sobota, 20 sierpnia 2016

Summer Lovin' Book Tag

Za sprawą kochanej, rozkminiającej Hadynki, stało się tak, że zostałam nominowana do letniej zabawy książkoholików. Szczerze mówiąc nie mam zielonego pojęcia, kto to zaczął, a do "łańcuszków" miewam raczej sceptyczne podejście, jednak na moim blogu ostatnio bardzo poważnie się zrobiło (pomijając akt, że raczej pustawo), postanowiłam wziąć udział w tej zabawie. No i jakby nie patrzeć to Hadynka mnie nominowała, a jej się nie odmawia!
Bo lato z książką to dobrze spędzone lato.

POCZĄTEK LATA, CZYLI KSIĄŻKA, KTÓRA PRZYCIĄGA UWAGĘ OD PIERWSZEGO ZDANIA


Pewnie znacie mojego bloga już na tyle dobrze, żeby doskonale wiedzieć, jaką książkę tu wcisnę. Jednak dla tych, co śledzą mnie od niedawna zamieszczę stosowny fragment.
"Tu rozpoczyna się historia. Opowiada ona o tym, jak wszedłem w posiadanie >>Krwawej księgi<< i zdobyłem Orma. Nie jest to opowieść dla ludzi o delikatnej skórze i słabych nerwach, którym to chciałem polecić od razu odłożenie tej książki z powrotem na półkę i przejście do działu z literaturą dziecięcą. A kysz, a kysz, spadajcie beksy i wielbiciele herbaty rumiankowej, tchórze i mięczaki. Tu chodzi o opowieść o miejscu, w którym czytanie jest nadal prawdziwą przygodą! A przygodę zdefiniuję całkiem staromodnie według camońskiego słownika: >>Śmiałe przedsięwzięcie wynikające z pobudek odkrywczych bądź lekkomyślności, z aspektami zagrożenia życia, nieprzewidywalnymi niebezpieczeństwami i czasami tragicznym końcem<<".
Tak moi drodzy. Znów wciskam Wam moje ukochane "Miasto Śniących Książek" (o czym możecie przeczytać tutaj), które rozpoczyna się swoistym ostrzeżeniem autora przed niebezpieczeństwami przygody, jaką możecie przeżyć czytając jego powieść. Nie wiem jaka magia to sprawiła, ale już pierwsza strona opowieści, nie będąca niczym innym jak próbą zniechęcenia do jej przeczytania, wywołała u mnie dreszcz ekscytacji. Nie, nie czytałam wcześniej niczego podobnego i Was też zachęcam!
Ale, żeby nie było, że oszukuję we wszelkiego rodzaju wyzwaniach polecając Wam tę samą książkę, pozwolę sobie dopisać coś jeszcze. Ponieważ kategoria traktuje o wciągającym pierwszym zdaniu, chciałabym Wam polecić pisarza, który, moim skromnym zdaniem jest mistrzem w rozpoczynaniu powieści, w przykuwaniu uwagi czytelnika już od pierwszego akapitu! Mówię tu o Harrym Harrisonie - autorze cyklu o Stalowym Szczurze. Dla przykładu zaprezentuję Wam początek "Zaginionego pancernika".
"Mogłoby się wydawać, że odrobina zwyczajnej nieuwagi nie wystarczy, żeby zgubić coś tak dużego jak okręt wojenny... Jednak przestrzeń kosmiczna to zupełnie inna skala. A zaginiony pancernik - szczególnie gdy ktoś nieodpowiedni siedzi za sterami - może być wyjątkowo niebezpieczny."
Czujecie ten klimat?

ZA GORĄCO, ŻEBY WYCHODZIĆ, CZYLI KSIĄŻKA IDEALNA, BY ZACZYTAĆ SIĘ W CZTERECH ŚCIANACH


W tej kategorii wygrywają względy praktyczności. Bo o ile większość książek jest w na tyle standardowych rozmiarach, że można je czytać dosłownie wszędzie, o tyle powieści wchodzące w skład "Archiwum Burzowego Światła", raczej ciężko zabrać w podróż. Tysiąc stron "Drogi Królów", czy "Słów światłości" zapisanych drobnym drukiem z gęstą interlinią, wydają się wręcz stworzone do tego, żeby siedzieć w domu i czytać. I nie wychodzić z przez najbliższy miesiąc, dopóki największe upały nie miną. Więcej o tym "burzowym dziele" znajdziecie tutaj.

