zniknęła, popełniła majtkoworóżową "Różę Selerbergu", Marta Kisiel stopniowo rozbudowuje kisielverse (albo kiśloverse - pisownia zależna od humoru) z aniołami, Lichotką i różowym królikiem na czele, Jacek Wróbel kombinuje z Mistrzem Haxerlinem, a Mortka pływa po pełnych niedorzeczności (ale cudownych) Morzach Wszetecznych. Jednak to wszystko ciągle mało. Wiem, że Pilipiuk podrzuca nam dość regularnie powieści o wampirach w PRLu i wioskowym egzorcyście, ale porównajcie to sobie ze wszystkimi historiami fantastycznymi jakie wychodzą w Polsce. Odsetek tytułów napisanych z myślą o śmiechu czytelnika jest koszmarnie mały. Albo inaczej, Wy, jako zapaleni czytacze, odpowiedzcie sobie na pytanie, jaką śmieszną książkę ostatnio przeczytaliście. Warunek: polski autor. Czekam na wyniki. Dlatego też, gdy zrządzeniem bóstw dobrego humoru nacięłam się na najnowszą książkę wydawnictwa FANTOM, wiedziałam, że muszę ją przeczytać.
Taki tam wiosenny kurczaczek w tle.