sobota, 18 kwietnia 2015

Kto pyta nie błądzi, czyli historia pewnej nominacji

No i stało się. Wpadłam jak śliwka w kompot. A wszystko to przez istotę z ciekawymi rozkminami i jej czytelniczy blog. Hadynka, po otrzymaniu nominacji do Liebster Blog Award, postanowiła przekazać ją światu dalej, zaczynając od Bogu ducha winnej autorki tych słów. A jakże. O ile odpowiedzi na pytania i wymyślenie własnych nie sprawiłoby mi problemu, o tyle nominacja kolejnych 11 blogerów już tak. Długo wahałam się, czy w ogóle brać w tym udział, do póki nie zobaczyłam stosownego wpisu u Beaty P. z Miros de Carti, którą sama pewnie bym nominowała, gdyby Hadynka mnie nie ubiegła. Dlatego też postanowiłam pójść za jej przykładem i nie rozprzestrzeniać dalej tego "łańcuszka". Ale na pytania odpowiedzieć można, bo nie ma to jak dobre zamyślenie nad książkami.


Musicie mi wybaczyć, ale coś, co brzmi i wygląda jak "łańcuszek" nie wzbudza mojego zaufania. Mimo wszystko.


1. Jakie są Twoje najwcześniejsze wspomnienia z czytaniem?


I tu mam pewną zagwozdkę, czy chodzi już o samodzielne czytanie czy, nazwijmy je, wspomagane. Bo jeśli o to drugie, to bardzo dobrze pamiętam cudowne (w mojej pamięci) wydanie "Baśni z 1001 Nocy", z kolorowymi, ale niezwykle realistycznymi rysunkami, zajmującymi całe strony. Uwielbiałam tę książkę tak bardzo, że ciągle zmuszałam tatę do czytania mi jej. W pewnym momencie znałam ją tak dobrze, że wiedziałam kiedy opuszcza fragmenty, próbując się wcześniej ode mnie uwolnić. Niestety wpadła w moje (lub siostry) ręce za nim wykształciła się u mnie książkowa kultura, i niektóre strony miała porysowane kredkami. Pamiętam jak zawsze, gdy widziałam te ślady dziecięcego rozboju, ogarniał mnie wstyd i niepohamowana przykrość. W ramach usprawiedliwienia mogę powiedzieć, że więcej książek na sumieniu nie posiadam.

Jeśli zaś chodzi o samodzielne czytanie, to pamiętam swoje z nim problemy. Znałam literki, ale strasznie dukałam starając się je poskładać do kupy. Ktoś poradził mi wówczas, już nie pamiętam dokładnie kto, że powinnam więcej czytać w domu. I tak to się zaczęło. Nie przestałam do tej pory.


Momentami kocham internet. Udało mi się znaleźć i tak właśnie wyglądało moje ukochane wydanie tej książki.

2. Czy masz jakąś książkę z dzieciństwa, którą czytałaś kilka razy?


I tu odpowiedź jest bardzo prosta. To były "Dzieci z Bullerbyn". Ile razy ją przeczytałam? Po dziewiątym przestałam liczyć. Uwielbiałam je czytać, po nocach śniąc o podobnych zabawach. W mojej wyobraźni urastały do niesamowitych wyczynów. Tym jednak, co mnie najbardziej fascynowało, były opisy świątecznych tradycji, które brzmiały dla mnie wówczas tak egzotycznie. Nie raz nie dwa, chciałam się znaleźć w Bullerbyn, żeby bawić się ze wszystkimi.

3. Książka, którą najbardziej się ekscytowałaś dorastając.


Kolejne proste pytanie. Jenak w moim przypadku nie była to jedna pozycja, ale cała seria, mianowicie "Harry Potter". Należę do pokolenia, które dorastało wraz z kolejnymi tomami. Im starszy był "chłopiec, który przeżył" tym bardziej ja stawałam się dojrzała. Na następną część czekało się miesiącami i dosłownie popadało w szaleństwo, kiedy wychodziła. A jeśli Polskowski tłumaczył zbyt długo, wtedy i ze swoją łamaną angielszczyzną próbowało się przebić przez oryginalne wydania. Z tymi książkami zarywałam pierwsze nocki i czytało się gdzie popadnie. O chęci chodzenia do szkoły Magii i Czarodziejstwa już nawet nie wspominam. Potem już chyba żadna książka nie wywoływała we mnie takich emocji, na żadną inną nie czekało się aż z taką niecierpliwością. 

4. Czy jest taka książka, która otworzyła Ci oczy na nowo?


W końcu trudne pytanie. Bardzo chciałabym wymienić tutaj coś poważnego, górnolotnego i niezwykle statecznego. Ale chyba za mało czytam takich książek albo też za słabo na mnie wpływają. Dobrze wyglądałaby tu jakaś książka o wojnie, powstaniu albo czymś podobnym, a mi do głowy przychodzą tylko "Spóźnieni kochankowie". I akurat nie o wątek romantyczny mi chodzi. Bardziej o to, jak wiele rzeczy jest możliwe, gdy człowiek się uprze, i że tak naprawdę upodlić możemy się tylko my sami. Jeśli się chce, zawsze gdzieś istnieje jakiś sposób.


Tę książkę zawsze warto mieć pod ręką.