LETNIA WYCIECZKA SAMOCHODOWA, CZYLI KSIĄŻKA IDEALNA NA PODRÓŻ

Raz pewien hobbit powiedział, że niebezpiecznie jest wychodzić za próg swego domu, ponieważ tuż za nim może czekać nas przygoda. Więc jeśli wsiądziemy w samochód, tak naprawdę nie możemy mieć pewności, gdzie nasza podróż się zakończy. A co jeśli dziwnym zbiegiem okoliczności wylądujemy na Marsie? Lepiej być wówczas przygotowanym na wszystko i nie tracić pogody ducha. Jeśli w trakcie którejś z wakacyjnych przejażdżek wylądowalibyście na Czerwonej Planecie, z pewnością chcielibyście mieć pod ręką "Marsjaniana" Andy'ego Weira. Nie tylko dlatego, że powieść ta jest doskonałym  podręcznikiem przetrwania w niesprzyjających, marsjańskich warunkach, ale z pewnością nie pozwoliłaby Wam się załamać, nawet w obliczu samotności rdzwaych pustyń Czwartej Planety.

MROŻONE HERBACIANE PYSZNOŚCI, CZYLI KSIĄŻKA Z ZIMNĄ SCENERIĄ


W pierwszej kolejności, podobnie jak Hadynka, chciałam wymienić "Pana Lodowego Ogrodu". Jak bardzo niesamowita jest to powieść (przynajmniej pierwszy tom) zdaje sobie sprawę każdy, kto miał okazję czytać. Wybór niemal oczywisty. Ale wówczas przypomniałam sobie o niesamowitym tegorocznym debiucie. "Idź i czekaj mrozów" to książka przesycona na wskroś słowiańskością, w której pojawia się i dobry wilki i dość wojowniczo usposobiony czerwony kapturek. Przez co możemy nie tylko zanurzyć się w wierzeniach dawnych Słowian, ale i obserwować fascynującą dekonstrukcję popularnej baśni barci Grimm. I, tak jak główna bohaterka, wyczekiwać nadejścia mrozów. Ode mnie tyle. Więcej przeczytacie w mojej recenzji o tu.

SŁONECZNE POPARZENIE, CZYLI KSIĄŻKA, KTÓRA ZAWIODŁA CIĘ W TYM ROKU


W tym miejscu wybór jest bardzo prosty, ponieważ w tym roku aktycznie przeżyłam jedno ze swoich największych książkowych rozczarowań. Nie dla tego, że oczekiwana przeze mnie powieść była zła czy marnie napisana (broń Boże), ale dlatego, że zawiodła dawną, nastoletnią miłość. Mówię tu o piątym tomie "Pomnika Cesarzowej Achai" - ostatniej części drugiej trylogii, z której wyszła pentalogia, osadzonej w świecie księżniczki Achai. Być może zakończenie w nim przedstawione spodobałoby mi się, gdyby nastąpiło w trzecim epizodzie, kiedy to jeszcze  wypiekami na twarzy czytałam o przygodach Tomaszewskiego i Kai. Ale po tylu latach, kiedy bohaterowie zwyczajnie zaczeli mi się mylić, to nie było już to. Więcej o tym, przeczytacie na stronie portalu Gavran.

UPALNE CZYTADŁA, CZYLI JEDNA Z NAJLEPSZYCH KSIĄŻEK TEGO ROKU


Najlepszą książką, jaką miałam okazję w tym roku przeczytać (ale co to za wybór, skoro rok się jeszcze nie skończył) jest jedna z lepszych antologii autorstwa Neila Gaimana zatytułowana "Drażliwe tematy", nad którą już rozpływałam się w jednej z recenzji. Oczywiście mój wybór nie jest podyktowany tylko sympatią do postaci Doktora czy Ducha, których historie można znaleźć we wspomnianym przeze mnie zbiorku. Przyznam się bez bicia, że chodzi o wprost fenomenalne, moim zdaniem, opowiadanie "Śmierć i miód", w który po prostu się zakochałam. I właśnie z powodu tej ślepej miłości stwierdzam, że tak musiało być. Że historia wielkiego detektywa nie może skończyć się inaczej.
I tak dobrnęliśmy do końca wyzwania, a tym samym przyszedł czas na moje nominacje. Do niniejszego zadania wyznaczam więc:
Do dzieła dziewczyny i wybaczcie mi te nominacje!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz