sobota, 28 czerwca 2014

Piwo z przeszłości, czyli spacer po nieistniejących Kielcach

Powiało Chłodem na najbliższy miesiąc zmienia swoją kwaterę główną. Z Centralnej Polski zmierzam na południe, w bardziej górzyste rejony. Podążam wprost do moich ukochanych Kielc, które mimo licznych wad, uwielbiam. Pewnie mają na to wpływ wszechobecne góry, stanowiące po płaskiej Łodzi, niezwykle miłą odmianę. Chodź moje studenckie mieszkanie zapewnia mi wspaniała zachody słońca  rodem z krańca świata, to jednak w mym rodzinnym mieście są miejsc, do których jestem niesamowicie przywiązana. Wbrew położeniu geograficznemu, one też przywodzą na myśl koniec ziemi, choć ten nieco bardziej zapomniany. Od czasu mojego wyjazdu na studia Kielce sporo się zmieniły. Część moich ulubionych "miejscówek" pochłonęły remonty, mając uczynić serce Świętokrzyskiego piękniejszym. W związku z tym, że wszystko się zmienia, a ja mam ostatnimi czasy nieco bardziej refleksyjny nastrój, chciałabym Was zaprosić na piwo do kieleckich pubów, które lubiłam odwiedzać, a nieubłagany czas (i bardziej przyziemne elementy) spowodowały ich zamknięcie.


Po pierwsze smoków się nie zabija, bo to ginący gatunek, a po drugie nie mogłam się oprzeć temu zacnemu sloganowi.

wtorek, 24 czerwca 2014

Stare, ale jare, czyli Batman wyciągnięty z lamusa

Często zdarza mi się odkurzać starocie, czy to w postaci dawno nie widzianych filmów czy długo nieczytanych książek. Odgrzewanie rzeczy, które się zna, ma w sobie specyficzny urok, gdyż pozwala nam dostrzec elementy niewidoczne przy pierwszym, a nawet przy drugim podejściu. Poza tym nie da się nie zauważyć zmiany w postrzeganiu filmu/książki/wydarzenia mając lat naście a mając lat dzieścia. Dlatego też, wiedziona sentymentalnym impulsem, postanowiłam przypomnieć sobie "starego" Batmana w reżyserii Tima Burtona. Przez długi czas był to mój ulubiony film o mścicielu z Gotham, mimo pojawienia się w kinach remake'u Nolana (o ile "remake" to dobre określenie). Mogło to wynikać z faktu, że nie lubię, kiedy "poprawia się" bohaterów mojego dzieciństwa. Choć w miarę upływu lat zdołałam lepiej zrozumieć i docenić kreację Bale'a, to wcale nie zmniejszyło to mojej sympatii do Michela Keatona, a przypomnienie tej roli, po tylu latach, tylko ją umocniło.


Uwaga moi mili, Mroczny Rycerz czuwa.

piątek, 20 czerwca 2014

Biały kruk wśród mężczyzn, czyli Książę z Bajki na wyginięciu

O to on. Chłopak - romantyk. Przepuści kobietę w drzwiach, z galanterią pocałuje w rękę, zaprosi na romantyczną kolację lub sam ją przygotuje, przyniesie kwiaty, zaskoczy drobiazgiem. Mężczyzna tak niesamowity, że jego istnienie jest wręcz nieprawdopodobne. Stwierdzicie, iż tacy odeszli wraz z poprzednią epoką, a historie o ich istnieniu można włożyć między bajki. Będziecie się śmiać, że naczytałam się baśni dla dzieci, ale w skrytości ducha wrócicie do tego obrazu. Przecież znamy te same opowieści. Dżentelmeni, w przeciwieństwie do jednorożców,  istnieli naprawdę. Powiem więcej, wciąż można ich spotkać, ale powoli stają się gatunkiem ginącym. Wstyd się przyznać, ale w dużej mierze przyczyniły się do tego kobiety. Dziś opowiem Wam historie trzech chłopaków: Wojtka, Kuby i Daniela, które pokażą, iż facet niekoniecznie to świnia, ale za to wszyscy trzej nie raz żałowali, że nie zachowywali się właśnie tak.


