piątek, 4 września 2015

Mechaniczny Człowiek na Trafalgar Square, czyli opowieść o prozie Hoddera

Mark Hodder ma być gościem na tegorocznym Coperniconie, więc wszyscy fani zacierają ręce ,że autor jednej z ich ulubionych, steampunkowych trylogii odwiedzi w końcu w Polce... a tym czasem przychodzi Mróz i mówi, że te "trzy części" to fragment zaniedbanej heksalogii i całe życie okazuje się kłamstwem. Mowa oczywiście o cyklu "Burton i Swineburne", którego akcja dzieje się w alternatywnej wersji Wielkiej Brytanii, gdzie zamiast królowej Wiktorii rządzi książę Albert (teraz już król). W Polsce nakładem Fabryki Słów ukazały się: "Dziwna sprawa Skaczącego Jacka", "Zdumiewająca sprawa Nakręcanego Człowieka" i "Wyprawa w Góry Księżycowe". Jednakże nowojorskie wydawnictwo Prometheus Books opublikowało jeszcze trzy kolejne książki, z czego ostatnia ukazała się już w sierpniu tego roku. Dla zainteresowanych ich tytuły to "The Secret of Abdu El Yezdi", "The Return of the Discontinued Man" i "The Rise of the Automated Aristocrats" i mam nadzieję, Fabryka Słów kiedyś je wypuści. Mnie tymczasem udało się w końcu przeczytać "Nakręcanego człowieka". Moim skromnym zdaniem powiela błędy pierwszej części, ale mimo wszystko jest od niej dużo lepszy, jednak o tym za chwilę.


I heksalogia w komplecie

Sir Richard Francis Burton, po rozwiązaniu niezwykłej sprawy upiora nazywanego Skaczącym Jackiem, zyskuje przychylność monarchy i oddaje się "wypoczynkowi", który w jego wydaniu równa się pijaństwie, w klubach dla dżentelmenów. Ciągle nie może przeboleć, że to nie on ruszył z kolejną wyprawą, mającą na celu odkrycie źródeł Nilu. Jednak bycie specjalnym agentem króla, oprócz nieopisanych zalet, ma także pewne wady. I tak, wracając z jeden ze swoich pijackich eskapad wraz z przyjacielem - poetą Algernonem Swinburnem - natykają się na niezwykłe zbiegowisko, otaczające cud nad cud - Mechanicznego Człowieka. Z charakterystyczną dla siebie przenikliwością i mimo oparów alkoholu zatruwających umysł, Burton odkrywa, że to niecodzienne zjawisko ma ich odciągnąć od znacznie poważniejszego przestępstwa, które z kolei tak naprawdę jest niczym przy intrydze, jakiej daje początek.

Cykl ten jest bardzo silnie związany z klimatem steampunku, więc oprócz dobrze znanych z naszej epoki wiktoriańskiej realiów, znajdziemy w nim "modyfikacje" związane właśnie z tym nurtem. I tu pojawia się pierwszy poważny zgrzyt powieści, który zaobserwowałam już w pierwszej części, a mianowicie przesada. Ponieważ Hodder przedstawia nam alternatywną wersję świata naukowo dużo bardziej rozwiniętego niż jego odpowiednik w naszych czasach, nie ma umiaru w zarzucaniu czytelnika "udoskonaleniami". Mamy więc eugenicznie modyfikowane łabędzie, służące do przemieszczania się na duże odległości czy też samostrzelające kaktusy, jakoś tak "naturalnie" przypominające pistolety. Do tego dochodzą także olbrzymie owady, przerabiane na pojazdy czy szalone doświadczenia na ludziach. Zagłębiając się w ten świat ma się wrażenie, że dla tamtejszych ludzi nauki nie ma rzeczy niemożliwych. Ani tym bardziej niedorzecznych.


I wyobraźcie sobie, że ta pani zamiast klimatycznej broni, trzyma kaktus, który na dodatek można odbezpieczyć.

Pod względem fabularnym jest to cześć dużo ciekawsza i lepiej skonstruowana niż "Skaczący Jack", choć momentami akcja gna tak szaleńczo do przodu jakby chciała nadrobić braki w logice, serwując nam przy tym wybuchy rodem z filmów Michaela Bay'a. Aż chciało by się zakrzyknąć "Ludzie, to przecież nadal cholerny XIX wiek!!!". Sama intryga jest dużo barwniejsza i bardziej złożona niż w przypadku pierwszego tomu. Pozornie zwykła sprawa kradzieży diamentów urasta do rangi niebezpieczeństwa zagrażającego imperium (choć może jestem zbyt młoda, żeby pamiętać, że imperium zawsze jest w niebezpieczeństwie*). Dalej można się zachwycać cudownemu wkomponowaniu postaci historycznych w nowe realia świata, nadania im nieraz innych ról, choć niekiedy wplatając słowa, które faktycznie powiedziały. W tym momencie muszę jednak przyznać, że moja wiedza o słynnych wiktorianach była niewystarczająca by dostrzec te wszystkie niuanse i literackie zagrywki autora. Na szczęście pomógł w tym przegląd postaci na samym końcu powieści z ich krótkimi, faktycznymi notkami biograficznymi. Moim zdaniem największą zaletą zarówno tej książki jak i całego cyklu, jest brak gloryfikacji epoki. Możemy uwielbiać wiktoriański Londyn, zachwycać się modą tamtego okresu i żałować, że prawdziwych dżentelmenów już nie ma, ale przecież to nie wszystko. Hodder dość brutalnie odziera tę idylliczną wizję ze złotej otoczki, wytykając każdą wadę tamtego okresu: od skrajnego ubóstwa najniższych warstw społecznych aż po zepsucie i gnuśność elit.

Na specjalne uznanie zasługuje okładka, oczywiście wzorowana na amerykańskim wydaniu, przywodząca na myśl pierwszą stronę gazety, dodatkowo wystylizowaną na tę z epoki. Jest tak klimatyczna, że brakuje tylko małego chłopca wykrzykującego najciekawsze tytuły i zbierającego zapłatę za nią.


Mark Hodder nie bez przyczyny uczynił sir Burtona głównym bohaterem serii.

"Mechaniczny Człowiek" jest bez wątpienia pozycją wciągającą. Kiedy wejdzie się w rytm czytania i przymruży oko na pewne niedorzeczności serwowane przez autora, naprawdę trudno się oderwać. Szczególnie, gdy dla urozmaicenia, serwowane nam są bardziej egzotyczne fragmenty (żeby nie znudziła nam się "angielska pogoda"), jak choćby te dotyczące wyprawy Burtona w poszukiwaniu źródeł Nilu. Jeśli dorzucimy do tego głównego bohatera będącego postacią na tyle nietuzinkową i tak daleką od wizerunku flegmatycznego Brytyjczyka, że aż chce się o nim czytać, otrzymamy przepis na naprawdę dobry kawałek literatury. Przy czym, jak dla mnie oczywiście, powieść ta zawiera wszystkie elementy, które powinna (i nie powinna) posiadać pozycja wydawana pod hasłem steampunku, więc ze szczerym sercem mogę ją polecić każdemu, kto chce zobaczyć, z czym tak właściwie ten klimat się je.

2 komentarze:

  1. Prędzej mi kaktus na ręce wyrośnie!:D

    A tak na poważnie, to przeczytałabym i zagłębiła się w te literackie i kulturowe nawiązania:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobie w szczególności mogłaby się ta seria spodobać :) i podejrzewam, że wyłapałabyś więcej cudnych smaczków :)

      Usuń