5. Czy czytasz w innych językach? Jeśli nie, w których chciałabyś czytać?


W teorii czytam po angielsku, ale w praktyce przebrnięcie przez angielskojęzyczną powieść zajmuje mi cztery razy więcej czasu niż normalnie, więc nie bardzo się za to biorę. Może to kwestia wprawy, ale jakoś dawno tego nie robiłam. Natomiast, od czasu poznania "Miasta śniących książek", chciałabym czytać po niemiecku, żeby móc wyłapać te wszystkie smaczki językowe i jeszcze bardziej zachwycać się tą powieścią.

6. Czy jest autor, na którego książkę zawsze się ucieszysz?


Swego czasu był to Andrzej Pilipiuk. Czytałam w zasadzie wszystko, co stworzył, a jeśli ktoś nie miał pomysłu na prezent dla mnie, wystarczyło pójść po jego nową antologię. Niestety ostatnio nie przypada mi do gustu to, co aktualnie pisze, więc hmm. Na obecną chwilę chyba ucieszyłabym się z powieści Williama Whartona lub Terry'ego Pratchetta.

7. W jakiej pozycji i gdzie najbardziej lubisz czytać?


W zasadzie czytam wszędzie i w każdej pozycji, a status "ulubionych" jest często zmieniany, ze względu na różne miejsca mojego zamieszkania na przestrzeni ostatnich pięciu lat. Patrząc na to bardziej przyszłościowo, to chciałabym mieć kiedyś specjalny kącik do czytania. Z wielkim fotelem, przez którego boki będę mogła swobodnie przerzucić nogi. Wówczas on stanie się moim ulubieńcem.

8. Do świata której książki chciałabyś się przenieść?


Kiedyś bez ogródek zakrzyknęłabym "Hogwart!", ale teraz, kiedy mój zmysł pisarski nieco się wyostrzył, chciałabym przenieść się do Księgogrodu. Chociaż najpierw kilkanaście lat chciałabym spędzić w Twierdzy Smoków, mając swojego "ojca poetyckiego", który nauczyłby mnie wszystkiego o literaturze. Potem udałabym się na poszukiwania mistycznego Orma, by zostać najlepszą pisarką Cammonii.


Robię się nieco monotematyczna, ale co poradzić, kiedy ta książka wywarła na mnie większe wrażenie niż przypuszczałam.

9. Z którym bohaterem literackim bym się chętnie spotkała?


Napisanie, że z Rzeźbiarzem Mitów będzie chyba przesadą, ale tak myślę, że z chęcią wyskoczyłabym na piwo z Achają, pogadała o facetach i niewłaściwych wyborach. Wydaję mi się, że my dwie potrafiłybyśmy się nieźle dogadać.

10. Z którym z autorów/-ek chciałabym się umówić na kawę?


Na obecną chwilę, po lekturze "Nomen Omen" i "Dożywocia" to z Martą Kisiel. Zarzucenie jej pytaniami w stylu "Jak Ty to robisz kobieto?" chyba nie byłoby właściwe, ale jeśli ta kawka byłaby zaprawiona rumem, to może udałoby mi się od niej wyciągnąć kilka pisarskich sekretów. Chociaż, gdyby istniała możliwość podróży w czasie, napiłaby się jej z Whartonem właśnie. Siedlibyśmy w jednej z tych paryskich knajpek, patrzyli na Sekwanę, kontemplowali piękno i rozmawiali o życiu.

And last but not least

11. Co ciekawego przeczytałabym u Hadynki?


Coś z fantastyki, jako że to mój konik, ale coś czego jeszcze nie znam. Coś dobrego, ale starego. Coś co będzie łatwo zdobyć, jeśli mi się spodoba. I więcej Brytyjczyków, szczególnie w postaci ładnych aktorów :)

I to by było na tyle kochani. Jeśli macie jeszcze jakieś ciekawe, czytelnicze (bądź nie) pytania, to śmiało możecie je zamieszczać w komentarzach. Na wszystkie postaram się jak najlepiej odpowiedzieć. To do przeczytania następny razem.


"Hmmm, o co tu by Mroza zapytać... A już wiem!"



4 komentarze:

  1. Wielkie dzięki za odpowiedzi, choć i mnie na początku przerażało podobieństwo tej zabawy do łańcuszków.

    W najbliższym czasie raczej nic z fantastyki nie mam szczególnie w planach, choć przydałoby się to nadrobić. Wątpię jednak, czy wkrótce się dokopię do czegoś, czego Ty nie znasz:)

    Masz jeszcze gdzieś w domu te artystycznie potraktowane dziecięcą ręką "Baśnie..."? ;>

    Muszę koniecznie wziąć się za Kisiel i za Whartona. W ogóle chomikuję na półce "Ptaśka" i zamierzam wkrótce przeczytać, bo (wstyd) nigdy Whartona nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej ja znowuż tyle fantastyki nie czytam... chociaż może... :P no dobra ;)

      Nie, niestety obawiam się, że te "Baśnie..." zaginęły w mroku dziejów. A co do Whartona to warto. Nie przypomina sobie, żeby którykolwiek autor był mi tak bliski jak ten

      Usuń
  2. Cieszę się, że mój wpis Cię zmobilizował;)

    Kto nie czytał "Dzieci z Bullerbyn"?;)
    Widzę, że "Miasto Śniących Książek" naprawdę miało na Ciebie ogromny wpływ...;)

    OdpowiedzUsuń