Romantyk zawsze wyróżni się w tłumie

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Wydawnicza walka o przetrwanie, czyli ciężki los pisarza (nie)popularnego

Wchodząc do księgarni czy antykwariatu i wybierając sobie książkę, nie zdajemy sobie sprawy, że za jej wydaniem kryje się nieustająca walka, najpierw pisarza o uwagę wydawcy, a następnie ich obu o zainteresowanie czytelnika. Żyjemy w czasach, kiedy każdy może publikować swoje wypociny, czy to w internecie czy w druku (oczywiście posiadając odpowiedni kapitał), ale zostanie pisarzem z prawdziwego zdarzenia jest już domeną nielicznych. Bardzo często ludziom się wydaje, iż to nic trudnego, stworzyć powieść. Siada się i pisze. Niestety to takie proste nie jest. Nie ma co porównywać tego z pracą na budowie, w kopalni czy na polu, ale zarabianie na twórczości literackiej do lekkiego chleba nie należy. Oprócz umiejętności ciekawego pisania, co samo w sobie do łatwych nie należy, trzeba być też niezwykle pomysłowym. Współczesny czytelnik, dzięki globalnej sieci, czytał i widział już wszystko, więc stworzenie czegoś, co go zaskoczy jest nie lada wyzwaniem. Jakby tego było mało, bez olbrzymiej marketingowej roboty się nie obędzie. Wieść o najnowszej publikacji musi dotrzeć do jak największego grona odbiorców i to na tyle interesująco, by zapamiętali nazwisko autora. W świecie powszechnej elektronizacji i jak najkrótszych treści oblepionych jak największą ilością zdjęć, jest to zarówno dla pisarzy jak i wydawców, trudny bój o przetrwanie, walka o każdego, nawet pojedynczego czytelnika.


Pisarze imają się naprawdę różnych rzeczy, żeby ich zawód nie stał się wymarłym i wciąż prezentował wysoki poziom kultury. Co prawda nie wszyscy i nie zawsze, ale każdy jakoś chce przetrwać

czwartek, 12 czerwca 2014

Filmowy poradnik kulinarny, czyli jak Mróz nauczyła się gotować

Nie da się ukryć, że ja jako Mróz gotować potrafię. Według co poniektórych nawet bardzo dobrze. Nie uczęszczałam przy tym na żadne kursy, nie licząc tych prywatnych, w kuchni mojego rodzinnego domu. Tam właśnie produkowałam swoje pierwsze przypalone schabowe i niewyrośnięte biszkopty. Od tamtego czasu zdążyłam już nabyć nieco doświadczenia. Jakby nie było minęło piętnaście lat od kiedy pierwszy raz "pilnowałam" kotleta. Co tu dużo ukrywać, polubiłam gotowanie, a jeszcze bardziej reakcje ludzi po sutym posiłku, który był moim dziełem. W końcu niewiele rzeczy tak poprawia humor jak dobre jedzenie. Okres najintensywniejszego rozwoju moich umiejętności kulinarnych, przypada oczywiście na czas studiów, kiedy to zamiast pichcić to co sobie w domu zażyczą, mogłam przygotowywać to na co miałam ochotę, mieszając różne składniki, bez słyszenia nad głową: "Nie, nie dodawaj tego", "Nie lubię tego", "Nie zjem tego". Musicie przyznać, że wyrwanie się spod takiego reżimu dodaje skrzydeł.

Tak jak lubię gotować, tak też darzę niemałą sympatią wszystkie filmy z motywem kulinarnym, nie tylko pogłębiające we mnie to zamiłowanie, ale i uczące nowych, niekiedy bardzo przydatnych sztuczek lub po prostu pokazujące inne spojrzenie na kucharzenie. Nie mam tu oczywiście na myśli programów Gordona Ramsey'a czy Magdy Gessler, których głównym założeniem jest wyzywanie ludzi w szczególnie barwny sposób. Chodzi mi o te niekiedy proste historie z pitraszeniem w tle, jednak na tyle wyraźnym, że jego brak odbiłby się na sensie filmu. Wbrew pozorom takie opowieści bardzo dobrze uczą, jeśli tylko chwilę się nad nimi zastanowić.

Co tam, że nie wychodzi. Trzeba próbować dalej!